Już zapewne rozpakowałam się i zaczęłam korzystać z uroków pobytu na koloniach, ale tak jak wspominałam mam przygotowane kilka postów na czas, gdy mnie nie będzie. Dziś kontynuujemy Wakacje z Doktorem wpisem poświęconym sezonowi drugiemu.
Zacznę od tego, że Dziesiąty Doctor jest moim ulubionym, a Rose to moja ulubiona towarzyszka. Dlatego sezon 2 bardzo mocno przeżywałam. A także dlatego, że przypadkiem jeszcze przed jego rozpoczęciem wyczytałam niechcący jak się skończy i wszędzie doszukiwałam się oznak nadchodzącej tragedii. Można określić ją jednym słowem-kluczem Torchwood, organizacji-instytutu, który przysporzył Doctorowi wielu problemów. I doprowadził do dramatycznego finału.
Ale cały drugi sezon ma chyba jakiś specjalny papier, na wywoływanie w widzach skrajnych emocji i to w ciągu zaledwie 45 minut. Choć w większości jest to bezdenny smutek, że skończyło się jak się skończyło choć mogło inaczej, że w ogóle się skończyło, że ktoś nie zdążył, ale także pokazuje siły miłości, przyjaźni i to, że jeśli się chce można wiele. Jednak nawet to wypada blado przy całym ogromie dramatycznych uczuć w finale. Poleca się skorzystanie z pomocy psychologa lub innego specjalisty od zdrowia psychicznego, bo po drugim sezonie zdecydowanie potrzeba czegoś więcej, niż tylko melisa na uspokojenie.
Osoby, które silnie przywiązują się do postaci, mają słabe nerwy i nie lubią płakać chyba nie powinny oglądać drugiego sezonu, bo może skończyć się to bankructwem przez kupowanie dużych ilości chusteczek higienicznych. Wydaje mi się, że przypadkiem mocno Was wystraszyłam, ale udało mi się nie napisać przyczyny tych wszystkich emocji i uczuć. Jak już ją poznacie przestaniecie się dziwić.
Pocieszające jest to, że wbrew pozorom to nie do końca koniec. Niektóre wątki będą poruszane w następnych sezonach, ku mojej wielkiej radości.
Obrazki, jak zwykle pochodzą z tumblra.
Trzymajcie się, M <3
Słyszałem zawsze dużo o tymserialu ale jakoś nigdy nie mogę się za niego zabrać :)
OdpowiedzUsuńJa przy tym serialu to i płakałam i się śmiałam - szczególnie przy Jedenastym Doktorze :)
OdpowiedzUsuń