wtorek, 17 kwietnia 2018

Klamra to dopiero początek - Violet Evergarden

Hello!
Od czasu Yuri on Ice nie było anime, które zrobiło by na mnie szczególne wrażenie. Do teraz. I na szczęście, bo stan rozczarowania kolejnymi tytułami trwał zdecydowanie zbyt długo.


Czekałam na Violet Evergarden odkąd tylko było zapowiadane i tworzona była wokół niego trochę tajemnicza atmosfera oraz budowany był hype. Bo o tym, że to było bardzo zaplanowane nie trzeba nikogo przekonywać. A z drugiej strony było na czym go budować, bo od pierwszych kadrów i krótkich urywków widać było, że będzie to piękne i niezwykłe anime. Na dodatek powstawało przy współpracy Netflixa, a to ostatnio, jakoś bardzo podnosi rangę wszelkich produkcji.


Tłumaczyłam, we wrażeniach z początku sezonu, że Violet wcale nie jest lalką ani żadnym rodzajem sztucznej inteligencji, tylko dziewczynką żołnierzem, która całe swoje dotychczasowe życie spędziła na wypełnianiu często brutalnych rozkazów. Ale wojna się skończyła, nie ma potrzeby wydawania rozkazów, a Violet została rzucona w rzeczywistość, której nie zna i nie rozumie.
Pisałam też, że jest wizualnie piękne, cudownie się je ogląda i projekty postaci są śliczne. Plus, czego nie było, aż tak widać po pierwszych odcinkach, ma także bardzo, bardzo ładną, doskonale pasującą muzykę. 


Okazało się, że Violet ma 13 odcinków (14 ma być specjalny, dołączony do mangi w lipcu), to lepiej niż dwanaście, ale spokojnie mogłoby mieć 24, a prawie nigdy nie uważam, że więcej odcinków w sezonie to lepiej dla anime. Dlatego też nie byłoby lepiej w znaczeniu budowania głównej historii (chociaż bohaterom drugoplanowym z poczty przydałoby się poświęcić więcej czasu, jak można było tak, niestety, zmarnować potencjał Benedicta), ale dla bycia w tym pięknym świecie dla widzów owszem. Z przyjemnością obejrzałabym jeszcze kilka wątków.


Bo anime w swojej głównej osi skupia się na fakcie, że Violet uczy się a później zostaje Auto Memory Doll - osobą, która pisze listy za innych, jest autorem widmo. A aby skorzystać z usług lalek należy albo przyjść na pocztę, albo zaprosić lalkę do siebie. I to się bardzo ładnie rozwija, bo początkowo Violet się uczy, a ma z tym pewne problemy, ponieważ niesubtelnie rzecz ujmując, nie za bardzo ma ona ludzkie odruchy, nie wykazuje się empatią, jest bardzo szczera, prostolinijna i dosłowna. Z czasem okazuje się jednak, że ma w sobie pokłady zrozumienia. Po ukończeniu kursu jest przez chwilę na poczcie, ale później widzimy ją już podróżującą do zleceniodawców. 

Każdy z nich ma inną historię i czego innego uczy Violet. To bardzo ładne wręcz piękne opowieści, ale są zarówno smutne, jaki takie dające nadzieję, jak i inspirujące oraz zabawne, naprawdę przeróżne. Tutaj mogę napisać dlaczego Violet z taką wytrwałością uczyła się ghostwritingu oraz czego chciała dowiedzieć się od osób, które ją otaczają. W jej przeszłości była pewna bardzo ważna osoba, która teraz zniknęła z jej życia, ale zanim to zrobiła, powiedziała Violet, że ją kocha. Bohaterka nie rozumie i nie wie, jakim uczuciem jest miłość i co oznaczało to wyznanie, ale jest zdeterminowana aby to zrozumieć.

Nie chciałabym dorabiać do tego anime filozofii i uprawiać jakieś nadinterpretacji, ale i z historii Violet, i z historii osób, z którymi się spotyka, możemy się i dużo nauczyć, i dużo dowiedzieć. Myślę, że kiedyś obejrzę to anime odcinek po odcinku bez tygodniowych przerw (to pierwsze od bardzo długiego czasu anime, które oglądałam regularnie i chociaż nie wstawałam, jak przy Yuri on Ice, o 5.30, aby mieć te dodatkowe pół godziny i obejrzeć je jeszcze przed zajęciami na ósmą, to dokończenie jakiegoś anime w trakcie semestru, jest pewnym osiągnięciem), żeby lepiej zrozumieć jak było ono budowane, chociaż i po pierwszym obejrzeniu bez trudu można dostrzec, że scenariusz był bardzo przemyślany, a historia miała swoją wyraźną dramaturgię, chociaż widz miał często nieco większą wiedzę o świecie przedstawionym od bohaterki. Dawno nie oglądałam anime z tak dokładnie przemyślaną i budowaną historią, z tak ciekawymi klamrami fabularnymi. To naprawdę fantastyczne anime.


LOVE, M

1 komentarz:

  1. Już dawno oglądałam anime, ale ostatnio zakochałam się w koreańskiej produkcji więc azjatyckie seriale w wolnym czasie będę wyszukiwać może i do anime wrócę :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3