sobota, 23 września 2023

Ile przeczytałaś książek?

 Hello!

Dyskusja  o liczbie przeczytanych w ciągu roku książek powraca corocznie przy okazji raportu Biblioteki Narodowej (i wszyscy jesteśmy przerażeni, jak mało książek czytają Polacy), pod koniec roku kalendarzowego, gdy ludzie w internecie zaczynają informować (chwalić się?), ile książek przeczytali w ciągu minionych dwunastu miesięcy, oraz w przypadkowych momentach, gdy akurat temat ten wypłynie w mediach związanych z książkami (szczególnie na bookstagramie i przypuszczalnie booktoku - ale tu nie obserwuję). 

I zawsze miałam z nią problemy. Niewynikające nawet z samych ilości, ale z tego jak w ogóle je policzyć. 

PS Ponieważ wydaje mi się, że nie do końca trafiło przesłanie wpisu - jest on bardziej o tym, jak zdefiniować, czym jest książka, niż o ich liczeniu.


Do napisania czegoś w tym temacie, skłoniła mnie lektura Zakonu Drzewa Pomarańczy. Książka w Polsce wydana jest w dwóch tomach, ale oryginalnie była wydana w jednej części. Przeczytałam jeden tom. Przeczytałam jedną książkę? Czy pół? 

(Chyba pół, bo tu tak naprawdę miała się znaleźć recenzja pierwszej części ZDP, ale po zakończeniu czytania doszłam do wniosku, że byłoby to niesprawiedliwe wobec opowieści, żeby oceniać ją w połowie. Z drugiej strony - równie dobrze, gdyby ktoś sobie to wymyślił, można by wydawać każdą część w osobnym tomie - chociaż w drugiej części polskiego wydania są 4 a nie 2 duże rozdziały.)

Na studiach zastanawiałam się, jak to jest z wydaniami Biblioteki Narodowej. Jeśli nigdy nie mieliście w rękach BN-ki, to informuję, że często połowę objętości tomu stanowi historycznoliterackie wprowadzenie, które spokojnie mogłoby funkcjonować jako zupełnie osobne opracowanie/dzieło. Nie wspominając o tym, że te wydania wypożyczało się właśnie dla tych wprowadzeń, nie dla treści (chociaż czasami także przypisy były bardzo ważne i zajmowały 7/8 strony) lektury i często tekstu wcale się nie czytało (bo nie było czasu, a w opracowaniu najczęściej zawierało się streszczenie). Kolejne pół książki.

Nie przepadam za opowiadaniami, ale lubię baśnie i bajki, które występują zarówno w zbiorach, jak i pojedynczych - często bogato ilustrowanych - tomach. Jak to policzyć? Każda bajka/opowiadanie osobno, nawet gdy jest w zbiorze? A co w takim razie z nowelami, które częściej niż opowiadania są wydawane w osobnych tomach?

Wracając do studiów - artykuły naukowe! Czy jako książkę do listy przeczytanych w roku książek mogę dopisać sobie pojedynczy artykuł, czy dopiero jak przeczytam całe czasopismo? Czy w ogóle mogę zaliczyć to do kategorii przeczytanych książek? A może to już bardziej gazeta i w ogólnie nie powinnam brać takiego czasopisma pod uwagę. W sumie można się tu też zastanowić nad innymi magazynami. Czy przeczytane od deski do deski (ciekawe skąd to powiedzenie*) magazyny takie jak Książki, Znak, Przekrój, a nawet Ekrany może powinny być zaliczane do kategorii przeczytanych książek. 

Z innej strony - mamy mangi i inne komiksy. Gdy są wydawane w tomach - nie ma problemu, liczymy je do przeczytanych książek. Ale co z komiksami internetowymi, manhwami itp., których rozdziały wychodzą raz w tygodniu, czasami przez lata. Liczymy jako książkę, dopiero gdy się zakończy?

A co z fanfikami, które mają swoich zwolenników i przeciwników, ale na pewno mają rzeszę osób namiętnie czytających. Czekamy, aż się zakończą, czy aż wydawnictwo je podłapie i wyda w papierowej lub e-bookowej formie?

Miałam to szczęście, że nigdy nie czułam presji czytania nowości i bycia na bieżąco z treścią nowo wydawanych książek. Nieszczególnie czułam potrzebę brania udziału w wyzwaniach książkowych (chociaż zdarzało się!), a średnia czytania 52 książek w roku jakoś zawsze wydawała mi się naciągana (z różnych stron - na przykład 52 nowele można przeczytać w ciągu jednego dnia, gdyby ktoś miał taką fantazję). Nawet to biedne wyzwanie BBC sobie wisi na blogu nieaktualizowane, bo trochę porzuciłam czytanie proponowanej tam klasyki, gdy poszłam na studia - ale może do niego wrócę.

Zastanawiałam się też trochę, skąd to liczenie może się brać i wiem, że biblioteki szkolne (w podstawówce, na następnych etapach edukacji już chyba mniej) liczyły wypożyczone książki i dawały dzieciom dyplomy. Na koniec roku można było też wziąć zaświadczenie o liczbie wypożyczonych książek z biblioteki miejskiej i mogło to poprawić ocenę z języka polskiego i/lub zachowania. Ale dzieci mają to do siebie, że szybko się wycwaniają... A później mamy blogi, bookstagram i niektórzy ludzie obserwujący świat książkowych social mediów (ale też sami prowadzący) czują presję, aby jak najwięcej przeczytać (albo pokazać).

Wracając do tego, co wliczamy (lub nie) do przeczytanych książek - co z audiobookami? 

Wiem też, że niektóre osoby zajmujące się korektą i redakcją książek nie wliczają do swojej puli tytułów, przy których pracowały. (Ja wliczam, bo jednak spędziłam z tymi tekstami tyle czasu!). Ale czasami także ludzie innych profesji jakoś związanych z czytaniem, oddzielają książki, które czytali do pracy i dla przyjemności. Różnie tu bywa.

W każdym razie - każdy ma jakieś swoje kryteria, co liczy, czego nie liczy i ogólnie porównywanie samej liczby przeczytanych książek bez kontekstu i wzięciu pod uwagę różnych czynników, najczęściej nie ma sensu. Ale zastanawianie się, co jest książką może otwierać na ciekawą dyskusję o praktykach wydawniczych na przykład. Mój wpis to raczej mały kamyczek do ogródka i możliwe, że wstęp do dalszych przemyśleń. 

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

LOVE, M

11 komentarzy:

  1. Ja mam na Lubimy czytać półkę z przeczytanymi w danym roku książkami, ale to raczej z przyzwyczajenia. Jakoś nie przywiązuję wagi do ilości, a raczej jakości książek

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja po prostu lubię liczby i statystyki. Spisuję książki w excelu, robię sobie jakieś wykresy, statystyki, pod tabelki, bo po prostu sprawia mi to frajdę.
    Mnie takie wyzwania motywują, aby po prostu spędzić czas z książką, bo bywa, że nie mam czasu. Czy ktoś w nich bierze udział i w ogóle, ile ktoś przeczytał, to mnie nie obchodzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam dla własnej przyjemności, nie dla statystyk. Raz więcej, raz mniej, nie tłumaczę się z ilości, nie dokumentuję tego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie jak zawsze liczy się jakość, a nie ilość :)
    Wolę przeczytać o połowę mniej książek, ale wartościowych, aniżeli trzaskać rekordy i zaczytywać się literackim chłamem...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie też liczy się jakość, nie ilość. Czytam sporo, a książki można faktycznie definiować różnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na serwisach czytelniczych mam półkę z książkami i jak dodaję opinię, to mi się same zliczają jako przeczytane. W sumie jako archiwista, to lubię tabelki i statystyki ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zadałaś rzeczywiście ciekawe pytanie czym jest książka? 🤔 Będę to dziś rozważać 😉 nigdy nie liczyłam ile książek rocznie czytam...

    OdpowiedzUsuń
  8. I'm a self proclaimed bookworm because i love to read books since i was a kid up to now that i'm 42. The quality of books, stories is really matter and i like fairy tales too.

    JULIE ANN LOZADA BLOG

    OdpowiedzUsuń
  9. Wydaje mi się, że skoro czytamy dla siebie to i liczymy dla siebie. Każdemu wedle potrzeb. ;) Ja czasopism i artykułów sobie nie wliczam, ale książki dla młodzieży już jak najbardziej. Osobiście lubię mieć cele, a 52 książki to na tyle neutralne wyzwanie, że daje mi satysfakcję. ;) Tak po ludzku. Ale znam takich którzy czytają >170 rocznie i też super. Ewidentnie prowadzą inne życie niż ja, część umie skupić się na audiobookach więc z automatu mają lepsze statystyki, bo mogą słuchać jak gotują czy sprzątają. Ja tej umiejętności nie mam i cóż. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ciekawe rozważania na temat, co się kryje za liczbą przeczytanych książek :) Pewnie ile czytelników, tyle podejść do liczenia.
    Osobiście wyznaczam sobie cel przeczytanie około 52 książek rocznie (licząc także audiobooki i komiksy w papierowej formie, tomiki poezji, książki dla dzieci), bo czytanie jest dla mnie niemal codzienną czynnością i średnio jedna książka tygodniowo wychodzi mi naturalnie i bez wysiłku, więc to nie jest wyzwanie. Wyzwaniem dla mnie byłoby obejrzenie 52 filmów rocznie.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3