Hello!
Podobno wstępy dobrze pisać na końcu, bo wie się, co już jest w reszcie tekstu. A ja tym razem mam wyjątkowy problem, jak zapowiedzieć recenzję opisywanej dziś książki. Więc może tylko napiszę, że jeśli tematy szeroko pojętego wykorzystania seksualnego, traumy, ogólnej przemocy nie są dla Was - raczej nie czytajcie dalej. Poniżej zamieszczam jeszcze opis książki ze strony wydawnictwa.
Tytuł: Raj pierwszej miłości Fang Si-chi
Autorka: Lin Yìhan
Tłumaczka: Aleksandra Woźniak-Marchewka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Yumeka
Jedna z najważniejszych powieści ruchu #MeToo w Tajwanie. Poruszająca historia wykorzystanej seksualnie uczennicy dogłębnie, niekiedy boleśnie, rozważa wpływ traumy na psychikę i obrazuje patologie istniejące w tym regionie.
Trzynastoletnia Fang Si-chi pochodzi z zamożnej rodziny, świetnie się uczy i spędza całe dnie z najlepszą przyjaciółką. Jej błyskotliwy umysł przyciąga uwagę pana Li – powszechnie poważanego nauczyciela literatury. Za propozycją prywatnych korepetycji kryją się potworne intencje, których nie jest świadoma dziewczynka ani jej bliscy. Przemoc i uprzedmiotowienie kobiet wydają się wszechobecne – na kartach powieści ujawniają się w sposobie myślenia bohaterów, systemie edukacji, a także w małżeństwie.
Opis pochodzi ze strony wydawnictwa, polecam tam zajrzeć, bo są tam także ostrzeżenia.
Najpierw podzielę się pierwszymi wrażeniami, które wywarł na mnie fragment, którego korektę robiłam na potrzeby materiałów promocyjnych wydawnictwa w 2022 roku.
Są w tej książce zdania jak diamenty: błyskotliwe, metaforyczne, twarde, bezpośrednie, okrutne. Czasami w jednym akapicie, czasami rozbite, ale błyszczą tak samo.
Pierwsze zetknięcie z tą książką nie jest łatwe - to strumień świadomości - trzeba go przyjąć, jakim jest i bardzo się skupić. Czasami ma się tak, że gdy pracuje się przy jakimś tekście po 3 czytaniu ma się go dość - nie tutaj. Tutaj z każdym czytaniem dostrzega się więcej sensu, więcej planowania, założenia i znaki zapowiadające, co się wydarzy. I biorąc pod uwagę, o czym jest ta książka, to naprawdę przerażające.
A teraz co myślę, o całym Raju pierwszej miłości Fang Si-chi.
Sądziłam, że wiem, czego się spodziewać po reszcie tej książki, ale jest ona jeszcze bardziej przerażająca i zaskakująca, niż sądziłam. I to w złym tego znaczeniu niestety, bo okazuje się, że zło i wykorzystanie nie ma granicy i gdy wydawało się, że nie może być gorzej - jest.
Raj pierwszej miłości Fang Si-chi to brutalna książka. Napisać o niej, że autorka opisuje wszystko bez owijania w bawełnę, jest nieco mało literackie, ale jednocześnie nie ma lepszego określania ujmującego to, że do pewnego stopnia bohaterowie książki przyjmują to, co im się dzieje jako zwyczajne, nie nietypowe. Można by tu pisać o banalności zła, wielostopniowym systemowym wykorzystaniu i braku zrozumienia. To też bolesna lekcja empatii: nie bądźmy jak I-ting, uwierzmy, gdy usłyszymy. Jednocześnie widać, że brak zrozumienia wynika z braku wiedzy, ale wciąż reakcja przyjaciółki głównej bohaterki, na to, co jej się dzieje, jest potworna i jest jedną z najbardziej uderzających rzeczy w całej książce (a pamiętajmy, że to opowieść o wykorzystaniu seksualnym nastolatek - choć praktycznie dzieci, bo zaczyna się, gdy Si-chi ma 13 lat - przez nauczyciela).
Raj... porównywany bywa do Lolity, ale mam wrażenie, że jest tu wielka różnica. Lolitę napisał mężczyzna, Raj... jest prawdopodobnie (auto)biograficzną opowieścią autorki. Wydaje się, że taki dziwny rodzaj racjonalizacji, który można dostrzec w narracji, wynika właśnie z próby zrozumienia i poukładania własnych przeżyć. Mniej analitycznie - musiałam przerywać czytanie, bo poznawanie punktu widzenia nauczyciela wykorzystującego dziewczynki, w tym główną bohaterkę, jest przytłaczające i wprost obrzydliwe. I naprawdę trudno to tłumaczyć.
Jest jeszcze jedna ciekawa sprawa - prawdopodobnie wynikająca z tego, że autorka sama musiała ten temat dogłębnie przepracować, nie tylko wewnętrznie, ale także w społecznym kontekście. Otóż trudno napisać jakieś błyskotliwe spostrzeżenia czy rozpoznania o Raju..., bo autorka często zawiera je zupełnie wprost w narracji. Czasami są to te diamentowe zdania, o których pisałam wcześniej, a czasami zawiera je w dialogach lub bezpośrednich przemyśleniach bohaterów. Oczywiście można (i trzeba) dalej o książce rozmyślać, ale pierwsze spostrzeżenia zdecydowanie są już w Raju... ujęte.
Raj pierwszej miłości Fang Si-chi to także opowieść o zwodniczej miłości do literatury. Niestety to, co autorzy i autorki piszą i jak piszą, często nie ma nic wspólnego z ich życiem. A wiara w to, że literatura i sztuka ma dogłębny wpływ na człowieka i chroni go przed hipokryzją, jest niestety naiwna, romantyczna i niepotrzebna. Ale jednocześnie piękna. I jeśli narracja, czy autorka, Raju... w jakimś stopniu wykorzystała Lolitę, aby w swojej głowie usprawiedliwić to, co jej się przydarzyło/ to, co opisuje, to można być tylko przerażonym mocą literatury. Sam tekst jest natomiast nasycony przeróżnymi nawiązaniami do różnych klasycznych dzieł. Co ciekawe, w manifeście autorki, dołączonym na końcu książki, pisze ona, że cytaty i odniesienia bywają celowo niepoprawne - to ciekawy zabieg, który niejako zmusza do szukania tego, jak być powinno.
Jest jeszcze jedna rzecz zawarta w tym monologu odautorskim - a dotyczy zakochania i miłości. Częścią racjonalizacji i poukładania sobie sytuacji, w której znalazła się bohaterka, było postanowienie zakochania się w nauczycielu. Autorka twierdzi, że czytelnik powinien to dostrzec na kartach książki. I jeśli to było zamierzeniem autorki, to jej się nie udało. Widziałam raczej dziewczynę tkwiącą w traumie (w książce pojawia się nawet bardzo wprost motyw klatki - i bez wątpienia jest metaforą sytuacji naszych bohaterek) i pełną wątpliwości. Ona miewała nawet zaniki pamięci!
Zakończę tekst w tym miejscu, bo prawdopodobnie mogłabym o nim pisać jeszcze długo i jak wspominałam - warto byłoby przeczytać go jeszcze raz, bo na pewno dostrzeże się w nim więcej wątków i tematów, może jakieś nawiązanie stanie się jaśniejsze, a na pewno zauważy się więcej znaków zapowiadających kolejne wydarzenia.
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
Bardzo zajmująco i zachęcająco piszesz o tej książce, więc z ciekawością po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie Twoja recezja. Chętnie sięgnę po tą książkę
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji czytać tego typu książki i pewnie bym się na to nie zdecydowała, gdyby nie Twoja recenzja. Myślę, że po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńGdyby nie twoja recenzja, to nawet bym o niej nie pomyślała. A tak podoba mi się wspomniana brutalność i motywy zawarte. :)
OdpowiedzUsuńTo chyba nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, a czasem lubię sięgać po tego typu literaturę. Dlatego cieszę się, że napisałaś o tej książce i mam nadzieję, że uda mi się po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dam radę przeczytać, ale spróbuję. Nie kojarzę żadnej podobnej książki, a to, że jest ona w jakimś stopniu (albo w ogóle) autobiograficzna sprawia, że tym bardziej uważam, że powinnam ją poznać. Jakby autorce należało się, żeby ludzie dowiedzieli się o jej krzywdzie. Cieszę się, że napisałaś o tym tytule, bo pewnie nigdy bym się nie dowiedziała, że taka książka została u nas wydana.
OdpowiedzUsuń