Dawno
nie oglądałam anime w czasie, w którym ono leciało. The Ancient Magus' Bride
udało się prawie, nadrabiałam po kilka odcinków, gdy miałam trochę
więcej czasu, chociaż początkowo oglądałam regularnie z odcinka na
odcinek. Później jednak coś się zepsuło.
Historia opowiada o losie dziewczynki Hatori Chise, która od dziecka
widywała w swoim życiu różne straszne stwory, których nie widzieli inni.
Z tego powodu wszyscy uważali ją za dziwną i jej dokuczali. W chwili
gdy się poddała spotkała pewnego biznesmena. Za jego namową sprzedała
się na aukcji, na której niespodziewanie pojawił się Elias - Ciernisty
Mag. Kupił ją chcąc, by została jego oblubienicą i uczennicą. Chise
Hatori zaczyna uczyć się magii, poznawać magiczne stworzenia, zdobywać
nowych przyjaciół i uczy swojego nauczyciela emocji, których
doświadczają ludzie.
(Wikipedia)
Ostatni
raz z gotowych opisów fabuły, jakiegoś anime, korzystałam bardzo dawno temu, ale to jest bardzo zgrabne, nie sądzę, abym umiała łatwiej i
bardziej ogólnie ubrać w słowa, to co dzieje się w anime. Które, jak
pisałam na początku oglądałam z wielkim zaciekawieniem, ale później,
stopniowo z coraz mniejszym entuzjazmem.
Zacznijmy
od pozytywów. Baśniowy klimat, bajka idealna na dobranoc (wiem, co
piszę wypróbowałam, sprawdza się naprawdę dobrze, oprócz przedostatniego
odcinka), bijące od niej ciepło, przyjazne kolory, granie kontrastem
zielony-rudy w różnych odcieniach, ogólnie dużo zieleni. Ładne miejsce
akcji, naprawdę dobra animacja. W większości bardzo ładne projekty
postaci, które wyglądały na poważniejże niż w mandze. I śliczna oprawa muzyczna.
Ale
jednocześnie, niektóre postaci były niepotrzebnie przedstawione, jako
bardziej wulgarne niż w komiksie. I ogólnie z postaciami, a szczególnie z
główną parą mam ogromy problem. Nie jestem pewna czy to, że do siebie
nie pasują, to dobre określenie i mam wątpliwości, czy stwierdzenie nie
ma między nimi chemii jest odpowiednie. Ale nic w tym anime, oprócz
stwierdzeń albo jakiś pseudogłębokich scen nie przekonuje widza, że ci
bohaterowie mają ze sobą coś więcej wspólnego niż fakt, że mieszkają
razem. I o ile na początku, to nie jest aż tak irytujące, bo widz
rozumie, że oni się muszą poznać, że Elias nie do końca jest
człowiekiem, ale później, gdy dalej tylko rzucają hasła i nic nie
robią, a mają do siebie pretensje, to trudno zrozumieć o co i dlaczego.
A
Chise jest irytującą postacią. A się nie zapowiadała. I jest z
najgorszego typu irytującej postaci "Chise nie! Chise tak!", zawsze
wiele lepiej, zawsze ma pomysł i robi dużo dobrych rzeczy, pomaga
ludziom dookoła, sama się poświęcając, jest taka oddana, a do tego
tłumaczy, że chce się czuć potrzebna, ale robi to wszystko, bo nie
uważa, że komuś byłoby jej szkoda, ale potem wszystkie postaci
drugoplanowe się zbiegają i zapewniają ją, że ją kochają i się o nią
martwią. Plus Chise ma pseudogłębokie przemyślenia i doświadczenia
metafizyczne. Chyba jestem taka zła na tę postać, bo naprawdę liczyłam,
że będzie ciekawą, samodzielną bohaterką, a chociaż teoretycznie
próbuje, to bycie postacią z krwi i kości jej nie wychodzi i kończy dość
jednowymiarowo. A nadbudowywanie sensu i filozofii, tam gdzie jej nie
ma, jest denerwujące.
Elias. Wytłumaczy wszystko co robi tym, że nie czuje ludzkich emocji, nie
rozumie ich i to tej pory jakoś żył, więc jest usprawiedliwiony. Skoro
do tej pory żył i to całkiem długo, i to nawet nie mieszkając z
człowiekiem, ale jednak przebywając wśród ludzi, mógł się już czegoś
nauczyć, tym bardziej, że wydaje się nawet chętny. Wbrew pozorom fakt,
że ma on czaszkę jelenia czy czegokolwiek innego, to najmniejszy problem
i jego, i całego anime. Chociaż na plus można mu zaliczyć, że odcinek
przedstawiający jego historię był całkiem ciekawy.
Z każdym kolejnym odcinkiem Mahoutsukai no Yome zamiast robić się coraz bardziej magicznie, robi się zupełnie niepotrzebnie ciężko i ciemno. Jasne, można było dodać trochę dramatyzmu, ale w ostatecznie z nadbudowanej poważnej historii antagonisty nic nie zostaje. Po co uderzać w naprawę mocne tematy, jeśli potem ma z nich nic nie wynikać. Tym bardziej, że nieszczególnie pasowało to do klimatu anime.
The Ancient Magus' Bride miało być ciekawym, prawdziwie baśniowym, a mniej bajkowym anime, ale twórcom nie udało się stworzyć nieirytującej głównej bohaterki i utrzymać równowago pomiędzy baśniowością i bajkowością. To nie jest złe anime, to jest wręcz jedno z lepszych anime, ale budzi moje smutne uczucia, bo bez trudu mogło być lepsze.
Z każdym kolejnym odcinkiem Mahoutsukai no Yome zamiast robić się coraz bardziej magicznie, robi się zupełnie niepotrzebnie ciężko i ciemno. Jasne, można było dodać trochę dramatyzmu, ale w ostatecznie z nadbudowanej poważnej historii antagonisty nic nie zostaje. Po co uderzać w naprawę mocne tematy, jeśli potem ma z nich nic nie wynikać. Tym bardziej, że nieszczególnie pasowało to do klimatu anime.
The Ancient Magus' Bride miało być ciekawym, prawdziwie baśniowym, a mniej bajkowym anime, ale twórcom nie udało się stworzyć nieirytującej głównej bohaterki i utrzymać równowago pomiędzy baśniowością i bajkowością. To nie jest złe anime, to jest wręcz jedno z lepszych anime, ale budzi moje smutne uczucia, bo bez trudu mogło być lepsze.
Pozdrawiam, M
PS
Co prawda, blog mi trochę umiera i chociaż się staram już od pewnego
czasu coś na to zaradzić, to nie jestem w stanie nic zdziałać, ale
dzisiejszy post jest 900! Tyle wpisów napisałam przez 5 lat i 8 miesięcy działalności Mira-bell.
Nie wiem czy kiedykolwiek dobiję do 1000, więc cieszmy się z tej okrągłej rocznicy.
Przy
okazji chciałabym poinformować, że blog będzie w stanie częściowego
zawieszenia od końca kwietnia/początku maja prawdopodobnie aż do
końcówki czerwca. Jakieś tam wpisy będą się pojawiały, bo to do mnie
niepodobne, aby nic nie było, ale muszę skupić się na zdaniu studiów.
Natomiast, gdy tylko się z tym uporam, wracam najszybciej jak się da do
pisania co dwa dni.
Jeszcze raz pozdrawiam, M
900 to dużo ja prowadzę bloga ponad 6 lat i też nie mam 1000, ale u mnie to głownie recenzje książek...Czasem twórcom nie udaje się w pełni zaspokoić oglądającego a irytujące bohaterki - to nic nowego w anime.
OdpowiedzUsuńKiedyś będziemy mieć po tysiąc!
UsuńMoże czas przestać liczyć, że kiedyś będzie więcej nierytujących bohaterek. Myślałam, że to anime będzie krokiem w tę stronę, ale się pomyliłam.