Gdy całą sześcioosobową rodziną zasiadamy przed telewizorem najczęściej w telewizji pokazują właśnie którąś z części Bibliotekarza, Skarbu Narodów lub Nocy w Muzeum. Dziś chciałabym zatrzymać się przy tych ostatnich filmach.
Na początku stycznia razem z braćmi wybraliśmy się do kina na ostatnią część: "Noc w muzeum: Tajemnica grobowca". W porównaniu z dwiema poprzednimi wypada blado. A nawet gorzej, to całkowicie niewykorzystany potencjał. Głównie miejsca, bo tym razem akcja filmu toczy się w Londynie w Muzeum Brytyjskim. Twórcy wprowadzają postać Lancelota. Na początku wydawał mi się to genialny pomysł. Niestety udowodniono mi, że jest inaczej. Jego zachowanie było pozbawione jakiegokolwiek sensu i racjonalnej motywacji. Poległ cały wątek kultury brytyjskiej i za to mam największy żal, bo na pewno dałoby się z tego wyciągnąć dużo więcej. W ramach ciekawostki pojawia się za to Hugh Jackman. Niezawodni pozostają jednak Jedediah i Oktawiusz. Nawet bym powiedziała, że ich relacja wkracza na wyższy poziom. We wcześniejszych filmach być może nie zwróciłam na to uwagi, ale w tym pojawia się kilka spraw bardziej obyczajowych. Problemy Larrego z synem, wspomniana wyżej dwójka czy cały wątek strażniczki z Muzeum Brytyjskiego. Jednak to i tak nic w porównaniu ze sceną pożegnania Larrego i Teodora Roosevelta, granego przez Robina Williamsa. Ten film to jeden z ostatnich w jakich zagrał, a ta scena, sama w sobie była niesamowicie wzruszająca, a dokładając zaistniałe fakty nie sposób było nie uronić łzy. Żeby to jednej. I choć to jednocześnie straszne i smutne ten moment jest najlepszym fragmentem filmu.
Zaczęłam nie dość, że kompletnie od tyłu to przy okazji od części, która wypada najsłabiej. Chociaż mam ogromny sentyment do pierwszej części to moją ulubioną jest druga. Gdzie Larremu w przemierzaniu Muzeum Smithsonian partneruje Amelia Earhart. Ale w tej części pojawiają się same sławy: Napoleon, Iwan Groźny czy Al Capone. A także genialni mali Einsteini. Wrażenie robią niesamowite przestrzenie muzeum i fakt, że to kompleks kilkunastu budynków. Generalnie wszystkiego jest dużo, żeby nie napisać za dużo. Przyprawia o zawrót głowy. Ale pozytywnie.
Z pierwszej części pamiętam najmniej, bo oczywiście zabrałam się za pisanie, ale nie pomyślałam, że powinnam przedtem odświeżyć sobie pamięć i obejrzeć filmy jeszcze raz. Ale to nic, sprawdźmy co w takim razie zapadło w pamięć najbardziej. Na pewno poraził mnie fakt, że poprzednicy Larrego są źli. Nie spodziewałam się tego po nich, a miałam koło 10 lat. Podobała mi się książka z poradami jak sobie poradzić z ożywionymi eksponatami, a szczególnie z dinozaurem. Od początku polubiłam kowboja i Rzymianina, i oczywiście prezydenta. I Attylę. I innych bohaterów, w sumie do lubienia i śmiania się zostali stworzeni więc doskonale spełnili swoje zadanie.
Miłego tygodnia, M
Nie oglądałem w życiu tych filmów, aczkolwiek dużo o nich słyszałem :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńindywidualnyobserwator.blogspot.com
Oglądałam dwa wcześniejsze filmy. Zobaczymy może i powyższy obejrzę, ale szkoda, że wypada słabo :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te filmy :)) Już dawno ich nie oglądałam i chętnie na nowo je sobie przypomnę :))
OdpowiedzUsuńNajbardziej uwielbiam tą małpkę :)
Nie miałam okazji obejrzeć żadnej części, ale podobają mi się zdjęcia które dodałaś.
OdpowiedzUsuńOglądałam :) dobrze się bawiłam podczas seansów :)
OdpowiedzUsuń