Dokładnie tydzień temu moim mieście rozpoczął się festiwal teatralny InQubator. I trwał przez trzy dni. Z 16 spektakli, które odbywał się w ciągu tych dni, wybrałam się na 3. Tylko trzy chciałoby się rzec, ale trzeba wziąć pod uwagę to, że rozpoczynał się w tygodniu, a ja mam szkołę i pracę.
1. Spotkać Prospera - Teatr Woskresinnia z Ukrainy
Gdy tylko przeczytałam, że przedstawienie jest na podstawie Burzy, Romea i Julii, Hamleta i Snu nocy letniej wiedziałam, że nie może mnie na nim zabraknąć. I nie pomyliłam się w moich oczekiwaniach co do niego. Był niesamowity. Mnóstwo rekwizytów, muzyka, do tego efekty takie jak płomienie i fajerwerki, serpentyny. Do tego aktorzy na szczudłach. Całość dawała wyjątkowo magiczne wrażenie i była niezwykle widowiskowa.
Źródło i więcej zdjęć
2. Cykl - Teatr Usta Usta
"Spektakl multimedialny, łączący grę aktorską i animacje komputerowe, który wyczaruje przed nami świat sennych koszmarów, obaw i pragnień"
Przedstawienie było dość intrygujące. Aktorzy występowali na tle animacji, które pojawiały się na 6-boku i każdy aktor, po kolei występował na każdym boku. A to co pokazywali było niezwykłe. Hodowca ptaków, którego ptaki przerosły i sam stał się ich więźniem. Osoba, która miała problem ze swoim wnętrzem, tożsamością, a przynajmniej ja to tak odebrałam. Klaun, który z spłonął z rozpaczy. Dziewczyna- marionetka. Dziewczynka ganiająca za motylem, trafia do lasu, gdzie owad wpada w sieć. Żołnierz, który najpierw sam zabija, a następnie zostaje zabity. Bardzo zmuszające do myślenia.
niestety bardzo malutko zdjęć
3. Louder Than Words - Gregg Goldston USA
Pantomima. I całkowicie zgadzam się, że było to o wiele bardziej wymowne niż słowa. Hasło to przewodziło całemu festiwalowi i moim zdaniem był to świetny wybór. Spektakl składał się z wielu etiud, aż trudno je zliczyć. W większości były zabawne, ale niektóre nie tylko smutne, ale także wręcz tragiczne. Nie sądziłam, że można tak dobrze bawić się, tylko patrząc i obserwując ruch ciała, jakże doskonały i precyzyjny, ale bez bezpośredniego przekazania swoich myśli słowami. Choć, niektórym etiudom towarzyszyła muzyka. Ale rzeczą, która najbardziej mnie urzekła był moment, gdy pan Gregg zszedł ze sceny i zaczął biegać pomiędzy ludźmi, i się z nimi witać. Zaprosił też pewną dziewczynkę na scenę i uczył ją jak być mimem.
zdjęcia
Pozdrawiam, M
Świetna sprawa taki festiwal, można zawsze coś ciekawego zobaczyć, nacieszyć oko ;)
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńCiekawie, wstyd się przyznać ale na takim prawdziwym spektaklu jeszcze nie błam, ale mam nadzieję, że tym roku się uda jeszcze zobaczyć. :P
OdpowiedzUsuńNo proszę :) ciekawie i kulturalnie
OdpowiedzUsuńbardzo fajna alternatywa:)
OdpowiedzUsuń