środa, 28 czerwca 2023

Wrażenie domowości kontra rodzinne życie - Mądre matki, dobre żony. Kobiety w Korei Południowej

 Hello!

Jeśli dobrze liczę Mądre matki, dobre żony. Kobiety w Korei Południowej (2023) to trzecia po Koreańskich światach kobiet (2019, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego) i Przysłoniętym uśmiechu (2022, Wydawnictwo Czarne) książka na polskim rynku wydawniczym dotycząca kobiet w Republice Korei. Podchodziłam do Mądrych matek... jak pies do jeża, co jest dość normalną sytuacją w moim przypadku, ale tutaj jednak bardziej szczególną - bo chęć porównywania tej książki do Przesłoniętego uśmiechu jest wielka. Przypominam także wstęp do tej recenzji w postaci - Mądre matki, dobre żony. Kobiety w Korei Południowej - koreańskie bingo.

Mądre matki, dobre żony. Kobiety w Korei Południowej

Tytuł: Mądre matki, dobre żony. Kobiety w Korei Południowej
Autorka: Małgorzata Sidz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Spodziewałam się, że książka Mądre matki, dobre żony będzie bardziej skupiona na rozmowach, ale nie jest - w zasadzie są one wstawkami czy przerywnikami pomiędzy fragmentami dotyczącymi historii, kontekstu, kultury. Dla mnie nie była to bardzo odkrywcza lektura (chociaż wciąż dowiedziałam się paru nowych rzeczy, na przykład znałam określenie "tygrysie matki" - w odniesieniu do matek z Chin, ale z "helikopterowymi" spotkałam się po raz pierwszy), ale muszę przyznać, że książkę czytało się znakomicie i chociaż wiedziałam wiele, wciąż byłam zaciekawiona, co jeszcze przedstawi autorka. Poza tym przez samą treść po prostu się płynie, bo jest napisana w bardzo prosty, przystępny sposób. Dopracowanie tekstu i kilka pomysłów redakcyjnych sprawia, że to naprawdę ciekawa i niekiedy nawet lekko nieoczywista lektura.

Pomijając fakt, że sytuacja i pozycja kobiet w Korei nie jest najlepsza, a presja społeczna i konserwatyzm (lub jeśli ktoś woli określić to bardziej kulturowo neokonfucjanizm przenikający wszystkie aspekty życia) odciskają na kobietach ogromne piętno. Większość przywoływanych w książce kobiet, to osoby, które musiały ciężko pracować, znalazły się gdzieś pomiędzy swoimi ambicjami a oczekiwaniami rodziców, a przed ślubem niemalże nie ma ucieczki (wygląda na to, że lepiej wziąć ślub i się rozwieść, niż nigdy nie być mężatką).

Tonalnie książka ma dwa bieguny: jedzeniowo-domowa opowieść autorki o jej odczuciach na temat Korei Południowej w tym aspekcie oraz raczej smutnych opowieści Koreanek o ich życiu rodzinnym. I wydaje się, że istnieje tu nieprzekraczalna granica. Autorka może w Korei czuć się jak u siebie, doceniać babciną kuchnię, rozpisywać się o jedzeniu, ale nie dotyczy jej całe społeczne i kulturowe obciążenie, jakiemu poddawane są Koreanki. To nie jest zarzut, ale nie można ukryć, że pozycja dziennikarki z dalekiego kraju jest dosyć wygodna. W moim odbiorze (i im dalej w książkę, tym bardziej) następowało tu czasami pewne stracie w narracji: wrażeniem domowości odbieranym przez autorkę na ulicach i w punkach z jedzeniem Seulu kontra opowieściami o rodzinnym życiu jej rozmówczyń. Momentami wydaje się to nieco powierzchowne, ale w częściach dotyczących historii i kultury przedstawione jest wiele szczegółów i kontekstów, które nie są za często poruszane. Trzeba pamiętać, aby czytając, nieco oddzielać to, co autorka chce przekazać nam od siebie, to, jak kreuje kontekst kulturowy i historyczny Korei oraz umiejscowienie w tym wszystkim jej rozmówczyń. Nie powinno być to trudne, bo te części są od siebie wyraźnie oddzielone. 

W kontekście mam zabrakło mi trochę wprost informacji, że kobiety po urodzeniu dziecka przedstawiają się jako "mama tego i tego" (a męża przedstawiają jako "ojca tego i tego") i odniesienia do dramy SKY Castle. Małgorzata Sidz nie ucieka od popkulturowych nawiązań i innych odniesień. Tu może warto wspomnieć, że książka ma przypisy! Co prawda bibliograficzne (do książek i badań); brakowało natomiast przypisów do przywoływanych przez autorkę statystyk, ale książka ma też zgrabną bibliografię (gdzie niestety nie widzę źródeł, które mogą odnosić się do statystyk). Nie ma też informacji o latynizacji zastosowanej w książce (na minus) i koreańskie nazwy geograficzne są zapisywane zgodnie z wytycznymi południowokoreańskimi - co jest w porządku i są stosowane konsekwentnie, ale wypadałoby poinformować czytelnika o decyzji, że nie używa się polskich nazw przyjętych przed KSNG.

Mądre matki, dobre żony naprawdę podobały mi się do około 300. Potem poczułam, że ta naprawdę początkowo dobrze przemyślana i zaplanowana książka (jak mi się spodobało, w którym miejscu umieszczono wywiad z Borą Chung, bo świetnie przeprowadzał przez zmianę tematycznego środka ciężkości tekstu) trochę się rozwadnia i nieco traci tematyczne skupienie. Nie będę ukrywała, że doczytywałam ją odrobinę na siłę, bo bardzo zależało mi, aby ją szybko skończyć. W innym przypadku istniałaby szansa, że ostatnie 100-80 stron odłożyłabym na (może nie wieczne) długie niedoczytanie. Czego pewnie bym żałowała, bo na koniec autorka wspomina o radykalnym koreańskim feminizmie (szczególnie) internetowym, a ten temat bardzo mnie interesuje, więc żałuję również, że poświęcono mu stosunkowo bardzo niewiele miejsca.

Jedną z najciekawszych rzeczy, jaką daje mi pochłanianie każdej napotkanej książki o Korei, jest obserwowanie zmian w narracji o tym kraju lub tego, jakie nowe tematy są podejmowane. W przypadku Korei to: pojawianie się coraz większej liczby książek, że w Korei je się psy. To dla mnie o tyle zaskakujące, że jestem pewna, że ogólnie/stereotypowo jedzenie psów kojarzy się z Chinami nie Koreą. Sam temat nie jest zaskakujący jako taki, natomiast fakt, że ostatnio pojawia się w niemalże każdej książce już trochę tak. Ale może wynika to z działań rządu koreańskiego w tej sprawie i dlatego przenika to ostatnio tak bardzo do tekstów. Druga zamiana: z tematu samobójstw nastolatków (i koszmarnych statystyk) na temat samobójstw ludzi starszych (i także koszmarnych statystyk). Trzecim tematem jest wojna w Wietnamie i udział w niej Koreańczyków.

Mądre matki, dobre żony. Kobiety w Korei Południowej to na pewno jedna z lepszych i prawdopodobnie jedna z najprzyjemniejszych do czytania, ale niekoniecznie tematycznie oczywiście - chociaż na pewno to jakieś osiągniecie, aby książkę o trudnych aspektach kobiecego życia, napisać w tak przystępny sposób - książek o Korei Południowej na polskim rynku wydawniczym. Jest o wiele mniej chaotyczna niż podobne wydania, ale nie można zapomnieć o konieczności oddzielenia osobistych wrażeń i odczuć autorki na temat jej przebywania w tym kraju od realiów życia jej rozmówczyń. 

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Trzymajcie się, M

9 komentarzy:

  1. Wczoraj skończyłam jej słuchać w audiobooku. Zgadzam się, że końcówka jest trudniejsza i też miałam większy problem z motywacją do jej poznania. Odnosiłam wtedy wrażenie, że niektóre wątki się powtarzają - tak jakby te same informacje powtarzano niemal tymi samymi słowami. Niemniej dowiedziałam się bardzo wielu ciekawych rzeczy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo zachęcająco piszesz o tym tytule. Będę miała go na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię książki o Korei, jak również koreańską literaturę. Dlatego cieszę się, że napisałaś o tej książce, bo chyba o niej nie słyszałam, a widzę, że warto się nią zainteresować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejna książka wpisana na listę "do przeczytania" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się ciekawa lektura! Poszukam tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawa propozycja dla osób zainteresowanych kulturą i społeczeństwem koreańskim.

    OdpowiedzUsuń
  7. dobrze,że można poszerzyć horyzonty na temat jak żyję się w innych krajach, ale tak szczerze bez lukru.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znałam wcześniej tej pozycji. Na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. był czas, gdy mnie bardzo interesowała ta strona świata - teraz nieco mniej, ale i tak myślę, że jak złapię, to przeczytam

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3