Hello!
Każdy z nas ma swoje dziwactwa, mniejsze, większe, a którymi musi się mierzyć na co dzień. Bohaterka książki "Teatr odtrąconych poetów" ma nerwicę natręctw i ataki paniki, i próbuje z tym żyć.
Każdy pragnie akceptacji.
Ale jak być zaakceptowanym, jeśli jest się innym? Jeśli nie akceptuje się samego siebie?
Sam ma 16 lat, robi sobie mistrzowski makijaż i jest jak inne dziewczyny w liceum.
Samanta cierpi na ataki paniki i natręctwo myśli.
Sam bardzo zależy na jej popularnych przyjaciółkach, bez których nie wyobraża sobie życia.
Samanta bezpiecznie czuje się tylko w basenie, podczas samotnego treningu.
Sam i Samanta to ta sama dziewczyna.
Swoje
problemy ukrywa, żeby nie być samotną w szkole. Jej życie zmienia się,
gdy trafi a do Teatru Poetów w piwnicy szkoły, w którym spotykają się
niedopasowani, ignorowani albo odrzucani przez innych uczniów. Znajduje
ciepło i akceptację. A nawet uczucie. Ale wtedy zdarza się coś, co każe
jej nie ufać sobie…
Teatr odtrąconych poetów to opowieść
o odmienności. Młodzi bohaterowie naznaczeni chorobą, wyglądem,
pochodzeniem, przeżytą tragedią czy nadmierną wrażliwością zmagają się
z samotnością i odrzuceniem przez rówieśników. Nie akceptują siebie
i czują, że świat nie akceptuje ich. Mimo to szukają swojego miejsca i…
je znajdują.
Prawie nie czytam młodzieżowych powieści obyczajowych, a dzięki tej książce przekonałam się, że szybko więcej czytać nie zacznę. Opis sugeruje, że może być to bardzo ciekawa opowieść i nawet całkiem poważna. Nic z tych rzeczy. Naprawdę, pomijając obsesję bohaterki na punkcie trójki, niewiele jest powiedziane o objawach jej choroby, bo sytuacje, w których zaczyna się denerwować i ich opisy, nie odbiegają od normy, tego co może stres wywołać. Chociaż istotną postacią jest psychiatra Sam - Sue i sesje terapeutyczne, być może to nawet najciekawszy wątek całej książki.
Oprócz swojej choroby i obsesji na punkcie tego, by nikt się o niej nie dowiedział, Sam nie ma charakteru, a w sumie to sensem tej książki jest stworzenie go. Bohaterce pomaga w tym nowa przyjaciółka - Caroline i to chyba najbardziej zaskakujący element książki, ale nawet po pewnym wydarzeniu, wszystko wraca do stanu poprzedniego więc... po co to było.
Ten tytuł to naprawdę ogromny banał. Od pierwszego pojawienia się AJ wiadomo, że Sam z nim będzie. I nawet nie jest to spoiler, to jest tak oczywiste, że bardziej się nie da, to musiało się tak skończyć innego wyjścia nie było. Po drodze jest mały dramat, ale, tak jak w przypadku Caroline, wszystko się jakoś układa. Druga ciekawa kwestia, że Sam jest wyjątkowo napalona. Wybaczcie kolokwializm, nie potrafię znaleźć lepszego słowa. Nic tylko myśli o pocałunkach i zastanawia się nad innymi romantycznymi rzeczami (to natomiast są lekkie eufemizmy). Między innymi dołeczkami AJ. Sama mam dołeczki (tak jakby ktoś miał wątpliwości: chodzi o takie w policzkach, które pojawiają się przy uśmiechaniu), czuję mentalny związek ze wszystkimi osobami, które też je mają, ale nie potrzebuję być informowana co trzy strony, że bohater też je ma.
Poza tym książka jest porównywana do "Stowarzyszenia Umarłych Poetów", albo może lepiej stawiana obok tego tytułu. I jedna, i druga rzecz, to ogromna ujma, oczywiście dla Stowarzyszenia . Przykładać tak banalną, przewidywalną i zupełnie nieporuszającą historię do tego, co zostało przedstawione w Stowarzyszeniu to hańba. Ale, ale angielski tytuł to: "Every last word", który nie tylko ma nieco więcej sensu niż polski, ale także nie ma jednoznacznych konotacji ze "Stowarzyszeniem Umarłych Poetów". To chyba wydawnictwo chciało coś osiągnąć tłumacząc, a w zasadzie nadając taki a nie inny tytuł.
Narracja prowadzona jest pierwszoosobowo i cała książka jest bardzo Samocentryczna. Zasadniczo tam nie ma drugiego planu, tylko od razu przechodzimy do trzeciego. Szalona Ósemka, czyli niby najlepsze przyjaciółki bohaterki są wyjęte ze stereotypu, tak bardzo, że czytanie o nich boli, podobnie jak Poeci, którzy oryginalnością także nie grzeszą i każdego można opisać jednym określeniem. Kwestia poezji jest dość sztucznie stawiana na piedestale i chyba nikogo nie zaskoczy, że wiersze bohaterów w dużej większości są naprawdę słabe. Poza tym nie ma ich aż tak wiele, ile można by się spodziewać. W sumie jest ich bardzo niewiele.
Nie jestem pewna, ale nie będę sprawdzać, bo nie będę czytać całej książki jeszcze raz, ale wydaje mi się, że autorka w trakcie historii pokręciła coś z datami i tym kto Teatr Poetów zakładał. Ogólnie w książce jest kilka błędów typu: nie ma kreseczki nad ó i tym podobnych. Jest to nieco irytujące, ale niedopracowana forma pasuje do banalnej treści.
Pozdrawiam, M
Książka porusza ważne tematy. Twoja recenzja rewelacja- lubię takie szczere opisy :)musiałabym się zastanowić nad tą książką :)
OdpowiedzUsuńTytuł to niby właśnie taki banał, przedobrzenie, ale mnie by zachęcił przynajmniej do przeczytania opisu ów książki. On już jednak nie utrzymał wysokiego poziomu, a recenzja mówi sama za siebie. Przyczepiłabym się jedynie do końcówki. Te kreseczki to co najwyżej wina tłumacza i wydawnictwa i przynajmniej ja czegoś takiego bym nie dodała do tego typu opinii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
kot-z-maslem.blogspot.com
Dla mnie o książce stanowi całość. Niedokładna redakcja i korekta świadczą o podejściu wydawnictwa do książki, a dodatkowo fakt, że tytuł został tak zmieniony, to jednak wpływa na odbiór ksiąki jako książki a nie jakiegoś wydrukowanego tekstu. Wydawnictwo zrobiło tej książce dodatkową krzywdę.
UsuńSama nie wiem, czy sięgnę po ten tytuł - muszę się zastanowić, ale pewnie nie :) Nie przepadam za takimi książkami.
OdpowiedzUsuńhttp://mirella-view.blogspot.com/
Uważne przeczytanie recki mogłoby Ci trochę pomóc w podjęciu tej decyzji! :D
Usuńjakoś chyba to nie dla mnie...czuję,że by mnie nie porwało.chociaż...może pewnego gorszego dnia,gdy ma się ochotę tylko na takie,to kto wie... ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
włóczykijka z książki,czytadła i inne dziwadła...
Książka zapowiadała się ciekawie. Szkoda, że jest tak słabo dopracowana :(
OdpowiedzUsuńRaczej nie będę na nią marnować czasu :(
"Stowarzyszenie Umarłych Poetów"? Coś słyszałam :D Za to książka, którą zrecenzowałaś nic mi nie mówi. Tytuł zachęciłby mnie jednak do czytania. Gorzej już z opisem. A po Twojej recenzji to już na bank do tego nie sięgnę. Trochę szkoda mi czasu, którego ostatnio i tak nie mam zbyt wiele.
OdpowiedzUsuń