piątek, 2 listopada 2018

Proust byłby dumny - 100 Days My Prince

Hello!
Nie planowałam tego, chociaż kocham planować takie rzeczy. Po prostu chciałam opublikować wpis jak najwcześniej po zakończeniu dramy. A dziś rano zorientowałam się, że data mojego wpisu zbiegnie się z datą wydania nowej płyty EXO. A w rolę głównego bohatera w dramie 100 Days My Prince wciela się jeden z członków tego zespołu. I trzeba przyznać trochę z lekką obawą, to jeśli kiedyś Exo się rozpadanie to D.O. nie będzie musiał martwić się o pracę, bo jest świetnym aktorem.


Pierwsza i w sumie jedyna naprawdę poważna uwaga dotycząca tej dramy:
jak można wziąć Do Ji-hana do roli w dramie historycznej i pozwolić mu zagrać tylko w dwóch odcinkach i retrospekcji. To powinno być karalne, bo jest zdecydowana potrzeba aby on grał więcej. 


Ale najpierw o czym 100 Days My Prince jest. 
1. O intrygach pałacowych, które są nieodłączną częścią życia naszego bohatera i wszystkich postaci dookoła niego już od najmłodszych lat.
2. O tym, że zapamiętywanie i zapominanie może być ciekawie wykorzystane w serialu.
3. O księciu, który stracił pamięć, ale nie do końca zapomniał kim jest. Plus wydaje się, że podświadomie zaczął pamiętać więcej po stracie pamięci niż przed. No Proust byłby dumny.
4. O bohaterce z pozytywnym podejściem do życia, a mającej wszelkie podstawy, aby takiego podejścia nie mieć, a która nie jest przy tym irytująca! 


A teraz o tym, jak to wszystko się sprawdza. Ogólnie bardzo dobrze, ale bez plejady ciekawych, zabawnych, ale także nieco mrocznych i okrutnych postaci z 100 Days My Prince zostałby twór bez wielkiego rozmachu. A dzięki temu jak bohaterowie są wykreowani, jakie są ich historie i relacje pomiędzy nimi to naprawdę świetna drama do oglądania. Naprawdę cały jej ciężar leży na postaciach, ich charakterze, ale chyba najważniejsze jest to jak one traktują siebie nawzajem.


Może zacznę od pałacu. Bo już tutaj mamy ciekawe kreacje. Nasz książę Yul ma pretensje do ojca, że i w jaki sposób, został królem i nie za bardzo ma ochotę się z nim godzić. Po samym królu widać natomiast, że to postać tragiczna, które zupełnie nie radzi sobie z rolą, którą przyszło jej pełnić. Yul w pałacu nie jest zbyt przyjemną osobą, jest złośliwy, egoistyczny, lubi bardzo utrudniać innym ludziom życie, a przy tym jest najzdolniejszą osobą zarówno w nauce jak i sztukach walki. Yul ma żonę, oczywiście się nie kochają, ale księżniczka chciałaby tylko odrobiny zainteresowania. I to ona jest źródłem problemów, które później ma Yul. Ale jej wątek jest bardzo, bardzo ciekawy. Ona nic nie zrobiła, aby zasłużyć sobie na tak chłodne traktowanie za strony księcia, więc postanowiła być trochę bardziej wyzwoloną księżniczką. Co niestety przyczyniło się do tego, że jej ojciec, a druga osoba w państwie po królu, postanowił zabić księcia. I zdecydowanie Kim Cha-eon jest najbardziej diaboliczną i jednoznacznie złą postacią w tej dramie. Wszystkie inne są albo bardziej skomplikowane albo ich bycie złym jest wykorzystywane do osiągnięcia efektów komicznych.

Jeśli myślicie, że widzieliście skomplikowane relacje rodzinne, to musicie koniecznie sprawdzić, jak bardzo namieszał facet w czerni i jakie kłopoty ma przez niego książę. Ale dalej kibicuje się wszystkim postaciom, aby miał szczęśliwe zakończenie. Chyba, że zdecydowanie powinny dostać tylko to na co zasłużyły.


Ciekawą rzeczą jest to, że w końcowych odcinkach, gdy Yul podejmuje decyzje to wbrew pozorom i temu, że obserwowaliśmy go już pewien czas to dalej nie jesteśmy w stanie odgadnąć czy weźmie w nim górę pałacowy czy prawdziwy Yul. Co jest dość ciekawe, bo jednak nie mamy wątpliwości, że książę jest dobrą postacią, ale wciąż niejednoznaczną.


Fabuły, gdzie bohaterowie, którzy znali i lubili się w przeszłości, przypadkiem odnajdują się w teraźniejszości nie są niczym nowym i trzeba się postarać, aby rozwiązanie zagadki nie okazało się naciągane względnie do bólu schematyczne. Tu takie nie jest. I chociaż drama na prawdę nie grzeszy skomplikowaniem samej fabuły, to rozwiązanie kłopotów z pamięcią  księcia jest ciekawszym procesem niż mogłoby się wydawać. W sumie to najgłówniejszy wątek całej dramy i jako taki sprawdza się naprawdę świetnie. A można było mieć obawy, bo wiele postaci w książkach, filmach i serialach traciło już pamięć, a jej odzyskiwanie okazywało się mało fascynujące. 


Jednocześnie całkiem fascynujące jest to, jak, pomimo tego że Yul stracił pamięć, gdy trafił do wioski i został mężem Hong-shim, jego charakter pozostał prawie taki sam, jak w pałacu. Co do samej Hong-shim. To jedna z przyjemniejszych do oglądania postaci jakie widziałam. Jest zaradna, pozytywna, ale nie udaje, że wszystko ją cieszy i nie ma gorszych dni. Nauczyła się jak sobie radzić w życiu, ale ciągle ma nadzieję na spotkanie z bratem. Jak wszystkie postaci na pierwszym planie i część na drugim, jest przedstawiona bardzo kompleksowo.

W sumie to nie miałabym nic przeciwko jakiejś mini serii z księżniczką w roli głównej, żeby pokazać jak nieprzyjemne było jej życie w pałacu. Byle bez dodatkowych knuć, po prostu jak ona sobie radziła.

Jeden z moich ulubionych wątków to ten dotyczący urzędnika z pałacu, który trochę przypadkiem, trochę specjalnie śledzi księcia do wioski, w której później zostaje burmistrzem (albo kimś w tym rodzaju). Co prawda robi on maślane oczy do Hong-shim i niby stanowi konkurencję dla księcia, ale jednocześnie zostaje on jego prawą ręką, a obserwowanie jak rodzi się pomiędzy nimi przyjaźń to czysta przyjemność. Bo stanowią oni wyjątkowo zgrana i zabawna para, plus Jae-yoon pozwala sobie na całkiem dużo wobec księcia, co jeszcze potęguje siłę tego duetu. A drugi to wspominana już księżniczka. 


Obawiam się, że za bardzo rozpisałam się o sprawach, które można uznać za streszczanie serialu. Ale naprawdę jego siła leży w postaciach. I to zarówno tym jak są wymyślone i napisane w scenariuszu, jak i zagrane. I to wszyscy. Co prawda osoby na pierwszym planie miały dużo więcej do zagrania, bo wyraźnie widać, że postaci na drugim planie podzielone są na dramatyczne i komediowe, natomiast główni bohaterowie łączą w sobie te cechy, ale widać, że do każdej kategorii starano się dobrać aktorów, którzy sprawdzą się najlepiej. Co do samej dramy oprócz tego, że jest zabawna jest też urocza i całkiem romantyczna.

LOVE, M

3 komentarze:

  1. Oj nie, to zdecydowanie nie mój gatunek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi ciekawie :)
    Dobrze że nie zmarnowali motywu utraty pamięci, masz rację, że rzadko udaje się twórcą go dobrze wykorzystać

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja przyjaciółka aktualnie to ogląda i sama zastanawiam się, czy nie zacząć tej dramy :D Choć ostatnio bardziej ciągnie mnie do anime, a konkretniej do filmów. Popełniłam ten błąd, że gdy zostałam sama w akademiku na całą noc, obejrzałam "Perfect Blue", po którym byłam dość przerażona. W każdym razie film polecam <3
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3