"Dziewczyna z portretu" to pierwszy film z listy do obejrzenia, który już udało mi się zobaczyć. Napisałam, że film zapowiada się genialnie. I chyba miałam rację, ale nie w tej warstwie, którą miałam na myśli w tamtym momencie.
Od pierwszego ujęcia rzuca się w oczy fakt, że kadry w filmie są budowane z niezwykłą dokładnością, precyzją i są wyjątkowo przemyślane. Wszystko po prostu musi być ładne, a całość jest przeestetyzowana. Ale efekt jest taki, że obserwowanie poruszających się obrazów to czysta przyjemność.
Cierpi na tym nieco fabularna warstwa filmu, bo aktorom naprawdę ciężko przebić się przez te ładne kadry, tak aby to oni, a nie kompozycja, byli ważni. I zdecydowanie lepiej udaje się to grającej Gerdę Alicii Vikander, której należy się worek nagród za tę rolę. Jej Gerda wyraźnie odstaje od tła, bo i taki ekscentryczny i nieco bezwstydny ma charakter, w przeciwieństwie do męża, głównego bohatera Einara, granego przez Eddiego Redmayne, który znika we własnym cieniu. A potem pojawia się Lili. Najpierw rzadziej, okazjonalnie, potem częściej i z zaskoczenia, aż w końcu zostaje. Oczywiście Lili zawsze była w Einarze czy też raczej była Einarem, ale przez dość długi czas wydaje się właśnie, że to dwie oddzielne osoby. Chyba najbardziej wzruszającą sceną w filmie jest moment, gdy Gerda wraca z wystawy, Lili czeka na nią z kolacją, ale Gerda mówi, że już dłużej tak nie może i prosi Lili, aby zwróciła jej męża.
Film ma pewien zauważalny problem z czasem. Wszystko toczy się tam niespodziewanie szybko, a to w tym przypadku nie podnosi wrażenia realności przedstawianych wydarzeń. Na przykład nasi bohaterowie jadą do Paryża, w związku z rozwijającą się karierą Gerdy i po kilku scenach nagle dowiadujemy się, że oni w tym mieście są już pół roku. I jest to chyba jedyna informacja o czasie jaki pada w filmie. A ten brak nieco zaburza osąd o tym co widzimy.
Inna ciekawa rzecz to fakt, że w filmie praktycznie nie ma drugiego planu. Tło, statyści owszem, ale na prawdziwym drugim planie są 3 osoby, których obecność i wagę na ekranie także można bez trudu uszeregować. I są to, od najmniej ważnej: Ulla (Amber Heard), Henrik (Ben Whishaw) i Hans (Matthias Schoenaerts). Dlaczego to takie istotne? Ponieważ, oprócz okropnych lekarzy posądzających głównego bohatera o różne straszne rzeczy: od homoseksualizmu do schizofrenii, wszyscy ani się szczególnie nie dziwią jego problemom, wręcz ze wszystkich sił chcą mu pomóc. Nie wiem czy o wynika ze specyfiki artystycznego środowiska, a Einar nie przepadał za "bywaniem", tego, że Einar i Gerda raczej nie chwalili się swoimi problemami czy faktycznie ich przyjaciele byli aż tak wyrozumiali, ale w filmie nie dostajemy informacji zwrotnej na temat tego jak środowisko czy ludzie, z którymi bohaterowie mieli styczność reagowali na zmianę.
Chyba, że za całą zewnętrzną dramaturgię miała odpowiadać Gerda, która to przeszła chyba wszystkie możliwe stany emocjonalne od zabawy, wyparcia, chęci pomocy, gniewu, do akceptacji i wręcz niesamowitego oddania sprawie, a wszytko jak pisałam wyżej fenomenalnie zagrane przez Alicię. Natomiast wewnętrzna dramaturgia Einara zasadniczo sprowadzała się do machania rękami. Dobra, to trochę za mocne określenie, ale nie da się ukryć, że Eddie przez większość czasu przygląda się swoim dłoniom, próbuje naśladować ruchy rąk i dłoni kobiet albo opuszcza głowę, mrugając tysiąc razy i uśmiechając się nieśmiało. Do tego Einar jako postać jest egoistyczna i ten zarzut pada na ekranie nie raz z usty Gerdy. W sumie dużo ciekawsze było obserwowanie relacji Einar/Lili-Gerda niż fakt, że główny bohater odkrył, że tak naprawdę jest kobietą. Reżyser chyba nie mógł się zdecydować co jest istotniejsze.
Pozdrawiam, M
Zapowiada się intrygująco :)
OdpowiedzUsuńMam ten film w planach. Najbardziej jestem ciekawa jak w takiej roli poradził sobie Eddie Redmayne :) pozdrawiam cieplutko!! :*
OdpowiedzUsuńCzyli tak średnio poza zdjęciami, tak?
OdpowiedzUsuńOstatnio cierpię na swoistą fascynację montażem. Lubię wszystko - co jest pięknie i wytrawnie ukazane. A Dziewczyna z portretu tak właśnie się zapowiada ;) Tak czy inaczej - obejrzę. Ale raczej nie w kinie ;)
Film wydaje się bardzo ciekawy. Po Twoich opisach nie bardzo łapię się we wszystkim ale mam nadzieję, że będzie lepiej jak już go obejrzę. Po za tym kadry są genialne, jak już pisałaś, niczym ruchomy obraz!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Hm, pozycja taka nietuzinkowa dość :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie miałam okazji zobaczyć tego filmu. Obecnie na mojej liście znajduje się kilka horrorów.
OdpowiedzUsuńOglądałaś może taki film jak "Wyścig" w reżyserii Rona Howarda ? Jeśli nie to bardzo Ci go polecam :)
Mój kawałek internetu
film już widziałam i również jestem zachwycona ujęciami.uwielbiam Eddiego,ale muszę przyznać Ci rację,że w tym filmie Alicja całkowicie go przyćmiła!
OdpowiedzUsuń