wtorek, 17 listopada 2015

Jak to się wszystko zaczęło?

Hello!
Jak wiecie studiuję Zarządzanie Instytucjami Artystycznymi. Nie jestem jednak pewna czy wiecie skąd mi się wziął pomysł na takie studia i w ogóle takie artystyczne ukierunkowanie. Nie piszę o tym dziś bez powodu- tuż po publikacji tego tekstu, ruszam do Multikina na retransmisję sztuki "Koriolan" i chociaż aż do tego momentu jej nie widziałam to bez wątpienia miała ona duży wpływ na moje życie. Ale wszystko po kolei.


Chyba każda mała dziewczynka chciała być baletnicą, ja nie należę do wyjątków. Równolegle marzyłam o byciu łyżwiarką figurową. Łyżwy mam i jeżdżę, ale baletnicą nie zostałam. Co nie zmienia faktu, że jednym z moich najwcześniejszych wspomnień jest czekanie z mamą do godziny 1 czy 2 w nocy na pokaz "Dziadka do orzechów".  Miałam może 5 albo 6 lat i oprócz samego oczekiwania niewiele pamiętam, ale musiało to zrobić na mnie wrażenie skoro przywiązuję do tego tak dużą wagę. Następne były bajki Barbie- " W Dziadku do Orzechów" i "Z Jeziora Łabędziego". Pomijam wszelkie aspekty fabularne i inne treści merytoryczne- chodzi o muzykę to oczywiste. Ale jak byłam mała to lubiłam się też chwalić, że mam  prawdziwą Barbie Cukrową Księżniczkę. I chyba mi to zostało. Generalnie to zamiast do baletu trafiłam do zespołu tańców ludowych. Bardzo miło wspominam tamten czas, ale po 4 latach zrezygnowałam.

W klasach 4-6 wszyscy byli przekonani, że zostanę nauczycielką języka polskiego. Dzięki temu ja też byłam o tym przekonana. Najważniejszy jest fakt, że zawsze ciągnęło mnie bardziej do polskiego, historii, zajęć plastycznych niż do fizyki czy chemii. Gdzieś w międzyczasie widziałam w Romie "Akademię Pana Kleksa".

Idąc do gimnazjum całkiem poważnie rozważałam zostanie architektem wnętrz, psychologiem, a później dziennikarzem, nawet wybrałam dokładnie jakim- sportowym. Tym bardziej nie wiem skąd mi się to wzięło, ale pomysł zaowocował pójściem w liceum na profil dziennikarski. Najważniejszym wydarzeniem z gimnazjum było chyba dołączenie do chóru.  Nie sądziłam, że będzie to aż tak ważne i oddziałujące, ale te 6 lat zrobiło swoje. Teraz to jedna z rzeczy, za którymi najbardziej tęsknię.
Czas liceum i konieczności określenia co się chce robić w życiu, nie był łatwy. Jedynym konkretem był fakt, że byłam na humanie i takim sposobem zamknęłam sobie drogę na przykład na medycynę. Nie przejmowałam się tym szczególnie, ale perspektywy były średnio obiecujące.

Liceum jest zdecydowanie najważniejsze w tej historii, a ja mam ułatwione opisywanie tego fragmentu, bo większość ważnych elementów układanki pojawiło się na blogu. 11 marca 2013 roku pojawia się pierwsza wzmianka o "Upiorze w Operze", zainspirowana filmem "Amadeusz". Muzyka niezaprzeczalnie ma ogromną moc. Zaczęłam od baletu, teraz musicale. "Notre Dame de Paris", "Mozart, l'Opera Rock" i wyjazd na "Ale musicale!". Później była jeszcze "Zemsta". Jednak pomiędzy Mozartem a Musicalami jest całkiem spora dziura, którą dziś mam zamiar załatać.

8 listopada 2013 roku polską premierę miał film "Thor: Mroczny świat". Poszłam na niego z Koleżanką z ławki. Ona sama była na nim 3 razy, bo gra tam Tom Hiddleston. Oto klucz do całej zagadki. Ponieważ K. zaczęła się nim interesować, ja nie miałam innego wyjścia jak zrobić to samo. Takim sposobem trafiłam na informację, że grał on właśnie w "Koriolanie". Widziałam sporo zdjęć, zapowiedzi i filmików z prób. Z jakiegoś, prawdopodobnie nie do końca racjonalnego, powodu zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. A nawet więcej, to co widziałam, pochłonęło mnie całkowicie. A przypominam, że były to tylko fragmenty. Taka miłość od pierwszego wejrzenia. Totalnie. 

Zaczęłam szukać dalej i znalazłam film "Koriolan", w którym główną rolę gra Ralph Finnes, a także to reżyserował. Dość szybko obudziła się we mnie miłość do Szekspira, polegająca bardziej na jej deklarowaniu i czytaniu sztuk, niż jakimkolwiek naukowym podejściu.
Nie mam jednak pojęcia, w którym momencie umyśliłam sobie, że w sumie to mogłabym zostać reżyserem teatralnym. A także kiedy dowiedziałam się o Gdańskim Teatrze Szekspirowskim i obrałam go sobie za miejsce przyszłej pracy.  Na pewno musiało to być jeszcze przed 18 urodzinami, bo na tę okazję dostałam "Reżyserię teatralną" od Bliźniaczek.

Na początku III klasy pojechaliśmy do Warszawy na targi edukacyjne i tam na stanowisku Uniwersytetu Gdańskiego wśród tony ulotek wyróżniała się a jedna- Zarządzanie Instytucjami Artystycznymi. Już w drodze powrotnej wiedziałam, że to mój kierunek. Chociaż wizja studiowania w Gdańsku przerażała, teraz jestem bardzo zadowolona, że się zdecydowałam.

Miłość do teatru spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Nie ma dla niej wyjaśnienia. Po prostu jest. Ja sama nie wiem czemu ten "Koriolan" zrobił takie wrażenie, tym bardziej, że zobaczę go w pełnej krasie dopiero dzisiaj. W sumie to mijają 2 lata od początku tego uczucia i 2 lata 8 miesięcy od obejrzenia "Upiora". Poza tym mam wrażenie, że ten tekst wcale niczego nie wyjaśnia. Gdybyście mieli jakieś pytania to śmiało.

Trzymajcie się, M


7 komentarzy:

  1. Piękne masz te studia :) I chyba dobrze, że nie zostałaś jednak nauczycielką polskiego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Grunt to wybrać taki kierunek, który człowieka fascynuje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Historia bardzo ciekawa :) Mam nadzieję, że na mnie też coś tak "spadnie" i będę wiedziała jaki kierunek kształcenia obrać w życiu, bo na obecną chwilę za cholerę nawet nie potrafię powiedzieć, czy bardziej bym szła w kierunku biol-chem, humana, czy może to liceum plastycznego... Zostało mi półtora roku i w głębi serca mam nadzieję, że coś mnie oświeci :D
    O, studiujesz w Gdańsku, ja w Gdańsku mieszkam ;) Znaczy w okolicach ale bywam tam dosyć często ;D
    dreams-lunatyk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję, że za pierwszym razem wybrałaś kierunek, który Cię satysfakcjonuje. Ja studiuję biologię i już po pierwszym roku wiedziałam, że to nie jest to, czego chciałam. Jestem teraz na III roku, kierunku nie zmieniłam (sądzę, że zmarnowałabym lata nauki rzucając ot tak studia), ale za to dobrałam sobie drugi kierunek: dietetyka. I to jest właśnie to, co chciałabym robić! W końcu czuję, że jestem na właściwym miejscu. Biologię skończę, gdyż może nóż widelec tytuł magistra biologii do czegoś mi się przyda... A żeby było ciekawie to dodam, że zanim dostałam się na biologię, to dostałam się również na dietetykę... Czy żałuję pierwszego wyboru? NIE. Poznałam wspaniałych ludzi (w tym mojego chłopaka), przeżyłam cudowne chwile i dowiedziałam się, co znaczy studiowanie.
    Pomimo tego trochę Ci zazdroszczę, gdyż teatr uwielbiam! :)
    /meainsolita.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje studia to w ogóle była jakas porażka. Chciałam fotografię, a okazało się, że większość czasu pochłania mi rzeźba, ceramika i malarstwo. Fotografia raz w tygodniu i to po 1,5h. Podziękowałam i staram się teraz o inną uczelnie. Jest to męczące, dlatego zazdroszczę ludziom takim, jak Ty. Którzy od razu wstrzelili się tam, gdzie chcieli. Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy kierunek studiów, dobrze że wybrałaś coś, co cię interesuje. Cudownie móc się uczyć o czymś, co sprawia nam radość, oraz nie męczymy się w tym czasie, to najważniejsze. W teatrze byłam kilka razy i za każdym razem wychodziłam z niego zachwycona, pod wrażeniem sztuki. Szkoda że nie mam teatru w moim mieście, pewnie bywałabym częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Według mnie, ogromnym fartem jest wiedzieć, co się chce studiować. Bo ja miałem ten problem przez długi, długi czas. W każdym razie, ciekawa jest ta Twoja droga do tych akurat studiów :D

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3