Nie wiem w jakim momencie "Charlie i fabryka czekolady" przykuł moją uwagę na tyle, że zaczęłam poważnie zastanawiać się nad ukrytym przekazem zawartym w jego treści. Było to na długo po obejrzeniu filmów, chyba w momencie gdy dowiedziałam się, że istnieje książka. Aby sprawdzić czy faktycznie "Charlie" pokazuje coś więcej trzeba było więc ją przeczytać, co też uczyniłam.
Przy okazji dowiedziałam się, że książka jest lekturą w podstawówce.
Zaczynając czytanie książki, byłam przekonana, że ma ona głębszy sens, ale nie wiedziałam w jaki sposób zostanie on zaznaczony. Trzeba przyznać, że w dość zaskakujący. Książka napisana jest bardzo prostym i przyjemnym, dynamicznym językiem, doskonale oddającym tempo akcji, szczególnie gdy opisywane jest zwiedzanie fabryki. Chociaż mam jedno zastrzeżenie: wyrażenie typu "strasznie cenne" nie powinno pojawić się w tłumaczeniu, to dość potoczny zwrot i choć nie jestem pewna, czy nie jest to jednak celowy zabieg, podkreślający status społeczny osoby wypowiadającej te słowa, to jednak razi w oczy.
" - Bicze! - rozpłakała się Veruca Salt. - Ale do czego pan używa biczy?
- Do bicia śmietany, rzecz jasna - odpowiedział pan Wonka. - Jak sobie wyobrażasz uzyskanie bitej śmietany bez biczy? Bita śmietana nie jest bitą śmietaną, jeśli się jej porządnie nie zbije. Podobnie jak jajko sadzone nie jest jajkiem sadzonym, póki się go wiosną nie zasadzi w polu."
Ten sens czy też lekcja do nauczenia zawiera się w treści piosenek Umpa-Lumpasów. Muszę przyznać, że byłam lekko zaszokowana, bo są bardzo wymowne, nie owijają w bawełnę, momentami wręcz do granic brutalności, a przecież to książka dla dzieci. Jednak znów zastanawiam się, czy taka dosłowność nie jest specjalna, aby do ludzi lepiej i dokładniej dotarło to, o czym czytają. Roald Dahl piętnuje w książce obżarstwo, łakomstwo, rozpieszczenie, chciwość oraz fakt, że dzieci spędzają za dużo czasu przed telewizorem oraz kilka pomniejszych przywar. Co ważne nauka płynie nie tylko dla dzieci, ale chyba nawet bardziej, dla dorosłych, bo całkiem słusznie, w wielu miejscach podkreślane jest, że rodzice nie mają dla dzieci czasu i na różne sposoby próbują im to zrekompensować.
"Maleńkie twarze rzeczywiście odwróciły się w stronę drzwi i popatrzyły na pana Wonkę.
- No i proszę! - zawołał triumfalnie. - Wyglądają! Nie ma wątpliwości! Te cukierki nie są okrągłe, a wyglądają!"
Z drugiej strony książkę spokojnie można potraktować jako opowieść o zwiedzaniu fabryki czekolady, bez ukrytego przekazu, a po prostu opowiadającej o faktach, tym co się stało. Tak było i nic z tego nie wynika.
" - O ciotko przenajświętsza! - odpowiedział pan Wonka. - Nie wspominaj przy mnie o tym obrzydlistwie! Czy ty wiesz. z czego robi się płatki śniadaniowe? Z ołówkowych ostróżyn wysypanych ze strugaczek!"
"Mamy ich! Haczyk połknięty!
Teraz, bez dalszej już zachęty
Przejdą na jasną stronę mocy
I będą czytać we dnie, w nocy,
W domu, w szkole, w parku, w wannie -
No - będą czytać nieustannie"
Przepiękna okładka! Muszę przeczytać tę książeczkę :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że taka książka istnieje. Powinnam to jak najszybciej nadrobić, tylko kiedy, jak w kolejce czeka tyle książek...
OdpowiedzUsuńWWW.DEEOEMI.BLOGSPOT.COM
Ja uwielbiam "Charlie i fabryka czekolady" z kilku powodów:
OdpowiedzUsuńponieważ Tim Burton, ponieważ Johnny Depp oraz ponieważ Sophie Dahl, wnuczka autora prowadziła kiedyś na Kuchnia+ świetny program kulinarny :D
Jeszcze nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńFilm uwielbiam, a po książkę może kiedyś sięgnę :)
OdpowiedzUsuńEkranizację uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńczytałam dawno,dawno temu,przed naszą erą,a wypadałoby książkę odświeżyć,bo samą historię ubóstwiam...
OdpowiedzUsuń