środa, 6 września 2023

10 spostrzeżeń o Frankfurcie

 Hello!

Oto post drugi z trzech (pierwszy był o Katedrze) o moim tegorocznym pobycie we Frankfurcie. To garść poczynionych przeze mnie spostrzeżeń o mieście. Nie mają one ambicji bycia prawdami objawionymi, to tylko rzeczy, problemy i kwestie, na które akurat zwróciłam uwagę.  

Frankfurt cityscape Main

1. Ruch drogowy

90% samochodów w mieście jest zaparkowanych wszędzie, gdzie się da. Natomiast sam ruch na większości ulic powiedziałabym, że jest porównywalny z tym, jaki jest w Ostrołęce - gdyby w tej były ulice z 3 pasami w jedną stronę. Na osiedlach jest mnóstwo uliczek jednokierunkowych, po których jednak rowery mogą poruszać się w dwie strony. A rowery są bardzo popularnym środkiem lokomocji i naprawdę widać, że ludzie jeżdżą nimi do pracy. 

Ulica we Frankfurcie, wiele pasów, czerowe pasy dla rowerów, w oddali budynek uniwersytecki, wydział nauk przyrodniczych

Rowerzyści są traktowani jako część ruchu drogowego - może dlatego, że pasy rowerowe są wyznaczane na ulicach, a w niewielu miejscach są przy chodnikach (a nawet jak są przy chodnikach to są asfaltowe i często dotyczy ich sygnalizacja świetlna). Podobno też kierowcy na rowerzystów uważają. Sama trochę bałam się jeździć i jeśli nie musiałam, to jednak wszędzie chodziłam. Muszę jednak napisać, że prościej było mi gdzieś podjechać rowerem, niż jechać komunikacją miejską, bo moje trasy były naprawę proste, a autobusy trochę by kręciły.

Ludzie natomiast - odniosłam wrażenie - chodzą tutaj, jak chcą. A w zasadzie łażą środkiem bez żadnego poważania dla ruchu prawostronnego. Każdy sobie mniej więcej ustępuje i jakoś to działa, ale ogólnie ludzie zajmują dużo chodnika. A te nie są tu zbyt szerokie. 

1a. Przechodzenie na czerwonym świetle!

Z tym, że ludzie łażą a nie chodzą, wiąże się jeszcze jedna rzecz - przechodzenie na czerwonym świetle! Oraz przejeżdżanie rowerem. Nawet dzisiaj widziałam taką sytuację: duża grupa ludzi czeka na światłach, jeden rowerzysta postanawia przejechać. Po chwili postanawia zrobić to kolejny - różnica jest taka, że już słychać bardzo wyraźnie nadjeżdżający pojazd uprzywilejowany. Zdążył przejechać i na szczęście karetka pojechała bardziej w lewo. To powiedziałabym taki dramatyczny przykład, ale to codzienność. Ach, poza tym ludzie w ogóle przechodzą przez ulicę, gdzie im się podoba. Jadąc rowerem mijałam eleganckiego pana w garniturze z kawą w jednej ręce i teczką w drugiej, idącego środkiem torów tramwajowych i spoglądającego, czy da radę przejść, gdy przejadę, czy będzie musiał jeszcze poczekać i spacerować dalej środkiem torowiska. 

Nie wiem, czy jest to tu społecznie tolerowane, kary są niskie lub ich nie ma, czy wynika to jeszcze z czegoś innego - ludzie łażą po ulicach, jak chcą. 

Inną rzeczą jest jeszcze to, że zielone dla pieszych nie miga! Więc masz zielone, wchodzisz sobie na przejście a na jego środku - bum! czerwone. 

PS Kary chyba jakieś są, bo gdy któregoś dnia szłam w stronę dzielnicy bankowej koło 18, czyli dokładnie wtedy gdy jej pracownicy wracali już do domów za pewnym przejściem dla pieszych / przejazdem dla rowerów i za drzewem skitrali się policjanci na rowerach i bankowców przejeżdżających na czerwonym świetle, łapali.  

Wieżowce w budowie Frankfurt

2. Strefa czasowa (?)

Nie wiem, z czego to wynika, bo sprawdziłam i równoleżniki, i strefy czasowe, ale we Frankfurcie Słońce zachodzi wyraźnie później niż w Ostrołęce. W Polsce w tym czasie o 21 jest już nieco ciemno, a tutaj Słońce wciąż było dość wysoko nad horyzontem. 

Podobno za to wschodzi później. I być może z tego wynika fakt, że wiele miejsc, które gdzieś po drodze zdarzało mi się mijać, było otwieranych około 12.

3. Ludzie na pożegnanie mówią Ciao!

Nie wiem, z czego to wynika, podobno w mieście było/jest dużo Włochów. I tak, raczej jak się znają, niż usłyszysz takie pożegnanie w sklepie, ale i tego bym nie wykluczała. 

4. Ambasady i konsulaty

Musiałabym dokładnie policzyć, ale w odległości 10 minut spacerem od miejsca, w którym byłam, jest pewnie z 10 konsulatów/ambasad. Na pewno widziałam Hiszpanii, Jemenu, Rosji - przed którą są rozstawione proukraińskie, antywojenne plakaty, a czasami zbierali się ludzie, ktoś stał z flagą Ukrainy. Wiem też jak dotrzeć do konsulatu Chorwacji. Nie wydaje mi się, aby przesadą było stwierdzenie, że wręcz można się na nie natknąć na każdym kroku. Dokładnie naprzeciwko największego kampusu uniwersyteckiego jest ambasada Kolumbii.

5. Nazwiska

Wszędzie nazwiska, gdzie RODO? To znaczy nie ma tu lub nie używa się numerów mieszkań. Podobno przy załatwianiu spraw mieszkaniowych podaje się piętro i to, czy mieszka się na środku, po prawej czy po lewej stronie. Na skrzynkach pocztowych, na domofonach - wszędzie są nazwiska. 

Park, fontanna wyrzucająca wodę jak fajerwerki, w oddali biały budunek

6. Niewiele angielskiego 

Będąc w Niemczech i spodziewać się angielskiego to może trochę niepoważne, ale. Mam przed sobą pomadkę do ust kupioną w Polsce, są na niej napisy po angielsku, niemiecku, francusku, włosku i polsku; na moim kremie do twarzy i kremie BB też są przynajmniej napisy po polsku i po angielsku. A teraz przyjrzyjmy się kosmetykom, które widziałam tutaj: napisy po niemiecku, włosku i francusku, tylko po niemiecku, tylko po niemiecku, tylko po niemiecku. Nie był to wielki problem ani nic, raczej zaskoczenie. (Zauważyłam też, że strony internetowe, na które wchodziłam, nie miały angielskich wersji językowych).

Za to ogólna znajomość angielskiego w społeczeństwie jest chyba dość wysoka, bo nie miałam problemu, aby porozumieć się w tym języku nawet z przypadkowymi osobami. 

Jednocześnie wiele restauracji, które widziałam gdzieś po drodze a miało menu na zewnątrz, często nie miało angielskich tłumaczeń. Przy czym w tym roku nie miałam za dużo okazji, aby być w bardziej turystycznych częściach miasta i nie wiem też, jak dokładnie to wygląda w części handlowej/bankowej. 

W każdym razie, biorąc pod uwagę, że Frankfurt jest postrzegany jako bardzo międzynarodowe miasto, spodziewałam się nieco więcej angielskiego w przestrzeni publicznej. 

7. Osoby bezdomne / żebrzące 

Siedzą przed prawie każdym sklepem spożywczym i większością drogerii. Można też nagle zobaczyć jakąś śpiącą osobę w zakamarku budynku, a niekiedy kilka obok siebie. Na Zeilu (długim deptaku handlowym) można też natknąć się na różne osoby z różnymi problemami. Które czasami zachowują się bardzo głośno, ale raczej nie zaczepiają ludzi. Chociaż skłamię, jeśli napiszę, że nie czułam się momentami zaniepokojona.

Muszę napisać, że to bardzo dziwny obrazek, gdy po prawej widzi się bezdomnych, a po lewej osoby ustawione w kolejce do butiku Louis Vuitton.

8. Goethe

Wspominany wyżej butik znajduje się na luksusowej ulicy handlowej Goethestraße. Na którą wchodzi się z Goetheplatz (placu). Na którym jest (zaskoczenie) Goethedenkmal (pomnik Goethego). 

Widok na butik Louis Vuitton i wieżowce we Frankfurcie od strony placu Goethego

We Frankfurcie jest dom rodzinny Goethego. Byłam tam kilka lat temu i dom jak dom, ale jest tam także galeria sztuki - moim zdaniem dużo ciekawsza. Uniwersytet z ogromnym i ciekawym kampusem - Uniwersytet Johanna Wolfganga Goethego we Frankfurcie. Można też iść do Goethe-Gymnasium. Mamy też aptekę (5K Goethe Apotheke). Oraz wieżę (Goetheturm). Która jak się dowiedziałam spłonęła w 2017 (wspinałam się na nią w w 2015 lub 2016 roku), została odbudowana i otworzona ponownie w 2020. Wydaje mi się, że jest także jakaś kawiarnia Goethego. I być może inne miejsca nazwane jego imieniem, których nie udało mi się odkryć.

Miasto przyznaje także Goetheplakette der Stadt Frankfurt am Main (Goethe Plaque of the City of Frankfurt) oraz Goethe-Preis der Stadt Frankfurt am Main (Goethe Prize of the City of Frankfurt).

9. Wszystko w godzinę

Frankfurt to nie jest turystyczne miasto, jest bardzo kompaktowe i można spokojnie zwiedzić je, spacerując, w ciągu jednego dnia.

Mural Goethego

10. Różności

Jest sporo śmieci na ulicach i trochę widać, że ktokolwiek czy jakakolwiek instytucja zajmująca się utrzymaniem porządku w mieście radzi sobie bardzo słabo. Ale też widać, że ludzie zwyczajnie śmiecą.

Jest sporo tajskich restauracji i salonów masażu. 

Jest dużo dentystów. I aptek.

Słyszałam wcześniej anegdoty o tym, że w Berlinie - takim międzynarodowym mieście, stolicy kraju!  - nie ma zasięgu i we Frankfurcie jest podobnie. To znaczy - to, czy mój internet mobilny w telefonie działał, czy nie było jedną wielką loterią, którą przegrywałam tak w 9 przypadkach na 10. I zastanawiałam się, czy to problem z siecią i byciem za granicą, ale nie - tak tu po prostu jest.

Dźwięki samochodów uprzywilejowanych są tak głośne, że ludzie (i dzieci, i dorośli) zatykają sobie uszy. A czasami nie sobie tylko swoim pieskom. 

Woda jest twarda i pełna kamienia.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Pozdrawiam, M

7 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy post. Dziękuję, że dzielisz się z nami swoimi spostrzeżeniami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe informacje. Jeśli chodzi o te samowolkę na drogach, ludzie czasami nie mają wyobraźni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Osób bezdomnych na świecie niestety nie brakuje... Taki obrazek gdzie po prawej są osoby bezdomne, a po lewej osoby ustawione w kolejce do butiku Louis Vuitton to ukazuje niestety smutną rzeczywistość tego świata... Pozwolę sobie tutaj zacytować pewien cytat: "W świecie problemem nie jest to, że nie możemy nakarmić biednych, ale to, że bogaci nie mogą się nażreć..." Fajny post! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z Twoich spostrzeżeń wyszedł bardzo ciekawy poradnik turystyczny. Dzięki Tobie wiemy czego można spodziewać się po Frankfurcie 🤔

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nie miałam okazji być w tym mieście

    OdpowiedzUsuń
  6. A to niespodzianki we Frankfurcie! Chyba miałam nieco inne wyobrażenie o tym mieście :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigfy nie byłam we Frankfurcie więc z zaciekawieniem przeczytałam Twoje spotrzeżenia :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3