środa, 23 lipca 2014

Wcale nie grzmi, tylko nam się wszytskim wydaje

Hello!
Tuż po powrocie z koloni rzuciłam się na  książkę Andrzeja Sapkowskiego "Sezon burz". A w tytule notki wykorzystałam tekst, powtarzany przeze mnie gdy tylko pogoda w Zakopanym się zepsuła i zaczynała się burza. Której wcale się nie boję. 
Fanką wiedźmina jestem od podstawówki, ale wtedy nie za bardzo rozumiałam co czytam. Dopiero gdy wróciłam do serii w gimnazjum dostrzegłam i pokochałam niuanse, intrygi i styl pisania pana Sapkowskiego. Dlatego, gdy usłyszałam, że wychodzi kolejna książka, byłam bardzo, bardzo zadowolona. Jej akcja toczy się przed opowiadaniem "Wiedźmin", na końcu dowiadujemy się o strzydze. Która mogła też być śpiącą królewną czy łabędziem. Do wyboru do koloru. Ale sam epilog to jeszcze inna bajka. 
Mogłabym się rozwodzić nad językiem i stylem, który bardzo mi odpowiada, pomimo wyrażeń uznawanych powszechnie za obelżywe. Chciałam zacytować krasnoluda, ale jednak moje ulubione krasnoludowe zawołanie, nie wpisuje się w wysoką kulturę języka. Książkę czyta się bardzo szybko, lekko i przyjemnie. Akcja goni akcję. I to dobrze, bo nie ma czasu zastanawiać się nad brakiem głębi i tak przeze mnie kochanych intryg. Cóż, fabuła kuleje. Delikatnie mówiąc. Pozbawiony mieczy wiedźmin (nie zostawia się ich w podejrzanych strażnicach) lata na posyłki czarodziejów, w sumie nie wiadomo ani po co ani dlaczego. Może miała na to wpływ Koral, rudowłosa, lubująca się w zielonych strojach, lekko sadystyczna, czarodziejka. Nie wiem. Ale charakterystyka bohaterów kuleje. Pomijam wiedźmina, który jeszcze nie jest doświadczony przez życie, sam jednak mówi, że podejmuje same złe decyzje i generalnie wszystko idzie źle. Najbardziej cierpi Jaskier. Zamiast być bardem i poetą jest irytującym prostakiem. Nie mam pojęcia, jak się udało taki efekt osiągnąć, ale niestety taki jest mój ogólny odbiór tej postaci, w tej książce. W pozostałych raczej ją bardzo, bardzo lubię. 
Warto jeszcze wspomnieć o wątku lisicy. Najbardziej wiedźminowskim w całej książce. Jako jedyny przywodził na myśl inne zadania czy doświadczenia Geralta. Szkoda, że nie został jeszcze bardziej rozbudowany, ale chociaż on jeden był przemyślany od początku do końca. W przeciwieństwie do irracjonalnego zatopienia miasta, tego nie jestem w stanie zrozumieć. 
Przed napisaniem tej recenzji przeczytałam kilka innych. Były średnio pochlebne, ale i moja nie słodzi. Choć po przeczytaniu epilogu mogłabym mieć na to ochotę. Zakończenie cyklu wiedźmińskiego bardzo, ale to bardzo mi się nie podobało. Bardzo. Ale epilog "Sezonu burz" to taki plaster na serce. I to cudownie nieprzypadkowe imię Nimue. 

 
Piosenka powiedzmy, że wpisuje się w temat, bo jest z filmu. A poza tym po prostu mi się podoba.

Dziś Dzień Włóczykija, pozdrawiam, M <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3