środa, 28 lipca 2021

10 tajemnic (prawie)codziennego jeżdżenia rowerem

 Hello!

Przez pandemię (dzięki pandemii?), a na pewno dzięki konkursowi Rowerowa Stolica Polski, czas, który spędzałam, jeżdżąc na rowerze drastycznie wzrósł. Zawsze bardzo to lubiłam, ale w Gdańsku nieszczególnie były możliwości i okazje, aby intensywnie i regularnie jeździć. A przez Rowerową Stolicę Polski we wrześniu 2020 i czerwcu tego roku wykręciłam bardzo wiele kilometrów. I poczyniłam też ogromnie dużo spostrzeżeń dotyczących współistnienia na drogach samochodów i rowerów.

rowery

1. Jadę rowerem, dziękuję w duchu tym wszystkim kierowcom samochodów, którzy wyprzedzali mnie z zachowaniem odpowiedniej odległości, gdy nagle z podwórka wybiegają na drogę żądne krwi psy. I jeden biegnie z jednej strony roweru, drugi z drugiej. Odjechałam bardzo szybko, ale zawsze istnieje ryzyko, że taki pies jest w stanie chwycić cię za kostkę i spadniesz z roweru, a kto wie, co będzie dalej. W każdym razie była to trzecia taka sytuacja w tym roku. Często myślę, że jeżdżenie na rowerze jest niebezpieczne, ale nigdy tak naprawdę nie boję się, że coś mi się stanie, chyba że właśnie wybiegają na mnie psy, goniią rower i szczekają. 

2. Nie mam nic przeciwko byciu wzorem rowerzysty dla dzieci (bo jeżdżę w kasku i kamizelce odblaskowej), ale pokazywanie mnie palcami i mówienie "O, patrz pani (zgaduję, że na rowerze wyglądam poważnie) jeździ w kasku, więc też powinnaś/powinieneś!". Oczywiście, że dziecko powinno, każdy powinien - no i właśnie, może ten rodzic/opiekun powinien zacząć od siebie. To jego postawę dziecko ogląda najczęściej i na pewno będzie się czuło lepiej, gdy jeżdżący z nim rodzic też założy kask i kamizelkę a nie tylko jemu nakaże to zakładać.

3. Bez sensu jest trąbienie na skręcających w lewo rowerzystów. Jakoś musimy to zrobić, a nie jesteśmy samochodem, trąbienie nas nie przyspieszy. 

4. Wyprzedzanie na wysokości roweru. Jadę spokojnie swoim pasem, jedzie sobie spokojnie swoim pasem samochód z naprzeciwka, a za nim! Komuś się spieszy, więc zaczyna wyprzedzanie! Więc na dwóch pasach obok siebie, są dwa samochody i ja na rowerze. Mam wrażenie, że to nie brzmi wystarczająco dramatycznie, ale tak ogólnie odległość samochodu od rowerzysty powinna wynosić 1 metr. W takiej sytuacji zdecydowanie nie wynosi. Tak w skrócie ten wyprzedzający samochód jedzie praktycznie na zderzenie czołowe z rowerzystą.

4a. Wyprzedzanie roweru, gdy zdecydowanie się nie powinno! To znaczy, gdy coś jedzie z naprzeciwka. Ale kierowcy tak się spieszy, że już musi zacząć mnie wyprzedzać, więc - znowu! - w jeden linii jestem ja, samochód, który mnie wyprzedza i samochód jadący z naprzeciwka. 

5. Ten wpis miał w ogóle nie powstać, ale od ponad roku jeżdżę na rowerze bardzo dużo i intensywnie czytam wiadomości dotyczące rowerzystów. I jakoś ogromnie poruszyła (przestraszyła?) mnie historia, gdy kierujący ciężarówkę zahaczył rowerzystkę lusterkiem, kobieta się przewróciła, wpadła do rowu, rozbiła głowę i zmarła. I zawsze jest we mnie trochę strachu, że ten samochód czy traktor, czy inna maszyna rolnicza (bo najczęściej jeżdżę pomiędzy wioskami) będzie mnie wyprzedzała zbyt blisko, zahaczy mnie, powiew powietrza będzie zbyt silny i się przewrócę. Naprawdę rowerzyście robi to ogromną różnicę, czy postanowisz go wyprzedzić, całkowicie zjeżdżając na lewy pas czy tylko 20 centymetrów od własnego lusterka. Czasami wydaje mi się, że są tacy kierowcy, którzy robią sobie zawody "Jak blisko rowerzysty można przejechać?" albo "Czy zza zakrętu wypadnie jakiś samochód, gdy będę wyprzedzał?".

Kiedyś chciałam być miłym rowerzystą i zjechałam na pobocze (i tak miałam się zatrzymać za 2 metry ). Nigdy więcej tego nie zrobię, bo kierowca samochodu z mlekiem przejechał tak blisko mnie, że gdybym była wyższa, to zahaczyłby mój kask. O mało nie spadłam z roweru. Niedawno musiałam przejechać poboczem dłuższy odcinek - i znów pobocze było zdecydowanie zbyt mało szerokie, aby czuć się na nim bezpiecznie, bo samochody jeżdżą zbyt blisko rowerzystów.

6. To może z odrobinę innego rejestru, ale też dotyczy mojego jeżdżenia na rowerze. Żeby dostać się na trasy za miasto i tak muszę przejechać przez miasto. To był pierwszy dzień obowiązywania nowych przepisów dotyczących pieszych. Tego jednego dnia samochody o mało nie przejechały mnie dwa razy na dwóch jedynych przejściach, przez które muszę rower przeprowadzić. 

Sytuacja pierwsza: muszę przejść przez przejście, które jest tuż obok wjazdu drogi podporządkowanej do drogi głównej. Z podporządkowanej samochody czekają, aby pojechać w lewo i w prawo. Ja czekam, aby przejść przez drogę główną. I gdy już na nią wchodzę, na pasach jest więcej niż pół przedniego koła od roweru, świst! Samochód, który czekał na wjazd na drogę główną, śmignął mi przed twarzą. Nie wiem, co kobieta sobie myślała, ale wykorzystała sytuację, że droga ma dwa pasy, więc zamiast wjechać na zewnętrzny (i wtedy przejechałaby mnie na 100%), to pojechała bardziej środkiem. Nawet nie wiem, dlaczego zapamiętałam, że kobieta ten samochód prowadziła, bo stało się to niesamowicie szybko.

Sytuacja druga: przejście przez rondo. Może 200, może 300 merów dalej. Tu bardziej klasycznie. Na jednym pasie samochód się zatrzymał, a z drugiego - przejechał mi przed nosem. Już dawno się nauczyłam, że "rozglądanie się" to słaby sposób na zapewnienie sobie bezpieczeństwa, więc po pierwsze, przechodzę przez pasy niemal cały czas zwrócona w stronę, z której nadjeżdżają samochody, po drugie - jeśli są dwa pasy w jedną stronę, zwalniam, gdy docieram do środka i delikatnie się wychylam, aby zobaczyć, co się dzieje. 

7. Uwaga! Samochody, które ścinają zakręty (szczególnie na zakręconej drodze w środku lasu) mogą ściąć także rowerzystę. Miałam co najmniej trzy naprawdę niebezpieczne sytuacje, w jednej kurier o mało mnie nie zmiażdżył, bo jechał zdecydowanie za szybko i nie trzymał się swojego pasa ruchu na bardzo ostrym zakręcie. Ciarki przechodzą mnie do tej pory, bo nie wiem, jakim cudem nie zostałam jednak przejechana. Całkiem niedawno prawie zostałabym staranowana w środku miejscowości, bo ktoś nie potrafił jechać po swoim pasie.

Poza tym ogólnie byłam świadkiem tysiąca sytuacji, gdy samochody się rozpędzały (bardzo!) a potem nagle hamowały, bo okazywało się, że droga jest kręta. Nawet całkiem niedawno w miejscowości, widziałam samochód, który o mało nie zatrzymał się na ogrodzeniu posesji, bo kierowca zobaczył kawałek prostej drogi, rozpędził się, ale chyba nie widział, że droga się rozwidla. I o ile pojechanie "prosto" to znaczy bardziej w prawo nie byłoby problematyczne, tak kierowca chciał jechać w lewo - a to wiązało się z ostrym skrętem. Także ogólnie, uważajmy na zakrętach.

8. Sprawdzałam, co o rowerzystach myślą kierowcy i natknęłam się na taką wypowiedź: "Rowerzyści nie znają znaków drogowych!". Nie wątpię, że są tacy, którzy nie znają. Sama byłam niedawno świadkiem sytuacji, gdy rowerzysta wjechał na rondo, przed którym stał znak zakaz wjazdu rowerów, po czym skręcił w ulicę, gdzie stał kolejny taki zakaz. Pomijam, że wszyscy wiedzą, że po tej ulicy rowery nie mogą jeździć, wzdłuż niej jest ścieżka rowerowa. 

W każdym razie z moich pozamiejskich wycieczek rowerowych wyłania się inny wniosek. Mianowicie - nie ma różnicy, czy rowerzyści znają czy nie znaki drogowe, skoro kierowy je znają, ale i tak się do niech nie stosują. 

Rowerzyście na dobrą sprawę nie robi różnicy, czy porusza się w terenie zabudowanym czy nie. Dla samochodu to różnica 40 kilometrów na godzinę. Kłóciłabym się nawet, że znam znaki drogowe na tych rasach, po których jeżdżę regularnie, lepiej niż poruszający się po nich kierowcy samochodów.

9. A teraz ze strony kierowcy! Ostatnio, gdy wracałam samochodem od babci, dwie rowerzystki wjechały mi na rondo pod prąd i jeszcze - zamiast szybko z niego zjechać - machały do swoich koleżanek, które zdążyłam jeszcze daleko przez rondem wyprzedzić.

10. Jak wspominałam: nie jeżdżę za dużo rowerem po mieście, ale jeśli jeżdżę to po ścieżkach rowerowych. I przeważnie tam, gdzie jest ścieżka, jest także przejazd dla rowerów przez ulicę. I uwaga! przez przejazd rowery mogą przejeżdżać! Gdy czasami czytam wypowiedzi kierowców samochodów, to mam ogromne poczucie, że kierowcy z jakiegoś powodu są przekonani, że przez PRZEJAZD rowerzyści powinni rowery przeprowadzać. Ponieważ też przejazd to nie przejście dla pieszych, więc samochody nagminnie zatrzymują się na przejeździe. Pasy zostawią wolne, ale przejazd już nie. Ogólnie z tego, co wiem nie wolno wcale zatrzymywać się na pasach i przejazdach, ale stawanie na przejeździe tylko podkreśla ignorancję kierowców w tym temacie. 

Trzymajcie się, M

5 komentarzy:

  1. Ja niestety nie mogę jeździć na rowerze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeraziłaś mnie tym, że jest tyle zagrożeń. I tą niefrasobliwością ludzi na drodze...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jazda na rowerze to jedyna aktywność fizyczna jaką uprawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też sporo jeżdżę na rowerze i zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś.
    Dopóki kierowcy nie nauczą się, że rowerzysta też ma prawo być na drodze to nie będzie bezpiecznie. Ludzie są zbyt niecierpliwi... To z mojego punktu widzenia jako rowerzystki.
    Z mojego punktu widzenia jako kierowcy rowerzyści irytują mnie tylko w jednym przypadku - gdy jadą po ulicy kiedy obok mają wybudowaną ścieżkę rowerową...

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama rzadko jeżdżę na rowerze - nie jestem jego fanka ale również w mojej okolicy jest wiele ulic bez pobocza czy chodnika a jeździ sporo tirów i trochę aż strach jak trafi się jakiś debil i nie przejmie się jadącym rowerzysta :/

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3