środa, 13 września 2023

Najbardziej randomowe rzeczy, które mnie spotkały we Frankfurcie

Hello!

Powinnam też dodać oraz widziałam, bo część nie dotyczyła mnie bezpośrednio. I oto trzeci wpis z Frankfurtu! (Na marginesie z jednej strony nie przepadam za słowem randomowe, ale z drugiej jest ono już tak bardzo wpisane w pewne internetowe konteksty, że czasami aż trudno go nie użyć).

University of Frankfurt of Applied Science students graffitti

Człowiek grający na dudach nad rzeką. Dźwięk się niósł wręcz niesamowicie.

Mijałam trzydziestoosobowy protest na ulicy, ale pojęcia nie mam, czego dotyczył.

Dziewczyna z Korei zatrzymała mnie w galerii handlowej, aby pokazać prezentację o religii i zaprosić na seminarium w tym temacie. (Nie wiem, czy wiecie, ale Korea Południowa niejako słynie z sekt i różnych organizacji religijnych - nie spodziewałam się tylko, że rekrutują w Niemczech. I tak, treść prezentacji, była - że tak napiszę - ciekawa, ale bardzo nieortodoksyjna).

Stałam na przejściu dla pieszych, gdy drugi z dwóch samochodów przystrojonych flagami Nigerii postanowił mnie przepuścić. Prawdę powiedziawszy, chciałam, aby sobie pojechały oba jeden za drugim, ale to miłe.

Robiłam zdjęcie turyście.

Ogólnie chodzenie po dzielnicy/ulicy handlowej/deptaku Zeil oraz trochę mniej nad Menem to źródło nieustannych zaskoczeń w postaci ludzi grających na różnych instrumentach, przebranych za wielkie pandy, sprzedających kiełbaski, ale także manifestacji, ludzi z megafonami oraz performansów i akcji społecznych. 

Frankfurt nad Menem, drzewo po lewej stronie, wieżowiec na środku, kamienica po prawej

Ludzie robiący zdjęcia z samochodami/samochodom. Mijałam młodzież, której oczy świeciły się jak gwiazdy na niebie, gdy oglądała jakiś samochód. Widziałam fotografa z aparatem, podobnym do tych używanych na wielkich imprezach sportowych, który robił sesję zdjęciową jakiegoś uroczego stylizowanego autka. Cuda techniki motoryzacyjnej często można zobaczyć na Goethestrasse, a ja zawsze zastanawiam się, co za unikatowy samochód mijam - może nikt w Polsce nie widział nawet takiego na oczy! - a ja nie mam o tym nawet pojęcia. Plus - jeśli lubicie samochody - polecam przejść się po zmroku przy salonach sprzedaży. W dzień ich nawet nie widać (naprawdę!), ale w nocy modele aut są pięknie podświetlone i można zobaczyć naprawdę niezwykłe konstrukcje. 

Przechodziłam przez pasy: trzy pasy w jedną stronę, dość szeroki pas zieleni, dwa pasy w drugą stronę. Pech chciał, że dosłownie w momencie, gdy włączyło się zielone światło, zawiał taki wiatr, że zerwał mi czapkę z głowy. Nawet zaczęłam ją gonić, ale przerażona, że utknę na jezdni, gdy zmieni się światło (a jak już wcześniej wspominałam: tu nie miga - od razu zmienia się na czerwone!), przestałam. Jednak pan, który właśnie zwinął się z pieskiem ze spaceru na pasie zieleni, postanowił uratować moją czapkę! Dozgonna wdzięczność.

Uratowałam wózek, który staczał się na jezdnię. Spokojnie, sam wózek, bo dziecko było właśnie przekazywane od mamy do taty - który wcześniej ten wózek trzymał, ale puścił. A że ci ludzie stanęli, a ja ich wyprzedzałam, to gdy zobaczyłam, co się dzieje podbiegłam i dziecięcy środek lokomocji złapałam.

Tego samego dnia widziałam: manifestację przeciwko wypuszczaniu wody z elektrowni atomowej w Fukushimie do Pacyfiku, obleganą przez tłumy wioskę koreańskiej agencji turystyki z różnymi koreańskimi stoiskami i punktami informacyjnymi, prawdopodobnie przejście ludzi związanych z Hare Kryszna, a do tego nad Menem był festyn/targi/zakończenie letniego sezonu muzealnego i działo się tam mnóstwo rzeczy. 

Błekitne niebio na górze, bardzo jasna kamienica na dole

Torby rowerowe zostały ukradzione, z roweru, który stał w wejściu do kamienicy. W niedzielne południe jeszcze je widziałam, gdy wychodziłam w poniedziałek rano już ich nie było. A najciekawsze jest to, że ktoś mnie ostrzegał, że złodzieje mogą się zainteresować tymi torbami, tyle że wtedy rower stał w zupełnie innym miejscu i bardziej na zewnątrz. Podobno kradzieże rowerów i rzeczy do rowerów są tu niestety bardzo powszechne, a na mieście można zobaczyć wiele przypiętych samych ram rowerowych: bez kół i bez siodełek.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Pozdrawiam, M

4 komentarze:

  1. Bardzo interesujące zdarzenia :)
    Dziwi mnie, że ludzie robią sobie zdjęcia z samochodami...

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze powiedziawszy to robienie zdjęć z samochodami zbytnio mnie nie dziwi.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Młodzież chce się pochwalić zdjęciem z super samochodem na Instagramie.🙂

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle różności się spotkało. Miło że odzyskalaś czapkę i przykro że straciłaś torby do roweru. I super że udało się uratować wózek 😀

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3