niedziela, 9 czerwca 2019

Zobaczyć wszystkie strony - One More Time

Hello!
Wcale nie miałam zamiaru oglądać One More Time albo Raz po raz, bo pod taką nazwą wyświetliło mi się na Netflixie. Miałam tylko zerknąć na jeden odcinek, bo akurat nie było nic lepszego pod ręką. Ale odcinek trwał tylko nieco ponad pół godziny, wszystkich było 8, więc obejrzałam je prawie na raz.




W swoich założeniach One More Time nie jest szczególnie odkrywcze: mamy tu motyw dnia świstaka oraz dość prosty przekaz, że bycie samolubnym=bycie dupkiem. Oraz że należy cieszyć się z tego, co mamy, nie brać relacji z ludźmi za coś oczywistego, doceniać życie. Trochę banały i wydawać by się mogło, że nie ma szans, aby z takiego punktu wyjściowego powstało coś naprawdę ciekawego. A tu niespodzianka. Bo One More Time umie budować napięcie, daje widzowi małe zaskoczenia i choć części rozwiązań fabularnych można się domyślić, to nie zmniejsza radości z oglądania. One More Time jest raczej jak układanka - cieszysz się, że puzzle do siebie pasują, chociaż masz wzór tego jak powinny być złożone. 


Pierwsze odcinki są zabawne, chociaż ma się ogromną ochotę krzyczeć na głównego bohatera, bo do sympatycznej postaci bardzo mu daleko. Ale o to chodzi, bo musi on przejść swoją drogę. Okazuje się też, że niekoniecznie to najbystrzejszy chłopak, bo czasami zrozumienie dlaczego coś się stało, zabiera mu bardzo dużo czasu. Druga kwestia jest też taka, że widz wie więcej niż bohaterowie. Albo mu się tak czasami wydaje i musi czekać do następnego odcinka, żeby zostać wyprowadzonym z błędu. One More Time ma wiele niewielkich zaskoczeń, które bardzo urozmaicają oglądanie. Poza tym to naprawdę bardzo wciągająca drama, nawet nie dlatego że chce się wiedzieć, czy bohaterowie się zmienią i wydostaną się z zapętlenia, ale dlatego że to, co dzieje się w kolejnych dniach jest fascynujące. W pewnym sensie, bo nasz bohater przechodzi przy tej okazji chyba wszystkie możliwe stany emocjonalne.


W tym miejscu wypadałoby wspomnieć o aktorach. W rolę głównego bohatera wciela się Kim Myung Soo, czyli L z zespołu Infinite, a w jego dziewczynę Yoon So Hee. Słyszałam i czytałam, że L to jeden z najlepszych idoli-aktorów i wystarczyło zobaczyć te 8 odcinków, aby wiedzieć, że to prawda. W One More Time ma dużo do grania i to nie tylko dlatego, że Yoo Tan to główny bohater, ale też z powodu, jak wielką skalę emocji w trakcie powtarzających się dni musi pokazać. Natomiast gra dziewczyny głównego bohatera, czyli Da In na początku bardzo mnie nie przekonywała. Później też nie zdołała do końca, ale w pewnym momencie dramy, której jeszcze innym tytułem jest The Day After We Broke Up, wyjaśnia się czemu, być może, został wybrany taki a nie inny sposób portretowania tej postaci.


Podsumowując, jeśli macie chwilę czasu i ochotę na coś miłego i ciekawego i przy okazji nie za długiego do oglądania, to polecam One More Time z czystym sumieniem.

Trzymajcie się, M

2 komentarze:

  1. Po twojej recenzji obejrzałam całość w dwa dni i w większości zgadzam się z twoją opinią (choć mi akurat gra Da In pasowała)
    Bardzo podobał mi się powód tych pętli czasowych, (spodziewałam się czegoś oklepanego jak MAŁY SPOILER obowiązku uratowania umierającej osoby) w ogóle przeszłość Da In była ciekawym zaskoczeniem.
    Zakończenie było dziwne i nie do końca je ogarnęłam
    SPOILER




    To był świat w którym się nigdy nie spotkali? To czemu Da In żyła? Czy może zamiast rodziców Da In umarł ojciec głównego bohatera? A co z jej guzem mózgu?

    OdpowiedzUsuń
  2. ''W rolę głównego bohatera wciela się Kim Myung Soo, czyli L z zespołu Infinite ''

    właśnie Kim Myung Soo uwielbiam
    warto zobaczyć go w innych rolach
    nie zawiedziecie się

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3