środa, 16 października 2019

Okoliczności, historia i ludzie - Światu nie mamy czego zazdrościć

Hello!
Mamy nowy rok akademicki, a więc powrót do pisania o książkach o Korei Południowej i Północnej. Wspominałam o tym na Instagramie - istnieje szansa, że będę pisała pracę magisterką na temat wydawanych w Polsce książek, a dokładnie reportaży, dotyczących Korei Północnej. Muszę napisać, że moja Mama nie była tym zachwycona ("- A to nie jakaś polityka? - Mamo, ale ja piszę o książkach, o tym jak są wydawane, a nie o polityce"), moja promotorka była zdziwiona ("Aha, czyli te okolice Azji... ale nie musimy w nich zostawać, prawda?"), ale na poważnie widzę się z nią dopiero jutro. Mam też do przeczytania kilka książek, do których nie miałam dostępu w czasie pisania licencjatu, więc o nich także napiszę na blogu.

Światu nie mamy czego zazdrościć


Tytuł: Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej

Nothing to Envy: Ordinary Lives in North Korea

Autor: Barbara Demick

Tłumacz: Agnieszka Nowakowska

Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarne, 2017 - wydanie II


Chciałam tę książkę przeczytać jeszcze w lipcu, w klimacie około licencjatowym. I nawet zaczęłam, ale bardzo szybko ją odłożyłam. Zdałam sobie sprawę, że w moim wpisie o Koreańskim bingo nie uwzględniłam jednego ważnego punktu, który odnosi się do książek dotyczących Korei Północnej, a szczególnie kwestii podróżowania i zasadniczo zawiera się we fragmencie:

 

"Kiedy wreszcie zostałam tam wpuszczona, przekonałam się, że poznawanie tego kraju na miejscu jest właściwie niemożliwe. Zachodnim dziennikarzom przydzielano "przewodników", którzy mieli udaremnić im wszelkie spotkania i rozmowy niezatwierdzone w narzuconym z góry (...) planie wizyty." (str.7)


Po pierwsze, jeśli człowiek decyduje się na wyjazd do Korei Północnej to wie, na co się decyduje: na zaplanowaną wycieczkę ze zwiedzaniem zaplanowanych miejsc i bardzo nie podoba mi się to, że wielu autorów sugeruje, że wyjechanie do Korei Północnej jest tak proste jak pojechanie do Hiszpanii. A nie jest, to trudne do organizacji, zaplanowane wycieczki i jeśli ktoś podejmuje trud załatwienia tego wszystkiego i pojechania tam, to raczej doskonale wie, na czym wycieczki do KRLD polegają. Po drugie, każda wycieczka ma przewodników, zachodni dziennikarze nie muszą czuć się wyjątkowo zaszczyceni tym faktem, ani też ujmować słowa przewodników w cudzysłów.

Także do Koreańskiego bingo powinnam dodać punkt Robienie dramy z wyjazdu do Korei Północnej, bo jest to zaplanowana wycieczka a nie wyjazd warsztatowy z przeprowadzaniem wywiadów z mieszkańcami.

I jak książka zraziła mnie do siebie na początku, to niestety tym bardziej miałam ochotę czepiać się dalej. A to za sugestię, że gejsze były prostytutkami, a to za to, że autorka nie mogła się zdecydować, czy jedna z bohaterek ma urodę zupełnie niepasującą do północnokoreańskich standardów, czy jednak jest piękna.

Poza tym historie, które przedstawia autorka są takie... niedokończone. Rozrzucone po książce, pourywane.
Przynajmniej do pewnego czasu. Dowiadujemy się więcej o ojcu pierwszej bohaterki książki oraz rodzinie jej chłopaka z Północy (w sumie to nawet nie wiadomo, skąd autorka miała tak szczegółowe informacje o tej rodzinie; PS Na końcu książki jest dział przypisy i tam autorka podaje dodatkowe informacje oraz źródła, bibliografię) niż o niej samej i jej życiu tam - poza właśnie tym, że miała chłopaka. Autorka wykorzystuje te historie, aby opowiedzieć o wojnie koreańskiej czy Koreańczykach z Japonii, którzy wrócili do ojczyzny i jest to ciekawe, ale książka ma podtytuł ze słowami zwyczajne losy. Później dowiadujemy się więcej, ale dołączają także kolejne postaci i dochodzimy do momentu, gdy nie wiemy, czy następny rozdział przypadkiem nie wprowadzi nam nowego bohatera, po czym nie wróci do pierwszej bohaterki. Autorka chyba próbowała ułożyć, czy raczej wymieszać, chronologicznie, ale nie wyszło jej to za dobrze. Ostatecznie historie się składają, bohaterowie uciekają z Korei Północnej i docierają do Południowej. Teoretycznie każda z historii jest taka sama, praktycznie są bardzo inne, ale można je streścić: był wielki głód (ale w sumie to nie z tego powodu uciekliśmy z KRLD), było bardzo ciężko, uciekliśmy do Chin (w sumie myśleliśmy nawet, że wrócimy) / Mongolii, a później dostaliśmy się do Korei Południowej. W sumie mamy szóstkę głównych bohaterów i dwadzieścia rozdziałów.

Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej

Innym problemem, chociaż nie jestem pewna czy to dobre słowo, jest to, że książka została w oryginale wydana w grudniu 2009 roku roku, a większość opowieści dotyczy czasów zanim się urodziłam, czyli tak do 1996 roku. Co jest logiczne, bo wtedy w Korei Północnej panował głód, więc można napisać bardzo dużo o tym, jak ludzie sobie z nim radzili. Ale to chyba moja wina, dałam się złapać, bo pierwsze polskie wydanie tej książki ukazało się w roku 2011, a to które czytałam w 2017. Więc być może powinnam się wykazać odrobinę większym zrozumieniem, przynajmniej jeśli chodzi o dobór opisywanych czasów. Chociaż jedno posłowie od autorki pochodzi z 2009 roku, a drugie z 2015 - wydaje się więc, że oryginał także miał przynajmniej dwa wydania.

Co mi się za to podobało - przypisy redakcji. Ale z innej strony zastanawiam się, dlaczego w książce imiona postaci zapisywane są tak: Kim Ir Sen, Kim Dzongil, Jun-sang, Song Hee-Suk. Idealny przykład dlaczego pisałam mój licencjat. 

Podsumowując, w tej książce jest sporo historii, dużo okoliczności, ale bardzo mało o codziennym życiu. O takich właśnie zwyczajnych losach. Aczkolwiek tu trzeba raz jeszcze spojrzeć na czas kiedy książka ukazała się po raz pierwszy - to wyjaśnia dlaczego te zwyczajne losy dotyczą w dużej części losów w czasie wielkiego głodu. Ogólnie - wolałabym poczytać wywiady na podstawie, których powstała ta książka. Jeśli mielibyście do wyboru przeczytanie tej książki albo książki Drogi Przywódca (o której miałam napisać na blogu, ale jakoś do tego nie doszło; teraz widzę, że będę musiała to uzupełnić) to wybierzcie tę drugą. 

Trzymajcie się, M

2 komentarze:

  1. Wiem, kogo ta książka może zawierać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy sobie temat wybrałaś. W tej kwestii w sumie masz osobiste doświadczenia po tym jak do jednego z nich pisałaś. Co do książki to jest ona raczej dla osób, które interesują się Koreą, choć i mnie zaciekawiła zwłaszcza, że interesuje mnie tło historyczne.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3