Miałam zamiar napisać całkiem normalną recenzję "Ant-Mana" ale po obejrzeniu wiedziałam, że nie odda ona wszystkich pozytywnych uczuć jakimi obdarzyłam ten film i postanowiłam po prostu się pozachwycać. I chociaż polskie hasło promujące ( "Mały, ale wariat"- serio?!) jest żenujące to obraz jest naprawdę sympatyczny. Plaster na serduszko po ostatnich "Avengersach" i dowód na to, że więcej zwykle oznacza gorzej.
Wpis zawiera spoilery, bo inaczej się nie dało.
Film kupił mnie całkowicie w momencie, gdy po rozłożeniu ładunków wybuchowych mrówki zostały ewakuowane, a nie zostawione na pastwę losu. Tak dobrze czytacie. Pomocnikami naszego głównego bohatera są cztery gatunki całkiem inteligentnych owadów. A gdy nie są na misji można wykorzystać je do osłodzenia herbaty albo podkręcenia monety.
W pierwszych scenach pojawia się postarzona Peggy Carter- byłam zachwycona, Howard Stark i odmłodzony Michael Douglas. Potem występuje już normalnie jako mentor naszego bohatera. Niedługo aktor bez udziału w superbohaterskim filmie przestanie się liczyć w Hollywood, ale mi osobiście to nie przeszkadza. A w drugiej scenie po napisach pojawia się Bucky. Te scenki są po to, aby zaostrzyć apetyt, udało się. (Wpis był pisany przed D23 a biorąc uwagę co tam się działo to Marvel bardzo sprytnie podsyca atmosferę niecierpliwego oczekiwania) Gdybyście się zastanawiali co robić przez ten czas oczekiwania to moją ulubioną rozrywką jest szukanie polskich/polsko brzmiących nazwisk wśród twórców filmu.
Główny bohater Scott Lang wcale nie jest grzecznym typem, właśnie co wyszedł z więzienia i ma zamiar się zmienić dla swojej córki. Postanawia nigdzie się już nie włamywać i niczego nie kraść. Zgadnijcie jaką dostaje superbohaterską misję. Tak, dokładnie. Włamać się i coś ukraść.
Poza tym zadaje pytanie, które pojawia się w głowie każdego widza- "Dlaczego tak właściwie nie zadzwonimy po Avengersów?".
A Avengersi się pojawiają w filmie. Dobra jeden, ale najlepsze jest to, że budynek, który miał być starym magazynem TARCZY, został nową siedzibą Avengersów, a nasz bohater ma się tam dostać. Dodajmy dwa do dwóch i wyjdzie nam pojedynek Ant-Mana i Falcona. Pierwszy zrobił na drugim duże wrażenie i wzbudził zainteresowanie. Pociągnijmy nasze równanie dalej. Ant-Man ma pojawić się w nowym "Kapitanie Ameryce", którego obsada i tak bardziej przypomina Avengers 2.5 albo i nawet 2.9. Poza tym kino w moim mieście jest tak opóźnione, że w kreskówce "Avengers" na któryś z kanałów Disneya Ant-Man zdążył się pojawić zanim obejrzałam film na dużym ekranie.
Scott tak w zasadzie nie potrzebuje przyłączać się do innej drużyny, bo ma swoją. Składającą się z byłych więźniów, specjalizujących się w komputerach, transporcie i byciu podjaranymi. Razem tworzą naprawdę dobry team choć gdy zabierają się do pracy Hank Pym ma ogromne obawy co do powodzenia misji. Do tego Luis ma niesamowity dar do opowiadania i przeprowadzania retrospekcji. Odrobinę irytujący, ale koniec końców zabawny.
Na film wyjątkowo przyjemnie się patrzy, zdjęcia są naprawdę dobre. Jednak dopiero z perspektywy mrówki można w pełni docenić jego geniusz. Pierwsza próba w kombinezonie i od razy bohater rzucony zostaje na głęboką wodę, dostaje się do odkurzacza, ma bliskie spotkanie ze zwierzątkiem i butami. To bardzo niebezpieczna robota. Trzeba też wytrenować sobie mrówki co może zaowocować licznymi dziurami w ogródku. A siniaki zapewni ćwiczenie polegające na przeskakiwaniu przez dziurkę od klucza. Gdy jednak opanuje się kombinezon to sceny walki z ciągłym zmniejszaniem i zwiększaniem się naprawdę robią wrażenie.
Jaki jest najlepszy prezent na urodziny małej księżniczki? Paskudy królik, którego pokocha od pierwszego wrażenia. Pies to zbyt mainstreamowe zwierzątko? Co powiesz na ogromną mrówkę. Z powiększaniem trzeba jednak uważać, bo można niechcący zrobić dziurę w ścianie ogromną kolejką. Chyba, że czołg przy kluczach to nie zwykły breloczek, a pojazd mogący uratować życie.
Wszystkie gify znalezione zostały na tumblrze. |
A na koniec dwie nie tak bardzo zachwycające sprawy. W filmie zdecydowanie za mało jest tego złego. Jego charakter jest zarysowany, jest dość wyrazisty i od razu wiadomo dlaczego stał się taki jaki jest, ale nie czuje się prawdziwego zagrożenia z jego strony. Chociaż te żółte kombinezony i prezentacja tego co mogą zdziałać robi niepokojące wrażenie. Samej postaci Darrena Crossa jest jednak naprawdę niewiele. Druga sprawa Hope. Od początku miałam wrażenie, że jest ona w filmie tylko po to, aby Scott miał parę. I już miałam nadzieję, że to nieprawda, ale niestety zostałam wyprowadzona z błędu. Nie podoba mi się także to co sugeruje pierwsza scena po napisach.
LOVE, M
Plusy i minusy jak zawsze coś jest nie tak. Pomimo tego może uda mi się go obejrzeć.
OdpowiedzUsuńChciałabym obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie gustuję w tego typu filmach, ale tak mnie zachęciłaś, że jakby był jeszcze w kinach, to bym poszedł. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMuszę to obejrzeć :) ciekawe czy grają Anty-mana jeszcze w kinach? :)
OdpowiedzUsuń