sobota, 2 stycznia 2016

Esencja Sherlocka w Sherlocku ("Sherlock. The Abominable Bride")

Hello!
Obawiałam się, że o odcinku specjalnym "Sherlocka" nie uda mi się napisać na czas, ale dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności oto recenzja! A raczej zbiór przemyśleń, refleksji i okrzyków fanki. Spoilery. Bardzo. I całość była pisana bardzo szybko i bardzo na świeżo, także wybaczcie błędy. Oraz rzeczy, których nie napisałam, a powinnam. Być może któregoś ambitniejszego dnia dopiszę co nieco.


Przenosimy się na moment do wiktoriańskiego Londynu, aby rozwiązać zagadkę morderstwa. Gdyby to było jednak tylko to, byłoby zdecydowanie za łatwo.Sprawa jest dużo bardziej skomplikowana i tysiąc razy ciekawsza. W pewnym momencie Moffat tworzy taki poziom incepcji, że naprawdę przez moment trudno się połapać o co chodzi.


Ten odcinek z każdą minutą robi się coraz lepszy. Najpierw wydaje się, że to całkiem normalna sprawa, na dodatek sceny poznania Sherlocka i Watsona są niemalże identyczne jak w pierwszym odcinku serialu, ale z czasem zaczyna się robić dość niesamowicie i nieprawdopodobnie. Trochę skojarzyło mi się to ze "Scooby-Doo"- pokazujemy, że nie ma sił nadprzyrodzonych i innych takich, za to jest nauka i można ją wykorzystać w ciekawy sposób. Ale takie stwierdzenie też nie to końca wytrzymuje próbę tego odcinka, bo oczywiście sprawa jest nieco bardziej tragiczna.


Poza tym oprócz wspomnianego wyżej nawiązywania do samego siebie w taki bezpośredni sposób, odcinek robi to także na nieco innych poziomach. I jest dużo bardziej związany ze współczesnością niż można było przypuszczać. Do tego nawiązuje także do dzieł Conan-Doyla, mam wrażenie, że nawet w nieco większym stopniu niż pozostałe odcinki. W każdym razie fenomenalnie udało się połączyć te 3 płaszczyzny. A o też duże uproszczenie. Wspominałam o incepcji?


Bardzo, bardzo dużo udało się zawrzeć twórcom w tym odcinku. Horror, humor i mnóstwo Sherlocka. Ale wiecie co tak naprawdę chodzi mu po głowie i o czym jest cały ten odcinek? O MORIARTYM! To genialne, genialne. Sherlock na podstawie sprawy z XIX wieku próbuje sprawdzić czy miał on jakąś szansę przeżycia. Ja jestem zachwycona tym pomysłem. I że nie skojarzyłam od pierwszej chwili, że przecież tytułowa (upiorna) panna młoda też zabiła się strzałem w głowę.


Generalnie to okazuje się, że siedzimy współczesnemu Sherlockowi w głowie w trakcie lądowania samolotu. Bum. Nawiązania i połączenia, tylko podziwiać ludzi, którzy na to wpadli. Taki oderwany od rzeczywistości odcinek też byłoby cudny, ale jako fanki tysiąc razy bardziej cieszy mnie fakt, że to jednak jest wyraźnie ze sobą połączone.


Do tego okazuje się że odcinek walczy o prawa kobiet. I słusznie.
I bardzo dużo w nim mówią naprawdę ciekawych rzeczy. Generalnie mam wrażenie, że na przykład pod względem relacji Watsona i Holmesa to najbardziej rozwinięty odcinek. Ich rozmowa w szklarni, czy cokolwiek to było, była cudna. I Watson ma wąsy, a poza tym nieco kradnie Benedictowi odcinek. Nieco, bardzo. A przynajmniej ja mam takie wrażenie. Jak wspominałam dużo mówią i ten odcinek jest naprawdę, naprawdę ważny pod względem przekazywanych informacji.


I kilka zdań na koniec.
Lestrade ma bokobrody. Pani Hudson jest szczerza do bólu, jak zawsze. Sherlock gra na skrzypcach. Mycroft jest gruby. A ten w samolocie uroczy. Naprawdę gruby. Moriarty ma genialne teksty, to kopalnia cytatów i oczywiście Andrew jest genialny. A język migowy w niepowołanych rękach przezabawny.

LOVE, M

4 komentarze:

  1. Oj, jeszcze bardziej zaostrzyłaś mi apetyt na ten film ;) Będę musiała poczekać do 09.01, aż pokażą go na BBC Brit :(
    Zawsze intrygowała mnie postać Moriarty'ego, a w szczególności po 3. odcinku ostatniej serii. No i uwielbiam to poczucie humoru, dla niektórych bohaterów bardzo nietypowe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oglądałam :) ale brzmi ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odcinek genialny, tyle czekania ale było warto ! Takiego widoku Mycrofta nie wymaże z pamięci... nigdy, szczególnie jak sięgał po kolejne słodycze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałam. Uważam że jest to jeden z lepszych odcinków. Sherlock w XIX wiecznej wersji podoba mi się tak samo jak ten zwykły. Fajnie że elementy przeszłości przeplatają się z przyszłoroczną. Tylko szkoda że nie wyemitują całego sezonu.Ale jest na co czekać ;)

    Mój kawałek internetu

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3