sobota, 3 marca 2018

Siła pamięci - Goblin

Hello!
Już dawno odkryłam, że lubienie jednej rzeczy prowadzi do lubienia kolejnej i dalej, aż później okazuje się, że świat jest zaskakująco mały, wszystko do siebie nawiązuje, a szukanie tych nawiązań jest super. Było tak trochę w przypadku dramy Goblin, tylko bardziej.


Bo siedząc, gdzieś w okolicach związanych z kpopem, jeśli wyjdzie się o krok ze świata tylko teledysków i płyt i zacznie się interesować telewizją i programami nie sposób nie natknąć się na nawiązania do tej dramy, często wcale niesubtelne. Moje pierwsze zetknięcie się z czymś związanym z Goblinem to piosenka Stay with Me, którą kocham i uwielbiam i która powinna zdobyć wszystkie nagrody, którą pokazywałam na facebooku bloga chyba ze 3 razy i która w moim odczuciu jest najbardziej utożsamiana z tą dramą. Jeśli gdzieś ma się pojawić coś związanego z Goblinem, to na 98% podkładem muzycznym będzie właśnie Stay with Me. A jak wspominałam nawiązań do tej dramy jest mnóstwo. 

A zabranie się za nią zajęło mi ponad pół roku. Długo. Tym bardziej, że wiedziałam, że będę ją lubiła, ba, nawet wiedziałam, którą postać będę najbardziej lubiła i miałam świadomość, że to bardzo dobra, jedna z najlepszych dram. I totalnie rozumiem czemu wszyscy zakochali się w Goblinie i nie zdziwię, jeśli zgarnie jeszcze kilka (bo ma już 4 nagrody, plus OST ma nagrody i aktorzy zgarniają nagrody) nagród dla najlepszej czy najbardziej lubianej dramy. 


Sama drama (czy też Guardian: The Lonely and Great God) opowiada o nieśmiertelnym Goblinie, którego żywot zakończyć może tylko jego panna młoda (bride). Goblin mieszka razem z Grim Reaperem (nie będę tego tłumaczyła na polski ani innych terminów, po pierwsze, bo oglądałam dramę z angielskimi napisami, a po drugie po polsku brzmi to bardzo nienaturalnie i niekoniecznie oddaje to co znaczą te słowa), a bride Goblina jest Eun-tak zaskakująco optymistyczna uczennica szkoły średniej. Do tego mamy jeszcze bohatera imieniem Deok-hwa, który pochodzi z rodu opiekującego się Goblinem oraz Sunny właścicielkę restauracji. 

Od samego początku wiemy, że Goblinowi zależy na znalezieniu bride, bo ma dość życia i chciałby je zakończyć. Nie trudno się domyślić, że gdy faktycznie ją odnajduje, odchodzi mu ochota na kończenie życia. Więc na tym wątku tak naprawdę nie można było za wiele rozegrać, bo gdyby ktoś próbował, to trzeba by mu zarzucić wątpienie w inteligencję widzów. Ale coś w dramie dziać się musi i się dzieje. Okazuje się, że Eun-tak zaskakująco dobrze zdawała sobie sprawę, że ma zostać żoną Goblina i od dawna była pogodzona ze swoim losem. A najbardziej zaskakiwało to Goblina. I właśnie na tym zbudowane jest pierwsze 6-7 odcinków. I to działa, bo scenarzyści mieli pomysł na kilka dodatkowych motywów, które raz są gdzieś w tle, raz wychodzą na pierwszy plan, ale wszystkie doskonale do siebie pasują. Jest uroczo, ale nie za słodko i bardzo zabawnie. 

 To jest moja absolutnie ulubiona linijka tekstu w całej dramie.

Chociaż postać Eun-tak łatwo mogła zostać jedną z najbardziej irytujących bohaterek to naturalność i pogoda ducha jest w jej przypadku niewymuszona i widać, że nauczyła się żyć w taki sposób, bo los nie był dla niej łaskawy. Duże uznanie należy się aktorce, którą ją grała, czyli Kim Go-eun, bo naprawę udało się jej oddać lekkość i entuzjazm tej postaci. Trzeba jednak napisać, że odrobinę niknie prze starszych kolegach i koleżankach aktorach. 

Trudno napisać coś o Goblinie oprócz tego, że każda inna typowa postać byłaby zirytowana zachowaniami Eun-tak, a on był szczęśliwy. Naprawdę, chyba nie ma ani jednej sceny, gdy jest on na nią naprawdę zły, a miałby powody. Goblin jest szczęśliwy, że odnalazł narzeczoną i bardzo dużo się uśmiecha. A gdy to robi kwitną wiśnie i brzoskwinie choć by w środku zimy. Jedną z rzeczy, która najbardziej podobała mi się w tej postaci było właśnie to, że pogoda reaguje na jego nastroje. Gdy jest smutny pada deszcz, gdy chce zwrócić na siebie uwagę to sprawia, że księżyc jest czerwony. Ogólnie bardzo kocha swoją pannę młodą. 


Grim Reaper aka moja ulubiona postać. Plus to przyjaciel Goblina i wszelkie ich interakcje warte są uwagi i po prostu przezabawne. Mogłabym obejrzeć oddzielną dramę o ich codziennym życiu i prawdopodobnie byłaby to jedna z najlepszych komedii, jakie w życiu widziałam. Ale Grim Reaper skrywa więcej tajemnic niż Goblin przez co jest bardziej interesujący od głównego męskiego bohatera.

I tu mogę przejść do kryzysu, który drama ma mniej więcej w połowie. Jak napisałam wyżej, znalezienie panny młodej nie było trudne, ale trudne byłoby wypełnienie 15 ponadgodzinnych odcinków odkładaniem kończenia życia Goblina. Koło siódmego odcinka zaczyna się robić nudnawo. Nawet przewidywanie co wydarzy się dalej robi się nieciekawe. Na szczęście scenarzyści wychodzą z dołka i zaczynają w pełni wykorzystywać potencjał, który wynika z faktu, że Goblin żył tysiąc lat wcześniej i jego przeszłość jest ciekawa. I to odkrywanie przeszłości to także jeden z lepszych, choć momentami naciąganych, elementów dramy. Ale tu się zaczyna pole do napisania niechcący jakiegoś spoilera, a tego chciałabym uniknąć. A to połączenie historii i teraźniejszości jest fascynujące i odbywa się pewnymi raz mniejszymi, raz większymi krokami i nie chciałabym odbierać niewątpliwej przyjemności z ich poznawania. 


Niestety drama do końca już nie osiąga poziomu, który miała w pierwszych odcinkach. Niektóre wydarzenia z ostatnich odcinków są naciągane i nawet ja na dramę przedramatyzowane. Choć z drugiej strony są zaskakujące. Ale serial traci na naturalności i gubi gdzieś całą uroczą zabawność. I można by się tak przerzucać co z jednej strony, co z drugiej, bo z takim opisem fabuły mniej więcej wiadomo, że z Goblinem będzie musiało się coś stać, pytanie tylko co i jak. Ale tu znów spoilery. 

Wrócę więc do dobrych stron. Czyli Grim Reapera, który jest cudną postacią. Jest przezabawny, nie tylko w interakcjach z Goblinem, przeuroczo nie ogarnia sytuacji społecznych i jego spotkania z Sunny są lekko dziwne. Mogłyby być żenujące, ale zarówno na poziomie scenariusza jak i gry aktorskiej są zaskakująco prawdopodobne w całej swej niezwykłości. Druga sprawa dzięki pracy, którą wykonuje Grim Reaper dramę wypełniają wzruszające scenki przejścia z jednego świata do drugiego. To też udało się znakomicie, bo nie jest smutne, a jest właśnie wzruszające. Delikatna, ale istotna różnica. I Lee Dong Wook jest świetnym aktorem jego miny są mistrzowskie, a ma kilka okazji, żeby naprawdę się popisać.

Poza tym chociaż odcinki są ponad godzinne, to całą dramę ogląda się jak bardzo długi film. Oczywiście, że wolałabym krótsze epizody, ale w przypadku Goblina nie ma poczucia, że epizody są zapchane niepotrzebnymi rzeczami i trzeba przyznać, że zawsze kończą się w idealnym momencie. 

Ponadto chciałabym aby wszyscy bohaterowie oddali mi swoje ubrania, czemu oni tak pięknie wyglądają zawsze. Z tym, że tu pojawia się pewien dysonans co do statusu materialnego głównej bohaterki, gdyż wiemy, że Eun-tak jest dość biedna, a potrafi mieć pięć różnych płaszczyków w ciągu jednego odcinka. Aż płaszczyki są piękne to inna sprawa...

7 komentarzy:

  1. Nie wiedziałam, ze są takie filmy :) Ale fajnie to opisałaś, zachęcasz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięć płaszczyków w czasie odcinka? To faktycznie jest na co popatrzeć :) a tak poważnie to nie oglądałam, ale może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  3. wiele dobrego słyszałam o tej dramie, jednak sama jeszcze się nie skusiłam na to by ją obejrzeć. Ostatnio niestety nawet brak czasu na to :C kurcze, muszę nadrobić. ;)
    buziaki
    obserwuje

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej podpisuję się pod recenzją, bo sama tak uważam :) Wszystko bardzo sprawiedliwie opisałaś i plusy i minusy. Po tej dramie nie wiedziałam za co się zabrać i czy znajdę coś co mnie równie mocno wciągnie. Na szczęście znalazłam ( m.in."Introverted boss"- strasznie się łączę z tą dramą i oczywiście polecam). A soundtrack "Goblina" genialny. Pofangirluję troszkę: Słucham "Stay with me" i widzę scenę z "pierwszym spotkaniem", a "Round and round" kojarzy mi się z duetem Goblin & Grim Reaper, ta scena z wyjściem po zakupy i motocyklistą xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dramę, o której piszesz na pewno sprawdzę, jak tylko znajdę czas :>

      Scena z motocyklistą była cudowna, reżyser mógł sprawić, że będzie żenująca, a wszyła niesamowicie zabawna ;)

      Usuń
  5. Goblin na chwilę obecną jest moją ulubioną dramą i boże, nie pamiętam kiedy ostatnio jakakolwiek drama wymusiła ze mnie morze łez xDDDD Ale tak czy siak, od roku nie udało mi się obejrzeć nic, co przebiłoby Goblina choćby odrobinę. Drama ma parę minusów, o których sama wspomniałaś, ale ta kreacja postaci i świetna gra aktorska, ost, gagi, wszystko to sprawiło, że serial sam w sobie jest magiczny i wspaniały. Ach, aż by się chciało zrobić re-watcha <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie bardziej płakałam na MoonLovers, ale jako drama Goblin jest dużo lepszy ^^
      Postaci i ich relacje oraz aktorzy to zdecydowanie największy plus <3

      Zrób!

      Usuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3