sobota, 3 czerwca 2017

Innego końca świata nie będzie ("Doctor Who" S10 "The Pyramid at the End of the Word")

Hello!
Z niecierpliwością czekam na kolejne piątki lub soboty, bo one oznaczają, że będę miała chwilę czasu dla siebie i będę mogła obejrzeć kolejny odcinek "Doctora Who". Do tego pory nowy sezon wypada bardzo na plus, ale chyba zaczynają się problemy. 


W "Extremis" mieliśmy wprowadzenie do kolejnych dwóch odcinków- czyli przygoda zasadniczo trzyodcinkowa. Problem w tym, że "Pyramid at the End of the Word" jest aż za bardzo oderwany od poprzedniego epizodu. Albo właściwie to poprzedni odcinek, tak naprawdę nie jest nikomu potrzeby. Kryzys "Extremis" można było spokojnie wykorzystać w jednej zamkniętej całości. Niestety po siódmym odcinku trzeba napisać, że potencjał nie został wykorzystany, a wręcz po prostu został zmarnowany. 

Doctor i Bill wrócili ze świata projekcji i żyją w prawdziwej rzeczywistości, do czasu aż pojawia się tytułowa piramida. Ponieważ kryzys jest wielki Doctor zostaje Prezydentem i ma coś na sprawę poradzić. Okazuje się, że w piramidzie są źli, straszni i brzydcy mnisi, którzy chcą wykończyć świat. A zegary zaczęły odliczanie. Z jakiegoś powodu Doctor uznaje, że pokazanie siły Ziemi zrobi wrażenie na kosmitach. Nie robi. Wcześniej na pokład prezydenckiego samolotu zostają zaproszeni przedstawiciele wojska chińskiego, rosyjskiego i amerykańskiego. "Cool" jak to powiedziała Bill. Szkoda, że nic z tego nie wynika. W międzyczasie dzieje się coś niby niezwiązanego z mnichami i piramidą, w jakimś laboratorium. 


Największy problemem tego odcina jest to, że nie ma w nim emocji. Niby te zegarki odliczają 3 ostatnie minuty świata, niby mnisi są straszni i okrutni, a Ziemianie chcą sami decydować o losach Ziemi, ale człowiek na to parzy i myśli "I tak wiadomo, że Doctor ma rację, jak go nie posłuchają, to źle skończą." Nie jest to nawet sprawa tego, że odcinek jest przewidywalny, ale tego, że widza nie za bardzo odchodzi, czy przedstawicie wojska przyjmą czy nie przyjmą oferty kosmitów, koniec świata nastąpi czy nie. 

Troszkę lepiej zaczyna się dziać, gdy wyjaśnia się sprawa laboratorium. A jednocześnie jest ona tak bardzo nie wiadomo skąd i dlaczego, że jedynie bezkrytyczne jej przyjęcie, może sprawić, że odcinek nabierze trochę sensu i emocji.


Wspominałam, że Doctor jest idiotą? Nie? Więc robię to teraz. Ponieważ nie powiedział Bill, że nie widzi narobił jej kłopotów. A być może nie tylko je,j ale i całemu światu. Bill na pewno. Scenarzyści zostawili widzów z trochę sentymentalnym, trochę żenującym cliffhanngerem. Jestem ciekawa, bardzo, co z tego wyniknie. Jednocześnie jestem trochę zła, bo naprawdę liczyłam, że Bill po odcinku "Oxygen" zwątpi w Doctora, a tu nic, zero, null, a wręcz odwrotnie. Za to nie wspominali o regeneracji. 

Trzymajcie  się, M

3 komentarze:

  1. Nie oglądam serialów, więc nie mam zdania o bohaterach :( ani produkcji.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Doctor Who" to jeden z tych seriali, o których krąży już pewnego rodzaju legenda po świecie i tak naprawdę trzeba go obejrzeć, bo presja społeczeństwa jest ogromna... Cóż, muszę poczekać na jakiś wolniejszy okres, bo wiem, że jak się biorę za serial, to wsiąkam na dobre, oglądam po 10 odcinków dziennie i przez to zaniedbuję życie!

    Mam taką nostalgiczną refleksję! Mam wrażenie, że z naszej "starej ekipy" blogowej zostałaś tylko Ty i ja. Wszyscy jakoś się ulotnili z blogosfery przez ten czas, jak mnie nie było!

    Pozdrawiam!
    indywidualnyobserwator.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety także nie oglądam za wiele, wolne chwile raczej spędzam nad książką, ale mam nadzieję, że kiedyś nadrobię zaległości w tym zakresie. Serial zachęca.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3