O pierwszym sezonie Gyeongseong Creature pisało mi się dziwnie, ale gdy wróciłam do tej recenzji, okazało się, że jest całkiem poukładana. Jeśli zaś chodzi o moją opinię o drugim sezonie - ten tekst to w większej mierze wrażenia z oglądania niż recenzja.
Spoilery! I nie zawsze ta recenzja ma bardzo poważny charakter, ale w samej dramie nie ma elementów komediowych, więc może to jakiś sposób radzenia sobie z jej momentami naprawdę okrutnymi scenami, w moim wykonaniu. W sezonie pierwszym były jeszcze jakieś przebłyski wesołości, nasz główny bohater był początkowo lekkoduchem, a tutaj - choć czasy się zmieniły, w drugim sezonie nie ma też w zasadzie wątku patriotycznego (ani prawie żadnych głębiej eksplorowanych wątków dotyczących szeroko rozumianego humanizmu - chociaż potencjał był!) - jest mrocznie, nasi bohaterowie albo dosłownie poruszają się w cieniu i nocą, albo nieco bardziej przenośnie starają się pozostawać na marginesie.
Sezon drugi jest o wiele mniej konfundujący niż sezon pierwszy i chyba można napisać wprost, że jego scenariusz cechuje się większą precyzją i skupieniem. Przy czym to nie tak, że można by go obejrzeć bez znajomości sezonu pierwszego, bo w dużej mierze zasadza się na sentymencie Chae-ok wobec Tae-sanga. A poza tym jego największą tajemnicą jest to, kim jest Jang Ho-jae. Kreatury są gdzieś na drugim planie i nie wiemy dokładnie, jaką rolę mają one odgrywać we współczesnym świecie.
Im bliżej końca sezonu drugiego, tym bardziej ujawnia się, jak bardzo powiązany jest on z sezonem pierwszym - a dokładnie dostajemy w nim kontynuację wydarzeń z części pierwszej. Nie bardzo rozbudowaną, ale jednak wyjaśniającą dziury pomiędzy latami 40. a współczesnością. Przy czym mam wrażenie, niestety mimo całego okrucieństwa i tragedii emocjonalnie ten fragment nie wywołuje tak dramatycznych odczuć, jak gdyby został jednak umieszczony chronologicznie. Ale coś za coś: albo zagadka, kim jest Ho-jae, albo tragedia Tae-sanga.
Za kreaturami stoją ci sami złole, co w pierwszym sezonie, po prosu teraz mają ładny, sterylny, biotechnologiczny front, przy czym nie więcej sukcesów niż na początku XX wieku. Ale nie o sukcesy tu chodzi, tu chodzi o zemstę! Nie zadzierajcie z psychopatycznymi kobietami, bo nakarmią was pasożytem zmieniającym ludzi w kreatury, a potem będą się mściły na waszej dziewczynie 79 lat później. W tym serialu ani nauka w zakresie pasożytów, ani psychologia bohaterów z pierwszego sezonu nie zrobiły ani jednego kroku naprzód (w sumie w pewien sposób zrobiły w tył) i złole, nie napisałabym, że są karykaturalni w swojej niekompetencji, ale widz nie ma za wiele powodów, aby uważać ich za inteligentnych. Przy czym znów nie do końca musi, bo jeśli w pierwszym sezonie nie było to jasne, to jest w drugim, bo jak wspominałam, już w pierwszym odcinku wiadomo, że będzie się on zasadzał na romansie Chae-ok i Tae-sanga (jeśli należycie do osób, które nie przepadały za wątkiem romansowym w pierwszym sezonie, to może być wam trudno oglądać drugi, chyba że przekonacie się do pary głównych bohaterów).
Drugi sezon odbija i/lub powtarza pewne motywy (a wręcz pewne sceny!) z części pierwszej, ale zupełnie nie ma się poczucia, że to w jakimś stopniu odgrzewane tematy. Kontekst jest inny i w inny sposób te fragmenty posuwają fabułę do przodu, a są miłym ukłonem w stronę tego, co widz pamięta. Mamy w nim też mniej postaci, co - znów - znacznie przyczynia są do uproszczenia wszystkiego i sprawia, że całość, pisząc nieoględnie, lepiej trzyma się kupy niż część pierwsza. Większość nowych postaci jest też niby drugoplanowa, ale w zasadzie trzecio - są dość archetypiczne. Poza Seung-jo (granym przez Bae Hyun-sunga), który w zasadzie kradnie całe show.
Jak pisałam ten sezon jest pod pewnymi względami bardziej mroczny niż pierwszy (ale jest też mniej obrzydliwy, a różne choreografie walk są ciekawsze, chociaż bardzo dynamiczne i niekiedy mocno podkreślone - a może ukryte - światłami, co niekiedy może świadczyć o tym, że chce się coś ukryć), ale jednocześnie w pewnym momencie zaczął mnie strasznie bawić (i to strasznie jest specjalnie), gdyż fabularnie był na drodze do tego, że nasi główni bohaterowie - teraz w sumie superbohaterowie, bo ich pasożyty nie anihilują - adoptują Seung-jo (który wydaje się mieć bliską relację z Ho-jae i możemy się wiele domyślić, ale mało przedstawiono jednoznacznie, chociażby we wspomnieniach) i stworzą rodzinkę superludzi. Chociaż w sumie on sam się adoptował. Ale to też dość oczywiste, że to zbyt piękne, aby było prawdziwe, a już tym bardziej w tym konkretnym serialu. Więc mamy zwrot akcji i w sumie zakończenie wyraźnie sugerujące otwarcie na trzeci sezon.
Także pod pewnymi względami sezon drugi jest lepszy niż pierwszy, chociaż nieco brakuje mu jakiś głębszych tematów. Na przykład, chociaż Seung-jo kradnie sobie show, motyw jego poczucia bycia człowiekiem lub bestią jest potraktowany bardzo powierzchownie, a miał ogromy potencjał. Podobnie sens eksperymentów na ludziach i cała biotechnologiczna strona świata przedstawionego. Mogło się wydawać, że Jeonseung Biotech będzie odgrywało w serialu podobną rolę, co szpital w pierwszym sezonie, ale widzimy tylko malutenieczki wycinek ich działalności.
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
Muszę zabrać się za sezon 1 :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam 2 sezon i w zasadzie podpisuję się pod Twoimi przemyśleniami.
OdpowiedzUsuńSeung-jo był znakomity w swojej roli. Nawet kiedy nic nie mówił, jego spojrzenie było tak złowrogie, że przechodziły mnie ciarki xD
Mam wrażenie, że ten sezon mocniej trzymał w napięciu w poównaniu do pierwszego.
Pozdrawiam serdecznie :)
Obejrzałam sezon pierwszy i niespecjalnie mnie zachwycił, zabrakło mi w nim jakiejkolwiek głębi. Tak więc nawet jeśli piszesz, że drugi lepszy, to poszukam sobie czegoś innego do oglądania.
OdpowiedzUsuń