niedziela, 16 lipca 2017

Wonder Woman / Lewa ręka Boga / The Secret Message

Hello!
Od początku lipca zebrało się kilka rzeczy, o których chciałam napisać, ale, gdy się za to zabierałam, okazywało się, że pojedyncze teksty to trochę za mało na całą notkę. Dlatego postanowiłam zebrać je w jednym wpisie. Są to trzy rzeczy z zupełnie różnych beczek, ale wszystkie łączy to, że wzbudziły mój umiarkowany entuzjazm.


Wonder Woman
Byłam trochę nieostrożna w internecie i naczytałam się, i nasłuchałam spoilerów, więc wiedziałam, jak film się skończy (i tu też będą spoilery). Miało to dwa skutki: film mnie nudził i odkąd Chris Pine pojawił się na ekranie oglądałam go wielce wzruszona. 
Wbrew temu, co krzyczy większość to nie jest niesamowicie odkrywczy film, po prostu bohaterką jest kobieta. Jest superbohaterką. I to tyle. Albo aż tyle. Cieszę się, że Wonder Woman zarobiła dużo pieniędzy i może będzie więcej filmów z superbohaterkami w roli głównej, ale mogłoby cokolwiek wynikać z faktu, że Diana nie jest facetem. 
Znałam zakończenie więc nie byłam zaskoczona wielkim zwrotem akcji, ale mam wrażenie, że on na nikim nie zrobił wrażenie, bo zwyczajnie bez niego film byłby za prosty, więc musiało się wydarzyć coś dodatkowego. Chociaż mogłoby to być mniej widowiskowe. Bo zdecydowanie Wonder Woman ma problem z efektami specjalnymi i zbyt dużą ilością slow motion. Wykorzystywanie SM to trend, który mam nadzieję szybko się skończy i nie będzie zajmował więcej czasu w filmach, bo w dużych ilościach jest męczący.
A tak ogólnie to i tak film ukradł Chris Pine. Ze wszystkich filmów, które z nim widziałam w tym zdecydowanie najlepiej się na niego patrzy. I trzeba przyznać, że z Gal Gadot tworzą bardzo, bardzo ładną parę.

Lewa ręka Boga
Po książkę Paula Hoffmana sięgnęłam dlatego, że stała na regale fantasy, a druga część miała napisane coś o Aniele śmierci na okładce. Blurb na okładce pierwszej części trylogii też wydawał się zachęcający. Dawno nie dałam się tak wkręcić. 

W Sanktuarium nie ma miejsca na litość i miłosierdzie. Ci, którzy trafiają do kamiennego labiryntu sal, mają tylko jedno zadanie: walczyć aż do śmierci o Jedynie Słuszną Wiarę. Tomas Cale ma piętnaście albo szesnaście lat – nie pamięta. Nie pamięta również tego, jak nazywał się, nim trafił w ręce okrutnych braci. Niezwykle utalentowany, zarówno czarujący, jak i zdolny do niebywałego okrucieństwa, w chwili słabości pozwala sobie na nieodpowiedzialny czyn. W odruchu litości zabija pastwiącego się nad młodą kobietą odkupiciela, podpisując na siebie wyrok śmierci. Tomas musi uciekać przed karzącą ręką Powieszonego Odkupiciela i jego fanatycznych wyznawców. Wraz z ocaloną dziewczyną i przyjaciółmi, Henrim i Kleistem, opuszcza Sanktuarium, by stawić czoła rzeczywistości poza jego murami. Niełatwy charakter, porywczość i budzące niepokój zdolności nie ułatwią mu ukrycia się pomiędzy normalnymi ludźmi.. (okładka)


Po pierwsze brak tam fantastyki, chyba, że weźmiemy pod uwagę geografię i układ polityczny świata przedstawionego, bo to misz-masz Egiptu, Włoch, a nawet pojawiają się wzmianki o Norwegii. Pomysł, czy raczej brak pomysłu na wiarę i Powieszonego Odkupiciela, aż boli w trakcie czytania, bo jest to fatalnie zrealizowane. Poza tym pojawiają się tam pewne irytujące nieścisłości dotyczące Siostry i Matki tegoż Odkupiciela (rok zajęć z edytorstwa robi swoje). Miałam też problem z niektórymi słowami, to znaczy musiałam sprawdzić ich znaczenie w słowniki i nie były to wyrazy oznaczające element uzbrojenia, tylko na przykład bardzo dziwny synonim słowa rozmowa (niestety nie wynotowałam, co to było za słowo). Pojawiały się w toku narracji zupełnie niepotrzebnie i wybijały z rytmu czytania. Gdyby jeszcze chociaż w dialogu, to można by przyjąć, że to element języka danego bohatera. 
Problem z Lewą ręką Boga jest taki, że ogólna historia jest interesująca, ale wypełnienie jej fabułą i szczegółami nie działa. Kolokwialnie mówiąc, to się kupy nie trzyma.  Realizacja pomysłu jest zła. A na dodatek to pierwsza część trylogii i stanowi bardzo długie wprowadzenie do kolejnego tomu. Cała książka to ekspozycja, służy tylko temu aby poznać bohaterów. 
Dziewczyna, którą uratowali bohaterowie, wydawałoby się, że powinna odegrać jakąś większą rolę w fabule. Nic z tego. Mamy co prawda znaki, że sprawa będzie rozwijana w kolejnych tomach, ale w pierwszym, Riba wyskakuje od czasu do czasu, bo autor akurat sobie o niej przypomniał i stwierdził, że wypadałby poinformować czytelnika co akurat u niej, bo została rozdzielona z głównymi bohaterami.
Muszę napisać jeszcze o motywacjach głównego bohatera. Otóż zakochał się on w córce doży i wszystkie jego decyzje podporządkowane były temu, aby być blisko niej. Wyda się, że to nic nadzwyczajnego, ale to najgorzej poprowadzony wątek romansowy, z jakim się spotkałam. Do tego stopnia, że wybuchałam śmiechem podczas czytania o kolejnych przemyśleniach i pomysłach Thomasa. Większość z nich była totalnie niedorzeczna. 
Zastanawiam się dla kogo jest ta książka. Chłopak w wieku bohatera popuka się w głowę czytając o powodzie działań bohatera, dla młodszych jest am zdecydowanie za dużo brutalności i zabijania, a starsi zauważą, że całość zwyczajnie dobrze nie działa. 
Czekam, aż drugi tom będzie w bibliotece. 


(The) Secret Message
Nie ma już dla mnie ratunku: oglądam anime, słucham popu w wykonaniu Koreańczyków i zaczęłam oglądać koreańskie dramy. Do pełnego zestawu brakuje tylko japońskich filmów, a to tylko kwestia czasu. Wpadłam jak śliwka w kompot, ale nie narzekam, bo są to fascynujące rzeczy.
The Secret Message ma 18 dziesięciominutowych odcinków więc spokojnie można obejrzeć ten serial w ciągu jednego dnia i nawet się nie zauważy, że czas zleciał. Drama pokazuje historię Koreańczyka, który przyjechał do Japonii robić wywiady o miłości, oraz Japonki, która przyleciała do Seulu na warsztaty taneczne (albo coś podobnego, nie jest to nigdzie jasno powiedziane, a o tym, że jest tancerką dowiadujemy się w jednym z końcowych odcinków). Łączy ich to, że nie mogą zapomnieć o swoich byłych miłościach. Koreańczyk - Woo-Hyun - dostaje telefon z numerem, którego użytkownikiem wcześniej była miłość Haruki. Woo-Hyun nieoczekiwanie odpisuje na wiadomość dziewczyny i tak nasi bohaterowie się poznają.
Początkowo, mniej więcej przez pierwszą połowę, to absolutnie przeurocza, sympatyczna historia, którą bardzo miło się ogląda. Później dzieje się coś bardzo złego i to dość nagle, jak gdyby ktoś przyszedł na plan i  powiedział: "jest za normalnie trzeba udziwnić" i zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Natomiast oglądanie końcówki jest frustrujące. Takie, że masz ochotę krzyczeć na postaci. To niekoniecznie dobrze, gdy widz wie więcej od postaci.
W przedostatnim odcinku (lekki spoiler), gdy bohaterowie są o krok od spotkania, nie może do niego dojść, bo 'ganiają się' po Tokio Tower i nie mogą się znaleźć. Sam koniec jest uroczy, ale odrobinę mało emocjonujący, zważywszy na to co przeszli bohaterowie.
Secret Message ma bardzo ładny montaż wewnątrz odcinków, historie Haruki i Woo-Hyuna przedstawione są bardzo równo i ładnie się zgrywają w czasie, nie ma poczucia, że któraś z postaci jest ważniejsza. Większy problem jest z połączeniem poszczególnych odcinków, bo czasami moment zajmuje zanim widz ogarnie, co teraz się dzieje i będzie działo w odcinku. Drama ma też przyjemną czołówkę, co jest ważne, zważywszy, że można ją obejrzeć 18 razy jednego dnia.
Także postaci drugoplanowe są warte wspomnienia, bo są bardzo ważne w życiu głównych bohaterów, a widzom pomagają ich lepiej poznać. Wnoszą też dużo ciepła i bardzo dużo humoru.


Pozdrawiam, M

5 komentarzy:

  1. Kompletnie zapomniałam o takim filmie jak Wonder Woman, dzięki za przypomnienie xD Co di efektow, ja uwazam, ze ogolnie jest zbyt duzo "efekciarskich filmow", które nic nie przekazują oprócz wspanialych trików komputerowych. Jasne, może i fajnie to wygląda, ale przy zbyt duzej ilosci człowiekowi calosc brzydnie.

    Secret Message to jest jakas web drama? W sumie obczaje pozniej moje mydramalist i nawet podrzucę spoko tytul jeśli chcesz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Wonder Woman efekty nawet nie są wspaniałe, są zwyczajnie złe, a jest ich dużo więc momentami oglądanie bywa męczące.

      Co do Secret Message to szczerze nie mam pojęcia, wpadłam na to trochę przypadkiem na jakieś stronie i obejrzałam :> Będę wdzięczna za polecania!

      Usuń
    2. Z webdram bardzo miło oglądało mi się "Noble, My Love" oraz "I Order You". To fajna odskocznia, jeśli nie masz czasu na sledzenie normalnych dram, które mają średnio koło 16/20 episodów, a w dodatku trwają tak z godzinę. Daj znać, jeżeli będziesz się za któreś zabierać :)

      Usuń
  2. Niestety zupełnie nie moje klimaty, taka tematyka mnie odstrasza, a nie zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam w planach obejrzenie "Wonder Women" z czystej ciekawości, jednak nie czytam póki co żadnych recenzji tego filmu, bo nie chcę się natknąć na spoilery. Moja znajoma ogląda dramy nałogowo i ja też w przyszłości chcę tego spróbować, chociaż mam duże wątpliwości czy przypadną mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3