Hello!
Pierwsza recenzja książki w 2025, to recenzja ostatniej książki, którą przeczytałam w 2024 roku.
Tytuł: Świat na sprzedaż. Kulisy dziennikarskiego śledztwa w sprawie handlu zasobami Ziemi
Autorzy: Jack Farchy, Javier Blas
Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski
Wydawnictwo: Szczeliny
Świat na sprzedaż to bardzo ciekawa, bardzo sprawnie i wciągająco napisana książka, ale... tak jak to nawet zostało ujęte w jednym zdaniu: handlowanie towarami - tu szczególnie ropą naftową - to jakiś taki poziom oderwania od codziennego życia jak przemyt broni i szpiegowanie albo przemyt narkotyków i kontrakty zbrojeniowe państw. Temat tej książki jest trochę abstrakcyjny, cały koncept traderów jest abstrakcyjny i trochę miałam wrażenie, jakbym czytała bardziej o posunięciach w grze komputerowej niż czymś, co rzeczywiście działo się w prawdziwy świecie (tu zadzwonię do człowieka w tym kraju, a w trzecim kraju tydzień później pojawi się tankowiec z ropą) - przesuwanie pioneczków po szachownicy. I gdy teraz o tym piszę, zastanawiam się, czy nie interesowałaby mnie bardziej codzienność pracy w takiej firmie niż perspektywa czy opowieści ludzi na samym szczycie latających z miejsca na miejsce ustalających kontrakty. Ale organizacja ich wykonania leżała zapewne na tysiącach rozproszonych ludzi.
Nie lubię takiego przypisania gatunkowego jak biografia czegoś – a nie kogoś – ale w przypadku Świata na sprzedaż wydaje mi się ono zaskakująco pasujące. Jasne, to jest reportaż, ale gdyby ktoś stwierdził, że to biografia branży handlu towarami, to bym się nie kłóciła, a nawet bym przytaknęła. Natomiast nie do końca rozumiem podtytułu tej książki - ale to może dlatego że z założenia miała być ona nieco sensacyjna i wzbudzać w czytelniku wielkie emocje. We mnie nie wzbudziła - pomimo tego, że opisywana branża jest w skrócie amoralna i działania handlarzy wywołują, eufemistycznie pisząc, zniesmaczenie - i to chyba przez, jak już chyba wspomniałam, właśnie ten odczuwany przeze mnie dystans do tematu. Zachowania traderów częściej są, niż nie są oburzające, ale ponieważ w dużej większości po prostu takie są, a autorzy jednak bardziej skupiają się na opisywaniu niż ocenianiu, to sama narracja jest nieco pozbawiona emocji - w takim sensie, że nawet nagromadzenie zupełnie niecodziennych i dalekich od codziennego życia sytuacji, po pewnym czasie przestaje robić na czytelniku wrażenie.
Ale wracając do śledztwa - wydaje się, że ta książka to bardziej podsumowanie i zwieńczenie około dwudziestoletniej pracy dziennikarskiej autorów w temacie handlu surowcami niż kulisy jakiegokolwiek śledztwa. Ta lekkość - trudnej przecież opowieści - i łatwość obracania się wśród chronologii i powiązań, nazw i nazwisk oraz umiejętność takiego przechodzenia pomiędzy wątkami czy aspektami historii nie wzięła się zapewne u autorów znikąd.
Wiem, że powinno się oceniać zawartość książki, a nie elementy, których jej brakuje, ale ten brak dodatkowo przyczyniał się do poczucia opisywanego przeze mnie nieco wyżej - otóż zastanawiałam się, jak ma się Polska na tej mapie, czy w ogóle taki handel przez pośredników i cichociemne firmy zajmujące się tradingiem są w naszym kraju na dużą skalę. Książka została ułożona chronologicznie i opowieść zaczyna się w głównej mierze po drugiej wojnie światowej i do jakiejś wzmianki o Polsce i Gdańsku docieramy dopiero około roku 2004, gdy powstaje J&S - przemianowane potem na Mercuria, w opisywanym w książce czasie zajmujące się głównie transportem ropy z Rosji do Polski oraz do Chin przez Gdańsk (z tego co doczytałam obecnie firma ma niewielkie, jeśli jakiekolwiek, związki z Polską).
Oprócz chronologii drugim aspektem układającym narrację jest geografia - przy czym nieszczególnie jest ważne, gdzie siedziby mają firmy (w Szwajcarii - co samo w sobie wiele wyjaśnia - albo rajach podatkowych), a to skąd pozyskują towary i dokąd będą je transponować (niekiedy także którędy, jeśli to ważny rurociąg; ale większość to transport morski). Przy czym kwestia geograficzna przed rozpadem Związku Radzieckiego nie jest aż tak ważna w narracji, natomiast później przechodzimy przez wpływ tego wydarzenia na handel, rozwój Chin oraz poszukiwanie i lepsze wykorzystywanie surowców pochodzących z różnych zakątków Afryki. Aby w końcu narracyjnie dojść do tego, jaki wpływ handlarze towarami mają na władzę w różnych państwach.
Nazwy firm wymienianych w tej książce nic mi nie mówiły, sumy dochodów, przychodów czy ogólnie to, jakimi kwotami obracały było niewyobrażalne, ale też w zasadzie niewzbudzające emocji. Nawet fakt, że firmy obracające towarami obchodziły sankcje, dogadywały się z autokratami, ktoś (ale niewielu ktosiów) trafił do więzienia i najważniejsze było, aby kupić tanio, sprzedać drogo jest jakiś taki... nieodkrywczy. Słowo chciwość nie pojawia się verbatim w książce, ale trudno to wszystko prościej określić. Przy czym trzeba zaznaczyć, że autorzy opisali w zasadzie największe i prosperujące firmy, a można sobie tylko wyobrazić, ile podobnych przedsięwzięć upadło na przestrzeni lat.
Niekiedy chyba nadużywam określenia, że przyjmuje się coś z dobrodziejstwem inwentarza, ale do tematu Świata na sprzedaż to określenie pasuje szczególnie, w znaczeniu takim, że czytelnik naprawdę może tylko czytać, dowiadywać się i nawet oburzać, ale nic to nie zmieni i nie ma jakiejś aktywności, którą mógłby podjąć, aby sprawić, że handlarze staną się mniej chciwi.
Wydawało mi się, że Świat na sprzedaż i Skarby Ziemi ukazały się w podobnym czasie, ale zdziwiłam się, bo Świat na sprzedaż wyszedł w 2023, a Skarby Ziemi w 2024 - a byłam pewna, że wydawnictwo nawet trochę razem je promowało. Ale jeśli ono tego nie zrobiło, to zrobię to ja, gdyż te książki niewątpliwe doskonale się uzupełniają. Przy czym radziłabym je jednak czytać w kolejności najpierw Skarby, potem Świat. A gdybyście mieli wybierać tylko jedną - to jednak polecam Skarby. Przy czym Świat ma coś, czego bardzo brakowało mi w Skarbach - mapy. Co prawda tylko dwie i tylko rurociągów, ale wciąż! Ma też wykres z dochodami firm oraz z cenami ropy naftowej.
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
Trzymajcie się, M
Niestety nie znam tej pozycji, ale jeżeli tylko miałabym okazję bardzo chętnie bym ją poznała bliżej :)
OdpowiedzUsuńGdybym nie miała foszka na Otwarte (matkę Szczelin), chyba bym łaskawszym okiem patrzyła na ten tytuł :) Przy podtytule przypomniała mi się Odra i próby nadania jej statusu osoby prawnej (czy jakoś tak), żeby można ją było reprezentować w sądzie. W kontekście tego, co odwaliła ta firma, zanieczyszczając ją chemikaliami i mordując całe życie w wodzie.
OdpowiedzUsuńPodsumowując, nie wiem, czy przeczytam, ale nie dlatego, że nie ciekawi mnie ta książka. Może kiedyś, nie za prędko. Serio mam focha na to wydawnictwo.
Warto czasem przeczytać takie pozycje, by poszerzać wiedzę
OdpowiedzUsuń