Hello!
Mam w życiu dwa stany. Pierwszy - gdy jestem w stanie oglądać seriale medyczne i drugi - gdy nie jestem. Zazwyczaj działało to tak, że oglądałam serial, oglądałam do czasu, aż pokazano czy powiedziano w nim coś, co mnie przestraszyło. Przy czym, jednego razu to mogło być jakieś ujęcie z sali operacyjnej (nawet gdy mogę oglądać dramy, ujęcia typu wyciąganie nerwu z nadgarstka nadwyrężają moje siły), a kolejnego jakaś tropikalna choroba, której nawet nie mogłabym mieć, ale kto wie. Sama nie wiem, co może nagle sprawić, że na 2 lata mogę zapomnieć o oglądaniu czegokolwiek medycznego.
Ostatnio nie byłam jednak zupełnie zainteresowana serialami medycznymi. Ogólnie nieszczególnie dobrze idzie mi oglądanie seriali. Aż włączyłam The Good Doctor. Tytuł obił mi się o uszy, bo to nieczęsty przypadek, gdy serial oryginalnie z Korei Południowej został zaadaptowany w Stanach. Przez chwilę rozważałam, czy nie zerknąć na pierwowzór, ale drama jest z 2013 roku, a to nie zapowiada dobrego seansu. Po dramach naprawdę widać, kiedy powstały i ile w ich powstanie włożono pieniędzy - w skrócie: bardzo źle się starzeją.
Wracając do głównego tematu. Wiedziałam mniej więcej czego się spodziewać, ale nie sądziłam, że The Good Doctor to taki sympatyczny serial, w którym naprawdę kibicuje się głównemu bohaterowi. I chociaż miał też ogromny potencjał, aby być trudnym serialem do oglądania, skupiono się na nieco lżejszych sprawach. I teraz zdałam sobie sprawę, jak źle może być odebrane to, co napisałam, gdyż nasz główny bohater - Shaun Murphy rezydent na oddziele chirurgii - ma autyzm. Oraz fotograficzną pamięć, stracił też brata bardzo wcześnie i zajmował się nim dyrektor szpitala, do którego właśnie przychodzi pracować. W każdym razie Shaun sobie radzi - raz lepiej, raz gorzej - gorzej szczególnie, gdy chce mu się pomagać na siłę. Ogólnie jest takim bohaterem, któremu widz naprawdę kibicuje.
Szczególnie, że dopiero pod koniec sezonu mamy jakąś "prawdziwą" rywalizację, gdyż do zespołu dołączają dwie nowe osoby i jedną z nich jest wyjątkowo antypatyczna blondynka. Zwiększenie liczby bohaterów to jeden kłopot. Drugi - nasi podstawowi bohaterowie nie dostali zbyt wielu historii, ich wątki na trzecim planie pojawiają się i urywają, nigdy się do nich nie wraca. Ogólnie cały ten serial - pomijając głównego bohatera i dyrektora - nie grzeszy głębią i rozważaniem motywacji bohaterów. Coś pokazują, coś urywają. Znamy ich charaktery. Do czasu, aż w sumie ważnych postaci było osiem, a ja miałam ochotę przewijać sceny, gdy pokazywano akurat tę grupę, w której nie było Shaun. Także nie spodziewajcie się pogłębionej refleksji, ale ogromnych dram też nie - to bardzo sympatyczny serial do oglądania. (Pomijając to, że dzieje się w szpitalu, a w szpitalu dzieją się różne rzeczy).
Drugi sezon już bardziej przypomina typowe seriale medyczne i trudno znaleźć w nim jakiekolwiek porywy serca, czy to wobec bohaterów, czy wobec ich pacjentów. Shaun dalej ma swoje przygody w i poza szpitalem, ale bohaterowie drugoplanowi - szczególnie ci ze szpitala - potracili swoje charaktery. Gdyby kogoś to interesowało z jakiegoś powodu - w drugim sezonie jest odcinek o superzaraźliwym wirusie. Jak pisałam typowy odcinek serialu medycznego - odhaczony.
Kłopot (tak naprawdę to nie) z tym serialem jest taki, że jak typowy by nie był i jak postaci drugoplanowe nie potraciłyby charakterów albo nie znikały na 5 do 10 odcinków bez wyjaśnienia, jest wciągający. Bardzo. A to zwykły serial medyczny. Nawet wredny nowy ordynator chirurgii mnie nie zniechęcił do oglądania, chociaż wiedziałam, że już nie będzie to ta sama rozrywka, co wcześniej. Ale nawet to szybko wraca do normy. Sezon 3 jest w większości bardzo dobry do oglądania. Oprócz ostatniego odcinka.
Póki co na Netflixie są tylko 3 sezony więc muszę, niestety, tutaj skończyć.
Żartowałam, przełamałam się, chciałam sprawdzić, jak bohaterowie sobie radzą z zakończeniem trzeciego sezonu, a okazało się, że czwarty zaczyna się Covidem... także poczekam cierpliwie, aż będzie na Netflixie. Ale przy okazji poczytałam trochę opinii o zakończeniu trzeciego sezonu i muszę się z nimi zgodzić - był zbyt smutny i w sumie ludzie wcale nie popierają związku Shauna z Leą.
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagrama!
Pozdrawiam, M
Oglądałam tylko kilka odcinków, ale podobało mi się.
OdpowiedzUsuńuwielbiam ten serial ;) mój tata nam go polecił i sztos
OdpowiedzUsuńMam sentyment do tego serialu :)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu zabieram się za ten serial i się zabrać nie mogę - chyba mam zbyt dużo seriali i książek do nadrobienia. ;D Jednak wierzę, że kiedyś mi się uda.
OdpowiedzUsuńOgladam co jakiś czas :)
OdpowiedzUsuńJa przy mojej hipochondrii szerokim łukiem omijam wszelkie s\filmy i seriale medyczne ;)
OdpowiedzUsuńJuz myślałam, że pooglądam ten serial, ale na końcu doczytałam, że będzie covid, a tego to ja ani w książkach, ani w filmach nie zdzierżę. Szkoda
OdpowiedzUsuńOglądałam tylko kilka odcinków, muszę nadrobić :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten serial :D! Główna postać jest dość specyficzna i sama tematyka również. Nie każdy jest w stanie oglądać seriale medyczne. Mimo wszystko polecam spróbować ;) Na pewno jest on godny uwagi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Miłego dnia :)
Zapraszam również do mnie w wolnej chwili ;) (nie mam profilu bloggera, dlatego zostawiam link)
Wildfiret
Lubię ten serial. Związek Shauna z Leą też chyba nie do końca mi się podoba, ale to, że ktoś ma autyzm lub zespół Aspergera nie znaczy, że nie ma prawa do szczęścia. Nie odczuwają emocji tak jak ktoś, kto nie ma takiej przypadłości. No nie wiem w sumie, mam mieszane uczucia co do tej kwestii. Bardziej się zastanawiam nad tym, na ile ona jest szczera w tej relacji i czy jej to odpowiada.
OdpowiedzUsuń