środa, 13 marca 2019

Daily Blog - Życie codzienne studentki filologii polskiej - środa

Hello!
Wpis jest dziś tak późno, ponieważ wróciłam z zajęć zmęczona i psychicznie, i fizycznie i nawet nie wiem, co bardziej. Prawdę powiedziawszy już myślałam, że wcale dziś wpisu nie będzie. Ale nie będzie lepszej okazji, aby napisać tu nurtujące mnie od początku tego roku akademickiego pytanie: jakim cudem w poprzednich dwóch latach potrafiłam być na uczelni i od 8 do 18 i od 9 do 20 i w różnych innych konfiguracjach, a w tym, gdy pomyślę, że muszę jechać na UG na 3 godziny zajęć to mam wrażenie, że jadę na jakieś roboty przymusowe. 


Jak wspominałam wczoraj, dziś powinnam mieć o 9.45 seminarium, ale zostało odwołane i dzięki temu miałam czas przeczytać artykuły na późniejsze zajęcia. O 11.30 mam wykład

Literatura dwudziestolecia międzywojennego / Literatura polska 1918-1989

na zmianę.  Dziś miałam ten pierwszy. Naprawdę staram się próbować polubić te zajęcia, ale nie idzie mi to dobrze. Chociaż wykład był całkiem zabawny. Najpierw prowadzący rzucał monetą, aby zadecydować czy lista będzie, czy listy nie będzie (była), a potem tematem wykładu miał być Leśmian, ale zeszliśmy gdzieś do tego, że początki kiczu były w romantyzmie, związków twórczości ludowej z discopolo aż do chemicznej (dys)utopii. Dygresje nie są mi straszne, ale w pewnym momencie zaczęło być to męczące. Przy czym bardzo lubię samego prowadzącego, który daje nam możliwość wypowiedzenia się i dyskusji, nawet jeśli tak bardzo odchodzimy od tematu.
Natomiast drugi wykład to bardziej wykład z historii polski niż literatury i faktyczne zaznaczenia tego, co ważne do egzaminu i mówienie "doczytacie to państwo w podręczniku". 

Po wykładzie mam albo okienko, albo ćwiczenia z literatury polskiej 1918-1989. Na którą mówimy, albo współczesna, albo od nazwiska prowadzącego więc jeśli będę pisała współczesna to mam na myśli te zajęcia. Bo ogólnie zajęcia z literatury współczesnej także są i to przez dwa semestry, tyle że na pierwszym roku. Omawialiśmy ten nieszczęsny Ślub Gombrowicza. I po pierwsze zajęcia okazały się trochę straszne, tak bardzo, że na następne przeczytam artykuł nie raz, nie dwa tylko trzy razy i zrobię z niego bardzo szczegółowe notatki - dziś też miałam, miałam nawet zdjęcia tego artykułu, ale nawet przeglądając go strona po stronie nie mogłam znaleźć informacji, o którą profesor pytał. Tym pytaniem trochę nas przestraszył (nie, nie jesteśmy do tego za bardzo przyzwyczajeni - prowadzący zwykle sprawdzają nasze przygotowanie w nieco mniej bezpośredni i osobowy sposób) i wystawił kilka minusów. Mnie akurat to nieszczęście nie spotkało, bo koleżankom (i chwała im za to) udało się trochę prowadzącego zagadać i reszta zajęć się już jakoś potoczyła. Trzeba przyznać, że ciekawie, bo na koniec okazało się, że Gombrowicz w Ślubie odnosił się do kwestii zła bez autora, fenomenu zła rozproszonego i podobnych kwestii. I zastanawialiśmy się, czy pani sprzątaczka sprzątająca cele z krwi po torturach jest w jakimś stopniu winna, a to tylko jeden z przykładów. Wyszłam z tych zajęć z bolącą głową, w takim moralno-etyczo-metaforycznym sensie. Poza tym bardzo żałowałam, że nie znałam kontekstów wcześniej, bo lektura byłaby może nie tyle przyjemniejsza, co na pewno lepiej zrozumiała. 

A później były ćwiczenia z dwudziestolecia. Na pewno mniej filozoficzne, ale naszym brakiem rozmowności chyba trochę zdenerwowaliśmy prowadzącego (który jest ogólnie jestem z doktorów, których lubię najbardziej na tych studiach) i trochę 'zagroził', że zmieni formę zajęć, aby każdy bardziej brał w nich udział. Nie jesteśmy tym zachwyceni, ale w sumie to zrozumiałe, bo naprawdę niedużo odzywamy się na zajęciach. Na dziś mieliśmy przeczytać Cudzoziemkę oraz część I Nocy i dni. Omówiliśmy tylko Cudzoziemkę, o Barbarze porozmawiamy za dwa tygodnie, gdyż za tydzień środka jest wola (alleluja!), bo jest święto UG i mamy dzień rektorski. 
Taki cytat z zajęć: "Państwo oczywiście znają mit o Arachne i Atenie, bo jest w szóstej części Przemian Owidiusza". Całkiem możliwe, że o nim słyszeliśmy, ale ta konsekwencja logiczna, że go znamy, BO jest w 6(!) części Przemian. Ale to tylko przykład i to naprawdę łagodny, bo pan prowadzący często rzuca tytuły i nazwiska, które słyszymy pierwszy raz w życiu i mówi "Oczywiście państwo to czytali! Oczywiście państwo to znają!" A my patrzymy się po sobie i zastanawiamy, czy prowadzący tak na poważnie  czy jednak wie, że my tego nie znamy. 

Wróciłam z zajęć potwornie zmęczona. Włączyłam sobie Płaska Ziemia - Poważna Analiza na kanale SciFun, bo ostatnio temat płaskoziemców bardzo mnie interesuje. Chociaż bardziej interesuje mnie zbijanie ich argumentów przez kuloziemców. Wspominałam o filmie na Netfixie ne ten temat - i, o ile propaganda płaskoziemców zdołała mnie ogólnie zainteresować, sam film jest bardzo mało przekonujący, a jego oglądanie męczące. Nie wspomniałam o tym wczoraj, ale gdzieś pomiędzy jedną częścią analizy SciFun a drugą obejrzałam też film Apollo 13. Ale jestem też chyba zmęczona tym, że w ostatnim czasie dzieje się dużo dziwnych rzeczy dookoła. Ten rozbity samolot (dobrze, że już chyba wszyscy je uziemili - chociaż niektórym krajom dość długo to zajęło - widać niektórzy nie oglądali Katastrofy w przestworzach, dwa tak podobne wypadki, a Boeing mówi, że wszystko jest w porządku, no chyba nie), ostatnio w szkole moich młodszych braci był poważny alarm i ewakuacja, bo ktoś postanowił sobie zrobić głupi żart, a teraz to nie czas na głupie żarty z terroryzmu, ta sprawa z porwaniem w Białymstoku, a dziewczynkę z mamą znaleziono w okolicach mojego rodzinnego miasta, muszę też napisać, że trochę przejmuję się ogromnym skandalem, który wybuchł w Korei. To wszystko oczywiście nie ma za mną nic wspólnego, nic nie mogę na to poradzić i w ogóle nie powinnam o tym myśleć, ale to wszystko jest dziwne. Ah i jeszcze Facebook i Instagram mają dziś problem z działaniem. Dziwny dzień.

To jeszcze nie do końca koniec daily blogów, ostatni pojawi się w niedzielę. Jeśli macie jakieś pytania to zachęcam do zostawienia ich w komentarzach. M

1 komentarz:

  1. Ja bym jednak filologii polskiej w życiu nie mogła studiować :D. Bo czytać uwielbiam, ale tylko to, na co akurat mam kaprys ;). I nigdy nie jest to np. Gombrowicz :D.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3