Hello!
Być może, jeśli obserwujecie bloga wystarczająco długo, wiecie, że jednym z moich ulubionych filmów animowanych jest Hotarubi no Mori e i Pieśń o Achillesie wywoływała we mnie bardzo podobne odczucia, co to anime.
Tytuł: Pieśń o Achillesie
Autorka: Madeline Miller
Tłumaczenie: Urszula Szczepańska-Bukowska
Wydawnictwo: Albatros
Ale może zacznę od tego, że Pieśń o Achillesie podobała mi się o wiele, wiele bardziej niż Kirke (o audiobooku pisałam w zeszłym roku) i to naprawdę znakomity debiut. Autorka ma dar do niezwykłego i obrazowego tworzenia opisów, a tytuł książki pięknie odpowiada temu, że większość z nich dotyczy Achillesa. Polskie tłumaczenie także jest znakomite, a przez opowieść się płynie i nie chce od niej oderwać. Mam wrażenie, że autorka zaprezentowała wielką pisarską dyscyplinę, bo w Pieśni o Achillesie nie ma ani jednego niepotrzebnego słowa (a w Kirke były całe rozdziały, które można by wyrzucić).
Do Hotarubi no Mori e nie wracam za często, bo wiem, jak ta opowieść się kończy - w podobnie złym położeniu jest czytelnik, zaczynający lekturę Pieśni o Achillesie. I to nawet w gorszym niż Patroklos, który jest narratorem opowieści, bo my wiemy, że on zginie pierwszy, a w tekście pojawiają się przyszłościowe zdania mniej więcej "życie bez Achillesa będzie bez sensu" - a my wiemy, że to Achilles doświadczy życia bez Patroklosa. Opisuję to, chociaż to dość oczywiste, że nad całą historią unosi się fatum i jest ona zwyczajnie smutna przez niemalże cały czas.
Czy to piękna, znakomicie napisana książka i naprawdę polecam ją każdemu? Tak. Czy jest idealna? Nie. Mam do Pieśni o Achillesie dwie zasadnicze uwagi - pierwsza na niecałych 400 stronach jest opisane 27 lat życia Patroklosa i 18 lat jego znajomości z Achillesem, a to (oraz fakt, że na całą historię patrzymy z perspektywy Patrokolsa) rodzi niekiedy delikatne uniesienia brwi w odniesieniu do opisu rozwoju psychologicznego naszych bohaterów (lub jego braku). Druga sprawa, która poniekąd łączy się z pierwszą (bo dopiero doświadczając pewnych rzeczy, Patroklos zaczyna naprawdę rozumieć Achillesa, ale też my jako czytelnicy tylko przez pryzmat Patrokolsa mamy jakiś wgląd w potencjalne życie wewnętrzne Achillesa) - to fakt, że punkt kulminacyjny jest niesamowicie intensywny, szybki i przegadany; brakuje w nim może nie miejsca na refleksję, bo gdyby ono się znalazło, to trzeba by pewnie zmienić zakończenie, ale no właśnie - my znamy to zakończenie. Nie ma potrzeby dokładać dramatyzmu, fatum unosi się nad tą opowieścią od jej pierwszego słowa. Przeczytałam ostatnie pięćdziesiąt stron bardzo rozemocjonowana i ze łzami w oczach, ale wciąż uważam, że wszyscy bohaterowie mogli się wykazać odrobinę większym rozsądkiem, a cały finał mógł być nieco dłuższy. Ale wciąż, jeśli będziecie miały okazję sięgnąć po tę książkę, to zróbcie to koniecznie!
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
Mnie ta książka bardzo intryguje i na pewno po nią sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się zapowiada, ciekawie odpisałaś :)
OdpowiedzUsuńMoże sięgnę. A "Kirke" dobrze wspominam, ciekawa lektura.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze "Kirke", ale mam w planach. A skoro tak zachęcasz pisarską dyscypliną, to chętnie sięgnę i po tę książkę. Tylko po nowym roku, bo jest wypożyczona w najbliższych filiach i trzeba odczekać :)
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę po tą pozycję ;)
OdpowiedzUsuńOd dawna mam książkę na oku, tylko czasu brak :(
OdpowiedzUsuńNie znam, ale nie wykluczam że poznam 😉
OdpowiedzUsuńMam tą książkę na liście do przeczytania ^^ Kirke była dobra więc mam oczekiwania :)
OdpowiedzUsuń