piątek, 10 maja 2024

Czym nakarmiliśmy mantykorę - myśli o korekcie i książce

 Hello!

Zastanawiałam się, jak zacząć te tekst, ale muszę go rozpocząć od informacji, że pracowałam przy tej książce – robiłam jej pierwszą korektę/korektę w Wordzie/ najbardziej lubię określenie drugie czytanie (to znaczy po redaktorze) i oczywiście dostałam z tego tytułu egzemplarz książki od wydawnictwa Yumeka. I tu już pierwszy swojego rodzaju disclaimer – bardzo rzadko przyjmuję zlecenia korekty w Wordzie, bo z pewnych względów może to być kłopotliwa praca, szczególnie z wydawnictwami, których nie znam. Ale tutaj jest to moja 4 (i już mogę napisać, że będzie kolejna) współpraca z Yumeką.

Tytuł: Czym nakarmiliśmy mantykorę
Autorka: Talia Lakshimi Kolluri
Tłumaczenie: Piotr Machajek
Wydawnictwo: Wydawnictwo Yumeka

Jeśli czytacie bloga od dłuższego czasu, być może wiecie, że nie przepadam za opowiadaniami – a taką formę literacką możemy znaleźć w zbiorze Czym nakarmiliśmy mantykorę - a na dodatek, gdybym miała wybierać obszar badawczy w humanistyce, do którego trudno mnie przekonać, to byłoby to animal studies. Także w zasadzie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że pod wieloma względami to nie jest książka dla mnie. Ale – po pierwsze redakcja i korekta książek to moja praca, a moje osobiste preferencje czytelnicze mogą w niej odgrywać pewną rolę, ale tak naprawdę niewielką, bo do każdego tekstu należy podejść profesjonalnie i zająć się nim zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą. W skrócie - moje podejście do tematu i formatu książki jest ważne z powodu jej recenzowania, a nie pracowania przy niej. 

A po drugie – jeśli poszukujecie książki, aby kogoś przekonać do opowiadań i do poznawania perspektywy zwierząt w literaturze – oto idealny kandydat.

Wydaje mi się, że tym, co pozytywnie wyróżnia prozę autorki, jest nienachalność. Brak nałożonej i założonej tezy. A nawet powiedziałabym, że pod pewnymi względami opowiadania są dość przewrotne. W niektórych naprawdę trudno powiedzieć, w jaką stronę się skierują - tak fabularnie, jak i z pewnym przesłaniem. To dużo słów, aby napisać, że autorce – czasami w jedynie kilku akapitach – udaje się zbudować zaskakującą nieprzewidywalność na wielu poziomach tak tekstu, jak i jego interpretacji.

Ponadto w zasadzie wszystkie opowiadania kończą się tak, że trzeba po przeczytaniu zrobić sobie przerwę - czy to, aby przemyśleć zakończenie, zastanowić się, jakie ono naprawdę jest, czy nad jego daleko idącymi implikacjami, czy to, aby pozbierać się emocjonalnie. Niektóre teksty wprost zostawiają czytelnika z większą liczbą pytań niż odpowiedzi. 

Można by się spodziewać, że opowiadaniem otwierającym tom będzie tekst tytułowy, ale tak nie jest. Pierwsze opowiadanie nosi tytuł „Dobry osiołek” i odnosi się do historii o malowanych zebrach (a w zasadzie - osiłku przemalowanym na zebrę) w zoo w Gazie. Tytułowe opowiadanie jest drugie w kolejności - a odpowiedź na swego rodzaju zagadkę zawartą w słowach „Czym nakarmiliśmy mantykorę” sytuuje je w kategorii opowiadań przewrotnych. Teksty są trochę baśniowe, chociaż nie ma to wiele wspólnego z tym, że występują w nich antropomorficzne zwierzęta, ani nawet z językiem (chociaż naprawdę się przez nie płynie, autorka ma wielką zdolność opowiadania i odpowiedniego podkreślania ważnych części opowieści, mogę się założyć, że fantastycznie czytałoby się te opowiadania na głos), a bardziej z pewnym poczuciem mroku podszywającym całą naturę - tak ludzką, jak i zwierzęcą - który w baśniach doskonale się ujawnia i pokazuje, że jest stałą cechą świata.

Osoby, które pracują przy tekstach książek, najczęściej nie czytają już opublikowanych dzieł ze strachu, że zobaczą tam usterki, których wcześniej nie zauważyli. Przy Mantykorze obawiałam się tego jakoś mniej, bo wiedziałam jak dobre tłumaczenie do mnie trafiło i że moja praca przy tym tekście to naprawdę było szlifowanie i dopieszczanie. Ogromnym plusem tego zbioru opowiadań jest też to, że jest on dość spójny i chociaż nie zaryzykowałabym twierdzenia, że ma nieco szkatułkową budowę, to nie można zaprzeczyć powinowactwa pierwszego i ostatniego („Pozwól ciału dotknąć ziemi”) tekstu. A pewne założenia formalne czy strukturalne tekstu widać dokładnie dopiero w jego wydrukowanej, książkowej formie.

Jak wspominałam animal studies nie są moim ulubionym działem humanistyki, ale pracując nad tekstem, nabrałam ogromnego przekonania, że oto właśnie na polskim rynku wydawniczym ukazuje się fantastyczna pozycja, do której badaczki i badacze będą odnosić się w przyszłości w swoich artykułach, i że będzie to dla nich książka ważna. A wracając do tematu spójności - autorka nie komplikuje niepotrzebnie przedstawiania wydarzeń z perspektywy zwierząt, a raczej wydaje się próbować opisać ich świat w jak najbardziej ludzkich kategoriach. Dlatego też można mieć poczucie, że bohaterowie książki są do siebie podobni. Wydaje mi się jednak, że w opowiadaniach nieco ważniejsze są wydarzenia stanowiące oś narracji, tym bardziej, że prawdziwe wydarzenia były pretekstami do powstania poszczególnych tekstów. W każdym razie ja na pewno bardziej skupiłam się na fabule opowiadań niż zastanawianiu się, czy zwierzęta nie są przedstawione jako zbyt podobne emocjonalnie do ludzi. Ale z innej strony - dlaczego miałyby takie nie być; udziwnianie na siłę może przynieść efekt odwrotny do zamierzonego. Wydaje mi się, że każdy czytelnik w Czym nakarmiliśmy mantykorę znajdzie taki kąt interpretacji, który będzie do niego najbardziej przemawiał, nie umniejszając innym pomysłom na odniesienie się do tekstu. Wbrew temu, co uczyła szkoła, dzieła można analizować i omawiać na wiele sposobów.   

Odrobinę chaotyczny wyszedł mi ten tekst, ale miałam opublikować go już dawno, ale byłam zbyt zajęta, aby go dokończyć i dopiero dzisiaj wygospodarowałam dwie godziny na dopracowanie go - w każdym razie nie chciałam, aby był niepublikowany jeszcze dłużej.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Love, M

4 komentarze:

  1. Heh po tytule myślałam, że masz nowego zwierzaka ;)
    Też średnio lubię opowiadania.
    Miłego dnia! :)
    Angelika

    OdpowiedzUsuń
  2. Też bardziej podoba mi się nazwa drugie czytanie. Fajna współpraca. Wiele możliwości, ale i ograniczeń.
    Miłego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Z opowiadaniami jest u mnie bardzo różnie, ale zdecydowanie bardziej lubie powieści . Co do tej książki to raczej nie do końca mój typ opowidań, ale fajnie ,że mogłaś być częścią tego projektu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bardzo rzadko czytam opowiadania, więc jakiejś szczególnej opinii nie mam wyrobionej, ale tą książką mnie zaciekawiłaś.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3