poniedziałek, 30 marca 2015

Makaronikowy (nie)wypał

Hello!
Jeśli spędzacie dużo czasu w internecie musieliście spotkać się z makaronikami. Przeuroczymi, pastelowymi ciasteczkami. Ja wyczaiłam je najpierw w "Plotkarze" a później w innych filmach i serialach, a z czasem także na blogach. A ilość zdjęć jakie widziałam w międzyczasie mogłaby być spokojnie liczona w tysiącach. U mnie w mieście tych cudeniek się nie dostanie, ale od czego jest internet. Postanowiłam upiec je sama.
Znalazłam przepis, a w zasadzie całe mnóstwo, nawet się nie spodziewałam, że tyle ich będzie. Większość radziła przygotować białka z jajek kilka dni wcześniej, co też uczyniłam. 


















  

Nawet waga jajek (3) dokładnie zgadzała mi się z tą z przepisu. Co mogło pójść źle?

Nic nie zapowiadało katastrofy. Nawet znalazłam tarte migdały, żebym sama nie musiała ich zmieniać na proszek. Niestety z mojego pójścia na łatwiznę nie wyszło nic dobrego. Na opakowaniu migdały były ładne, jasne, drobniutkie. Takie jakich potrzebowałam i jakie być powinny. Po otwarciu okazało się, że nie tylko nie są mączką, ale chyba były tarte razem ze skórkami. Były w nich grudki i nie zapowiadało się to dobrze.

 Że nie wygląda to smacznie to mało powiedziane.

Postanowiłam mimo wszystko dodać je do białek. Miksowało się i miksowało. Przy wykładaniu na blaszkę wcale nie wyglądało to tak jak powinno, co więcej porozlewały się i nie miały kształtu. W tamtym momencie nie robiło mi to zupełnie różnicy. Wstawiłam je do pieca i czekałam.

 Pierwsza porcja! Zdjęcie nie oddaje tego dokładnie, ale one są bardzo duże.

Po jakiś 5 minutach zauważyłam, że rosną. Był to dobry znak i zapowiedź tego, że nie wszystko stracone. Za 10 minut były gotowe. Niemiłosiernie słodkie, mega chrupiące i, co najważniejsze, jadalne i smaczne!

 Druga, niestety trochę za długo była w piekarniku.

Następnym razem kupię migdały w płatkach i sama je przerobię na mąkę. Nie stanie się to w najbliższym czasie, eksperymentów mi wystarczy, ale próbę ponowię. Chyba, że w międzyczasie jakiś inny serial/film zainspiruje mnie do gotowania. Wtedy będzie szybciej, choć niekoniecznie o makaronikach.

Trzymajcie się, M

3 komentarze:

  1. Czy makaroniki to te ciasteczka, które przewijają się na tysiącach zdjęć w internecie i maja przeważnie bardzo jaskrawe kolory ? Kompletnie nie znam smaku i nie wiem czy Cię to pocieszy, ale moje wypieki wyglądają podobnie i wszyscy się przyzwyczaili :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi ostatnio w kuchni też nic nie wychodzi. Jak czegoś nie spalę, to na pewno nie dopiekę odpowiednio długo. Jakoś po prostu ostatnio nie mam już siły cokolwiek piec. Ale niedługo święta, więc na pewno przyjdzie następna okazja do moich "kulinarnych popisów" :))

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3