środa, 14 listopada 2018

Czego mogłoby nie być - Bramy Światłości tom 2

Hello!
Tydzień i jeden dzień przed premierą trzeciego tomu Bram Światłości wypożyczyłam tom drugi. Nie planowałam tego, okazało się to dopiero dzień później (i dzięki temu mogłam napisać ładny post na Instagramie), ale takim sposobem w dniu premiery tegoż trzeciego tomu publikuję recenzję drugiego. Skoro już go przeczytałam. A recenzję pierwszego tomu możecie przeczytać o tam <Coś się dzieje ("Bramy Światłości: Tom 1"). Wspominam w niej nawet o opisach trzech poprzednich książek, ale z jakiś powodów nie chciałam tam linkować tych wywodów. Więc tu też nie będę.


Tytuł: Bramy Światłości tom 2
Autor: Maja Lidia Kossakowska 
Wydawnictwo: Fabryka Słów 

Zastanawiam się czy tom pierwszy naprawdę był lepszy czy to fakt, że pomiędzy czytaniem pierwszego a drugiego tomu zdążyłam studiować polonistykę prawie dwa lata, bo zauważyłam, że albo nie zwróciłam uwagi na wiele aspektów tej książki, albo ta jest jednak zwyczajnie gorsza. Pewności nie mam, nie mam też czasu na przeczytanie teraz tomu I, więc napiszę, co zauważyłam w tym tomie.

Po pierwsze - opisy. Długie, bardzo długie. Ale autorka chyba wyzbyła się za to tych potrójnych wyliczeń. Albo ja ich nie czytałam, bo przyznaję szczerze, zdarzało mi się omijać niektóre akapity z opisami. Bo druga sprawa: autorka się powtarza. Jest taki fragment w tej książce, że zastanawiałam się czy na pewno moje wydanie jest dobre, czy strony się nie powieliły, bo prawie słowo w słowo fragment takiej miniopowieści historycznej powtarza się dwa razy. To mogło być zrobione specjalnie (i pewnie było, bo miało taki kontekst), ale miałam silne poczucie, że to błąd i nie powinno się   powtarzać tak długich fragmentów. A jak przeczytam jeszcze raz, że coś było jadelitowe to udam się na poszukiwania słownika synonimów.

Zdecydowanie za dużo jest w Bramach Światłości rozwiązań typu Deux ex machina, ale w kontekście tej książki to  stwierdzenie jest nawet całkiem zabawne. Bohaterowie powinni jednak ratować się sami, a autorka zamiast wprowadzać kolejne postaci (tak jakby rozbicie książki na powiedzmy 3 główne wątki to było jeszcze za mało), mogłaby wymyślić "zastosowania" dla tych, które już w powieści ma. A nie dokładać kolejne i kolejne, nawet na jedną akcję. Poza tym wewnętrzne spoilery mnie bardzo irytowały. To znaczy takie komentarze narratora w stylu "Później miało się okazać, jak bardzo się mylili". Jedno takie zdanie, spoko. Nawet dwa dałoby się przeżyć. Ale każde kolejne brzmi jak sztuczna akcja marketingowa w treści książki, nakazująca kupić kolejny tom, bo inaczej nie dowiemy się co poszło nie tak. Bo w tym wyjaśnia się dokładnie nic. 

Dzieje się w Bramach Światłości trochę, ale mam wrażenie, że gdybym bardzo się uparła, byłabym w stanie streścić ten tom w 6 punktach, a książka ma ponad 500 stron. Ale czyta się ją naprawdę błyskawicznie. Z tym że przydział stron na poszczególne wątki jest niesamowicie nierówny. W pewnym momencie przygody Razjela w Głębi się urywają i to wprowadzeniem nowej postaci i takim "spoilerem", o jakim wspominałam wyżej. Wątek Asmodeusza podobnie się urywa i chociaż wydaje się, że mógłby być jeszcze wspomniany w tym tomie - nie jest. A o wyprawie, odkąd Daimon się od niej odłącza, nie dowiadujemy się praktycznie nic. Jest jedna scena, gdy Sereda dowiaduje się, że Anioł Zagłady "nie żyje" i nic więcej. Czy próbowała go jednak szukać? Czy inni Aniołowie decydowali się coś zrobić? Nic. A jeśli pojawi się to w trzecim tomie, muszę napisać, że będzie to kolejny dowód na bardzo słaby podział materiału na części. Nie będę wspominała nawet o tym, co dzieje się w samym Niebie, bo są tam dosłownie dwie sceny. 

Prawda jest taka, że chociaż czyta się ten tom szybko i naprawdę dobrze przy tym bawi, choć jest zdecydowanie mniej zabawny niż poprzedni, to czuję, że mógłby nie istnieć. Jest jak taki quest poboczny w grze. Myślę, że można by spokojnie przeczytać I i III tom i niewiele by się straciło. Może zrozumienie tego, co przypuszczalnie będzie się działo w Głębi bez wiedzy z tej części, mogłoby być trudne, ale poza tym Bramy Światłości tom 2 nic nie wnosi. Wyprawa nie posuwa się dalej (znaczy my nic o tym nie wiemy), bohaterowie nie dojrzewają i nie zmieniają swojego charakteru (a szkoda, bo jak wiele innych rzeczy, dopiero teraz zauważyłam, jak bardzo wielu bohaterów jest niesamowicie dziecinnych). Czytając, aż tak tego nie odczuwałam, ale teraz jestem trochę zła. Nie mam poczucia, że zmarnowałam czas, ale ten tom można było wydać, jako tom 1,5 i miałoby to więcej sensu niż robienie z niego pełnoprawnej kontynuacji.


Trzymajcie się, M


8 komentarzy:

  1. Nie czytałam jeszcze tomu pierwszego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kusi mnie ten cykl, ale nie wiem czy uda mi się kiedyś przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że tak słabo oceniasz tą część. Drugiego tumu jeszcze nie czytałam (chciałam poczekać na premierę trzeciego) ale mam do niego duże oczekiwania. Cóż będę musiała je obniżyć i żyć nadzieją że jednak przez studia jesteś teraz przewrażliwiona ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest do końca tak, że słabo ją oceniam, bo w sumie czyta się ją nieźle.
      Problem leży w tym, że to bardzo dużo stron opisujących tak naprawdę jedną przygodę bohatera. Której równie dobrze mogłoby nie być. To jest taki lekki zgrzyt.

      Usuń
  4. Lubię powyższą serię, ale zgadzam się z twoją opinią :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na serię raczej się nie skuszę. Pozdrawiam!
    wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie słyszałam o tym tytule, w ogóle o tej serii jednak czuję, że nie jest to koniecznie coś dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. hm, nie słyszałam jeszcze o tej serii ale po Twojej recenzji chyba się nie skuszę :) to nie moje klimaty :(

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3