poniedziałek, 23 listopada 2015

Really? ("Mr.Robot")

Hello!
Dawno nie pisałam nic o serialach więc czas to zmienić. Bohatera dzisiejszej notki planowałam obejrzeć od pewnego czasu i miałam to zrobić zaraz po przyjeździe do Gdańska, ale udało mi się za to zabrać dopiero, gdy Koleżanka z ławki zaczęła oglądać i grozić, że w przyszłości zostanie hakerem. Takim oto sposobem mam za sobą 10 odcinków pierwszego sezonu "Mr.Robot".

 
Podobno to jeden z najlepszych, najciekawszych seriali ostatnich lat. Wręcz genialny. Będę się nieco kłóciła z tymi opiniami i wcale nie dlatego, że miałam wobec "Mr.Robota" jakieś oczekiwania, tylko dlatego, że nawet pomimo, że ich nie miałam, serial mnie nieco rozczarował. Prawdę powiedziawszy bardziej zirytował. Wiecie co jest gorsze, od takiego taniego chwytu kończenia odcinka w takim momencie, że zaraz musi się włączyć kolejny? Robienie tego z całym sezonem. I wierzcie nie będę czekała na kolejny z niecierpliwością. Taki odbiór tego ostatniego odcinka, niestety, zniszczył mi przyjemność oglądania wszystkich pozostałych.


Bo poza tym to naprawdę dobry serial. Chociaż mocno nierówny. Pierwsze trzy odcinki podobały mi się bardzo, później był jeden nie wiadomo skąd i z którego zupełnie nic nie wynikało, ale później napięcie, aż do ostatniego momentu było bardzo dobrze budowane. Po prostu komplikowało się po mistrzowsku. Niestety, wyjaśnień dostaliśmy tyle co nic. Zawieszone w próżni, niedokończone wątki są niesamowicie irytujące, tym bardziej właśnie, że były tak pieczołowicie tworzone.


Zaczęłam te wywody nie od tej strony, od której powinnam. Serial odpowiada o młodym programiście i hakerze, chorym na fobię społeczną, który zostaje zrekrutowany przez tajemniczego anarchistę (moje tłumaczenie za IMDb). Ciekawy punkt wyjścia i ciekawe rzeczy mogą z tego wyniknąć. I jest tak w rzeczywistości, wypadki rozwijają się w zupełnie niespodziewany sposób. I chociaż wydarzeń jest sporo to w trakcie oglądania serialu miałam wrażenie, że nie ma on fabuły tylko bohatera. Jak gdyby on sam był siłą sprawczą. W sumie to powinnam usunąć to "jak gdyby" w poprzednim zdaniu, bo tak po prostu jest.


Główny bohater ma na imię Elliot i wytworzył w głowie kogoś do kogo się zwraca, a wygląda to tak jakby mówił do widza. Intrygujący zabieg, ale my wcale nie wiemy więcej niż Elliot. Siedzimy z nim w tej jego chorej głowie i razem z nim gubimy się, jesteśmy zdezorientowani i nie wiemy o co chodzi. Podwójnie nieprzyjemne uczucie, gdy świat z puzzli zaczyna się załamywać i wcale nie robi tego stopniowo.


Jednym z powodów dlaczego chciałam ten serial obejrzeć, był fakt, że w głównego bohatera wciela się Rami Malek. I chociaż daje rade, nawet bardzo, to liczyłam na nieco lepszy występ. Chociaż to może dlatego, że niechcący zaczęłam się zachwycać Martinem Wallströmem, który gra Tyrella Wellicka (wspominałam kiedyś, że nie znoszę i nie wiem jak odmieniać te wszystkie imiona i nazwiska). Nie dość, że jego postać jest totalnie fascynująca i kompletnie pokręcona, wręcz psychopatyczna to jest jeszcze fenomenalnie zagrana. 


Pominęłam cały kontekst społeczno-polityczny serialu, a to oprócz bohatera, najważniejszy element serialu. I muszę tu wrócić do poczynionej wcześniej obserwacji- nie ma fabuły, bo jest bohater. Jest to nieco za bardzo postawa czarno-biała bez miejsca na szarości, ale to poczucie rozdwojenia nie pozwoliło mi na połączenie tych dwóch aspektów. Tym samym ten cały antysystemowy, antykorporacyjny jakoś nie zrobił na mnie wrażenia. Po prostu przyjęłam to jako cześć świata przedstawionego i świata, w którym przyszło żyć bohaterowi, nie odnosząc tego do rzeczywistości. Wręcz mogłabym napisać, że potraktowałam to jako wizję przyszłości. Chociaż twórcy się starali się mocno osadzić to w naszych czasach. 


O "Mr.Robot" pisze Zwierz popkulturalny o tu. Pisze zdecydowanie bardziej entuzjastycznie niż ja. I dlatego musicie się jej posłuchać i obejrzeć przynajmniej pilota serialu, koniecznie. 
Poza tym jestem w trakcie oglądania serialu "Jessica Jones" więc na dniach będzie kolejna recenzja serialu.

 Trzymajcie się, M




4 komentarze:

  1. Serial zapowiada się nawet ciekawie :)
    Już dawno nie oglądałam żadnego serialu i bardzo mi tego brakuje. Boję się, że jak się w jakiś wciągnę, to zaniedbam niektóre z moich obowiązków :)
    Parę miesięcy temu obejrzałam dwa pierwsze odcinki serialu Orphan Black i nawet mnie zainteresował :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam czasu na nowe seriale, ba! nie mam czasu na stare seriale :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Koleżanka mówiła mi o tym serialu, polecała. W sumie teraz mnie zaintrygowałaś. Aż się zastanawiam, czy mi przypadłby do gustu.
    /meainsolita.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszałam wcześniej o tym serialu :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3