poniedziałek, 11 marca 2019

Daily Blog - Życie codzienne studentki filologii polskiej - poniedziałek

Hello!
Zwykle po mniej więcej pierwszym miesiącu kolejnych semestrów na studiach opisywałam wrażenia z poszczególnych zajęć i jak widzi mi się aktualnie studiowanie. Ale w poprzednim semestrze wpadam na trochę inny pomysł i możecie poznać go tu: Wiersz jest hieroglifem, ale nie wiadomo czy krzyżem, czy ołtarzem, czyli wrażenia po trzech tygodniach piątego semestru filologii polskiej. 
I przychodzę z szóstosemestralną realizacją daily blogów. 


Fajerwerków nie będzie, bo w przeciwieństwie do ilości zajęć na szóstym semestrze zarządzania instytucjami artystycznymi, na polskim mamy ich naprawdę niewiele. A specjalizacja nauczycielska ma jeszcze mniej, bo wszystkie zajęcia w jej ramach zrobili w pięć semestrów. Moja i dziennikarska ma trochę gorzej. 

W poniedziałki mam zajęcia z prawa autorskiego i wydawniczego. Miałam przez moment pomysł, aby spróbować przepisać ocenę z ZIArtu, bo miałam tam podobne zajęcia, ale w sumie cieszę się, że tego nie zrobiłam. Bo skupiamy się na trochę innych kwestiach. Nie żebyśmy specjalnie szczegółowo się w te tematy zagłębiali, ale są przynajmniej inne. Dziś na przykład mieliśmy prezentację o wizerunku i ochronie dóbr osobistych.
Pani prowadząca nie sprawdza obecności i prawda jest taka, że co tydzień o 9 w tramwaju jadą na te zajęcia, zastanawiam się dlaczego jestem w tym tramwaju. Odpowiedzi nie znalazłam, ale dziś 8 osób i prowadząca zdecydowanie zwróciła na to uwagę. Poza tym zaliczenie tych zajęć to przygotowanie prezentacji (moja grupa ma za tydzień, a ja muszę przygotować jeszcze swoją część; nasz temat to obowiązki dziennikarzy) oraz test, z którego trzeba mieć 3. Problemem osób, które nie chodzą na zajęcia jest to, że nie wiem kto będzie tak chętny, aby im przekazać, na które zapisy ustawy zwrócić uwagę. A prowadząca na zajęciach mówi wyraźnie zaznacza, co do testu jest istotne. 
Dzisiejsze zajęcia skończyły się koło 11.30. Zwykle jest to 12 lub 13. To trochę więcej niż standardowe 1,5h i plan jest taki, aby dzięki temu skończyć je przed Wielkanocą. 

W akademiku byłam koło 12.30. Przejrzałam internet. Dla osoby śledzącej koreańskie teledyski 11 i 16 to kluczowe godziny, bo wtedy publikowanych jest ich najwięcej. Wrzuciłam nowy klip Epik High na stronę bloga na Facebooku, gdzie serdecznie zapraszam, a teledysk polecam, bo jest niesamowity, piosenka ma tytuł Lovedrunk. Poczytałam plotki i trochę się nimi pomartwiłam, bo są to bardzo złe wieści. Wypiłam jedyny słuszny koktajl (kiwi+banan+szpinak), włączyłam Romance Is a Bonus Book i miałam godzinę na hulahopowanie. Później próbowałam dokończyć dokument o płaskoziemcach na Netflixie, ale zupełnie nie idzie mi oglądanie. Więc zabrałam się za sprzątanie, a później za dokończenie książki do licencjatu. To ostatnio idzie mi znakomicie, ale o procesie pisania i zbierania materiałów do pracy będzie osobny wpis i już się nie mogę go doczekać. I zrobiło się koło 15.30. Co oznaczało, że musiałam ogarnąć prawdziwy obiad i zbierać się na kolejne zajęcia. 

Fakt, że na 17 mam jeszcze wykład jest jedynym wytłumaczeniem dlaczego powyższy akapit to takie drogi pamiętniczku. Ta dziura, którą mam w poniedziałki nie jest szczególnie wygodna. Trudno wziąć się w niej za porządną naukę, zostawanie w bibliotece też zupełnie mi się nie widzi i dlatego wracam do akademika. Wykład na który muszę jechać na 17 to wykład międzywydziałowy. Zdecydowałam się na wykład prowadzony przez tę samą panią, do której chodziłam (chodziliśmy w sumie, bo poszliśmy całym kierunkiem) na ZIArcie. A wykład ma tytuł: Celebryci, regularsi – outsiderzy – czyli społeczny świat blogosfery. I siedzę tak na tym wykładzie i boję się dekonspiracji. Chociaż chyba niepotrzebnie, dziś jedna z dziewczyn pochwaliła się, że ma bloga kulinarnego i pani prowadząca też zachęcała się do dzielenia swoimi blogami. Może poczekam, aż będziemy mówić o blogach kulturalnych. Kulturowych. 

Ogólnie pani pokazuje nam różne blogi od tych bardzo oczywistych do tych mniej oczywistych, a często ciekawszych. Sama zbieram dzięki temu też materiał do wpisu Blogerzy książkują. I liczę, że dowiem się wiele, wiele o działaniu blogosfery. Do tej pory zostałam przekonana do korzystania ze Zbloogowanych, ale liczę na kolejne odkrycia. 
Poza tym odkryłam, że te zajęcia są doskonałe do ćwiczenia multitaskingu i słuchając, i zerkając na ekran, przepisuję notatki z literatury współczesnej. Gdy jestem w akademiku nie idzie mi to tak dobrze. 

Do akademika wróciłam dobrze po 19, bo zahaczyłam jeszcze o sklep. Zjadłam kolację i zabrałam się za pisanie tego wpisu. Myślę, że po jego opublikowaniu opiszę jeszcze w licencjacie książkę, którą skończyłam wcześniej czytać. Pod warunkiem, że przeniosę laptop z szafki przy łóżku na biurko.

Pozdrawiam, do jutra i jak zawsze zachęcam do zostawiania pytań, bo uwielbiam na nie odpowiadać!
M

3 komentarze:

  1. Ciekawe pomysł na wpis. Fajnie poznać kawałek Twojego codziennego życia. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz bardzo fajne przedmioty :) myślę, że odnalazłabym się na takich studiach. Ale zawsze bardziej ciągnęło mnie do języka angielskiego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wykład o blogosferze brzmi świetnie :D
    Choć osobiście chyba nie odważyłabym pochwalić się blogiem przed wykładowcą fajnie jeśli się na to zdecydujesz ;)
    W ogóle chętnie przeczytałabym wpis o nietypowych blogach

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3