Na Kapitan Marvel poszłam ostatniego dnia, którego była grana w kinie w moim mieście. Wyszłam z tego filmu i pomyślałam: "No, fajny film, dobrze się go oglądało." Dokładnie tyle. Całą drogę powrotną zastanawiałam się co o nim napiszę, bo a) rozstrzyganie, czy to feministyczny film ani trochę mnie nie interesuje, podobnie jak ogólnie cały dyskurs, który się wytworzył wokół tego filmu, zanim jeszcze on trafił do kina; b) to nie jest bardzo niesamowity i zachwycający film. Jest bardzo dobry, ale mało porywający.
Może od razu wyjaśnię punkt b. Bedą spoilery. Ten film jest za prosty. A dokładnie moment, gdy Carol dowiaduje się, że to Kree są źli i postanawia pomóc Skrullom jest za łatwy. Tam nie widać żadnego wahania, zastanowienia, prawie nic - niby coś tam pokazali, ale wybrzmiało to bardziej jako ogólne hasło niesienia dobra. A biorąc pod uwagę, że Carol tak naprawdę powinna być bardzo, bardzo skołowana i ogólnie nie wiedzieć komu ufać, to psychika bohaterki jest dość słabo zarysowana w tym względzie. Myślę, że na przechodzenie Carol z jeden strony barykady a drugą mogło zostać poświęcone więcej czasu ekranowego. Plus, dla mnie większym zaskoczeniem był fakt, że doktor Lawson okazała się Kree, niż że Carol zmieniła strony. (Przy czym nie znam komiksów, a zwiastuny oglądam zasadniczo tylko pierwsze - nie lubię wiedzieć przed filmem zbyt dużo).
Poza tym to naprawdę sympatyczny film, w którym razem z bohaterką próbujemy poukładać sobie jej życiorys w głowie. Dzieje się zasadniczo na 3 płaszczyznach czasowych: dwóch na Ziemi i jednej w kosmosie. Postać Carol ma też tę ogromną zaletę, że jest pilotką, co oznacza, że w filmie były samoloty. Oraz kwestie tego, że kobietom niełatwo było pilotami zostać, ale udawało im się to. Ogólnie te sprawy bardzo wpisują się w moje ogólne zainteresowania więc bardzo cieszyłam się, że tak bardzo to pasuje.
Ogólnie ogląda się go przyjemnie, nawet rozważyłabym pójście jeszcze raz, ale trudno było mi naprawdę zaangażować się emocjonalnie w tę historię. Chociaż przyjaźń Kapitan Marvel i Nicka to być może najlepszy element tego filmu. Oraz kot. Poza tym chyba wszyscy już zdążyli powiedzieć wszystko na temat tego filmu.
Czekam bardzo, aby zobaczyć ją w kolejnych Avengersach.
LOVE, M
Wczoraj byłam w kinie na tym filmie. BAAARDZO mi się podobało <3
OdpowiedzUsuńKot?! To jednak muszę to szybko obejrzeć ;)
OdpowiedzUsuńA tak na serio to tak długo się wybieram na ten film że chyba jednak będę zmuszona obejrzeć go w domu na kanapie. Szczególnie że niezbyt mam teraz czas wybrać się do kina :(
Mam bardzo podobne podejście do tego filmu co ty :)
OdpowiedzUsuńMiałam iść na to do kina, ale niestety słabo się rozeznałam czasowo i w moim kinie już nie ma...
OdpowiedzUsuńOsobliwe Delirium
Oj, tak, kot wręcz skradł cały film. ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście trochę za szybko uporała się z tą zmianą stron i kwestią tego, komu w ogóle ufać. Poza tym jednak film bardzo dobrze się oglądało. I dowiedzieliśmy się dlaczego Fury stracił oko...