Im dłużej jestem na studiach i im więcej siedzę w bibliotece, tym bardziej dochodzę do wniosku, że wszystko już było i naprawdę nie można wymyślić niczego nowego. I nie mam nam myśli tu końca wielkich narracji, ani poezji, ani książek dla dzieci. Tylko artykuły naukowe. Ale sądzę, że moje myślenie wzięło się tylko stąd, że czytałam jeszcze za mało. I, że chyba nie wierzę we własną kreatywność. Bo inni ludzie mają jej niekończące się pokłady. A także mniej lub bardziej specyficzne zainteresowania, którym chyba nigdy nie przestanę się dziwić. Bo gdyby ktoś miał wątpliwości to uważam, że pisanie o zaskakujących, nieoczywistych, względnie sprawach, na których zna się autor danej książki i albo bardzo wąski krąg odbiorców, albo i tylko jedna osoba poza autorem, jest super. Komuś mogłoby się to wydawać niepotrzebne, a kto inny mógłby się podśmiewać z tych tematów, ale dla mnie jest to świetna sprawa. I zdecydowanie poszerza horyzonty. A nawet w jednej dziedzinie mogą one być dużo odleglejsze niż mogłoby nam się wydawać.
Tytuł: Kultura popularna a polityka na przykładzie Korei Południowej po 1988 roku
Autor: Julia Trzcińska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Adam Marszałek
Tytuł: Kultura popularna a polityka na przykładzie Korei Południowej po 1988 roku
Autor: Julia Trzcińska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Adam Marszałek
A najlepsi są autorzy, którzy potrafią tak przemycić swoje zainteresowania do książek, aby wydało się to zupełnie neutralne i nikt tego nie zauważy. I taką autorką jest chyba Julia Trzcińska, która napisała Kultura popularna a polityka na przykładzie Korei Południowej po 1988. To trochę straszne, ale gdyby nie mój przez wielu uważany za szalony pomysł na licencjat, na pewno bym tej książki nie znalazła. Chociaż hasła kultura popularna i Korea Południowa są mi bliskie, ale nie ma na ich temat po polsku takich książek jak o anime, jego fanach i kulturze popularnej Japonii, więc prawdopodobnie nawet bym ich nie szukała. W każdym razie autorce pod tym mądrym tytułem udało się ukryć książkę o hallyu i fanach dram i kpopu.
Chciałabym być obiektywna, ale autorka jak nic jest fanką EXO, chociaż dopatrzyłam się do tego, gdy już doszłam do odpowiedniego fragmentu, gdzieś w połowie książki. A samo czytanie i chyba fakt, że ona istnieje, sprawił mi jakaś taką wewnętrzną radość. Naprawdę przekopałam się przez dość dużą liczbę książek o Korei i, chociaż nie chciałabym przesadzać, ale jakieś 80% z nich dotyczy Korei Północnej. Do tego jakieś artykuły o ekonomii, gospodarce, prawie. Plus zagadnienia językowe. Zrobiłabym zestawienie mojej bibliografii z licencjatu, ale nie jest ona jeszcze zamknięta. Także powiedziałabym, że dużo racji mają ci, którzy twierdzą, że Korea Południowa jest uznawana za mniej interesującą nie tylko od Japonii i Chin, ale także od Korei Północnej.
Odnoszę wrażenie, że do Polski koreańskie trendy nie wdarły się jednak przez uszy ani oczy, a przez skórę. To znaczy zrobiła się moda na koreańskie kosmetyki i koreańską pielęgnację. Autorka o tym nie wspomina, ja sama nie wiem czy popularność kosmetyków w naszym kraju ma jakiekolwiek przełożenie na popularność popkultury (ze znanych mi przykładów wynika, że nie, ale ktoś zainteresowany bardziej mógłby to zbadać, ja na pewno wyniki takiej pracy bym przeczytała) koreańskiej, ale zaznacza Korea Południowa jest intrygującym krajem, a ciekawość kosmetyków może prowadzić do ciekawości kultury.
Napisałam cztery akapity i jeszcze prawie ani słowa o samej książce. I absolutnie nie będzie obiektywnie, bo opiszę ją przez pryzmat tego, czego dowiedziałam się na pierwszych studiach i w ciągu ostatniego półtora roku wzmożonego zainteresowania Koreą oraz ponad 6 latach zainteresowania kulturą popularną objawionego w postaci tego bloga.
Zaczyna się ona od rozdziału o różnych spojrzeniach na kulturę masową i popularną, ale także na teorię piękna i przeżycia estetycznego, trochę o teoriach komunikologów (nie spotkałam wcześniej tego określenia, ale okazało się, że to między innymi panowie, których teksty czytałam na zajęciach teorie mediów - chyba jednak będę wdzięczna moim pierwszym studiom, bo przydają się w nieoczekiwanych momentach) i ogólnie to teoretyczne wprowadzenie.
Drugi rozdział to kolokwialnie pisząc roast na temat koreańskiego dziennikarstwa, którego obraz jawi się jako, delikatnie mówiąc, bez wchodzenia w szczegóły, chociaż są ciekawe, daleki od profesjonalizmu. Autorka pisze także o telewizji i radiu, ale podkreślając, że w kontekście polityki to jednak gazety są bardziej opiniotwórcze. Jeśli ktoś potrzebuje małego podręcznego kompendium na tematy na własny użytek to polecam, bo to chyba pierwsza książka, w której spotkałam tyle informacji na ten temat.
Na inne też: Koreańska Fala (autorka sama pisze, ze po polsku nic na ten temat nie ma i ja jej wierzę; znaczy teraz są te książki o BTS, ale ich jakość pominę wymownym milczeniem). A tutaj w trzecim rozdziale mamy k-pop, i dramy, i ogólny opis zjawiska Koreańskiej Fali. Wszystko w ujęciu historycznym, co oznacza, że mniej więcej od 2000 roku (i trochę w latach 90.). Oczywiście wszystko zespojone jest z wątkiem polityki oraz trochę tego, że sami Koreańczycy nie rozumieją dlaczego ich wytwory popkultury podobają się poza Azją.
A potem pani autorka opisuje EXO. Albo inaczej na ich przykładzie opisuje machinę marketingową kpopu. Na jedno wychodzi, ale gwoli ścisłości zaznaczam. Czytamy o ogromnej kontroli wytwórni muzycznych, produkowaniu idoli, systemie treningów i szkoleniu. Ogólnie o całym procesie. Autorka pisze także o Rainie. A później jak popularność muzyki i dram łączy się z turystyką i tworzeniem kolejnych kulturalnych produktów na bazie już danych (na przykład gier komputerowych), reklamach, itp. Tym razem bardziej w kontekście ekonomicznym niż politycznym. Można także przeczytać o brandingu Korei i soft power i wiele innych, ale nie piszę streszczenia tej książki (chociaż trochę ten tekst tak wygląda).
Czwarty rozdział jest o każdym z nas - o fanach. I znów przeczytałam, że fani to osoby infantylne, z brakami w psychice i które "nie mogą reprezentować wysokiego poziomu intelektualnego" (cytat z Jenkinsa za opisywaną książką, na stronie 86-87). Oczywiście autorka referuje poglądy i badania innych osób, nie wygląda na to aby były to jej wnioski. Poza tym spojrzenie na fanów się zmienia, ale o ogólnych podobnych twierdzeniach czytałam już w książkach o fanach anime. Ogólnie jednak czytanie o tym, jak postrzegani są fani przez naukowców, powoduje nagłą chęć przestania być fanem czegokolwiek. Sama mam wrażenie, że badaczom skończyły się grupy społeczne, których można się czepiać. Powinni zajmować się zjawiskami nie ludźmi. A jeśli ludźmi to przynajmniej ich nie obrażać.
Autora pisze także o fanklubach idoli i różnego rodzaju korzyściach, jakie odnoszą osoby je prowadzące. O znanych na całym świecie grupach tanecznych coverujących znane kpopowe utwory. Julia Trzcińska referuje także wyniki wywiadów przeprowadzonych przez innych badaczy: otóż zanim fan zainteresował się Koreą, interesował się najczęściej Japonią lub Chinami. Wspominam o tym, bo moja droga do Korei wiodła przez Japonię i czytałam historie wielu osób, które najpierw interesowały się anime, a dopiero potem pochłonęła je Koreańska Fala. Chociaż sądzę, że w tym aspekcie w ciągu ostatniego roku mogły zajść duże zmiany. Autora opisuje także bardzo pozytywne wyniki ankiet dotyczących tego, jak kpop zmienił życie ankietowanych, a także reakcje ludzi na kpopowe teledyski.
Bardzo ładne jest zakończenie książki, autorka zaznacza to, co wydaje się, że wielu badaczy kultury popularnej pomija - w tym momencie jest ona nieodłącznym elementem kultury i nie można jej powstrzymać oraz ogólnie podsumowuje wszystkie problemy, które poruszała.
Naprawdę rzadko mam silną potrzebę, aby posiadać jakąś książkę na półce, ale jak tylko wpadnie mi do kieszeni kilka dodatkowych groszy to ją kupię. Tym bardziej, że jak właśnie sprawdziłam, nie będzie to bardzo droga przyjemność, gdyż książeczka kosztuje 16.90.
PS W książce jest literówka na stronie 108. Przypuszczam, że zamiast "Srillex" miało być napisane "Skrillex".
Zaczyna się ona od rozdziału o różnych spojrzeniach na kulturę masową i popularną, ale także na teorię piękna i przeżycia estetycznego, trochę o teoriach komunikologów (nie spotkałam wcześniej tego określenia, ale okazało się, że to między innymi panowie, których teksty czytałam na zajęciach teorie mediów - chyba jednak będę wdzięczna moim pierwszym studiom, bo przydają się w nieoczekiwanych momentach) i ogólnie to teoretyczne wprowadzenie.
Drugi rozdział to kolokwialnie pisząc roast na temat koreańskiego dziennikarstwa, którego obraz jawi się jako, delikatnie mówiąc, bez wchodzenia w szczegóły, chociaż są ciekawe, daleki od profesjonalizmu. Autorka pisze także o telewizji i radiu, ale podkreślając, że w kontekście polityki to jednak gazety są bardziej opiniotwórcze. Jeśli ktoś potrzebuje małego podręcznego kompendium na tematy na własny użytek to polecam, bo to chyba pierwsza książka, w której spotkałam tyle informacji na ten temat.
Na inne też: Koreańska Fala (autorka sama pisze, ze po polsku nic na ten temat nie ma i ja jej wierzę; znaczy teraz są te książki o BTS, ale ich jakość pominę wymownym milczeniem). A tutaj w trzecim rozdziale mamy k-pop, i dramy, i ogólny opis zjawiska Koreańskiej Fali. Wszystko w ujęciu historycznym, co oznacza, że mniej więcej od 2000 roku (i trochę w latach 90.). Oczywiście wszystko zespojone jest z wątkiem polityki oraz trochę tego, że sami Koreańczycy nie rozumieją dlaczego ich wytwory popkultury podobają się poza Azją.
A potem pani autorka opisuje EXO. Albo inaczej na ich przykładzie opisuje machinę marketingową kpopu. Na jedno wychodzi, ale gwoli ścisłości zaznaczam. Czytamy o ogromnej kontroli wytwórni muzycznych, produkowaniu idoli, systemie treningów i szkoleniu. Ogólnie o całym procesie. Autorka pisze także o Rainie. A później jak popularność muzyki i dram łączy się z turystyką i tworzeniem kolejnych kulturalnych produktów na bazie już danych (na przykład gier komputerowych), reklamach, itp. Tym razem bardziej w kontekście ekonomicznym niż politycznym. Można także przeczytać o brandingu Korei i soft power i wiele innych, ale nie piszę streszczenia tej książki (chociaż trochę ten tekst tak wygląda).
Czwarty rozdział jest o każdym z nas - o fanach. I znów przeczytałam, że fani to osoby infantylne, z brakami w psychice i które "nie mogą reprezentować wysokiego poziomu intelektualnego" (cytat z Jenkinsa za opisywaną książką, na stronie 86-87). Oczywiście autorka referuje poglądy i badania innych osób, nie wygląda na to aby były to jej wnioski. Poza tym spojrzenie na fanów się zmienia, ale o ogólnych podobnych twierdzeniach czytałam już w książkach o fanach anime. Ogólnie jednak czytanie o tym, jak postrzegani są fani przez naukowców, powoduje nagłą chęć przestania być fanem czegokolwiek. Sama mam wrażenie, że badaczom skończyły się grupy społeczne, których można się czepiać. Powinni zajmować się zjawiskami nie ludźmi. A jeśli ludźmi to przynajmniej ich nie obrażać.
Autora pisze także o fanklubach idoli i różnego rodzaju korzyściach, jakie odnoszą osoby je prowadzące. O znanych na całym świecie grupach tanecznych coverujących znane kpopowe utwory. Julia Trzcińska referuje także wyniki wywiadów przeprowadzonych przez innych badaczy: otóż zanim fan zainteresował się Koreą, interesował się najczęściej Japonią lub Chinami. Wspominam o tym, bo moja droga do Korei wiodła przez Japonię i czytałam historie wielu osób, które najpierw interesowały się anime, a dopiero potem pochłonęła je Koreańska Fala. Chociaż sądzę, że w tym aspekcie w ciągu ostatniego roku mogły zajść duże zmiany. Autora opisuje także bardzo pozytywne wyniki ankiet dotyczących tego, jak kpop zmienił życie ankietowanych, a także reakcje ludzi na kpopowe teledyski.
Bardzo ładne jest zakończenie książki, autorka zaznacza to, co wydaje się, że wielu badaczy kultury popularnej pomija - w tym momencie jest ona nieodłącznym elementem kultury i nie można jej powstrzymać oraz ogólnie podsumowuje wszystkie problemy, które poruszała.
Naprawdę rzadko mam silną potrzebę, aby posiadać jakąś książkę na półce, ale jak tylko wpadnie mi do kieszeni kilka dodatkowych groszy to ją kupię. Tym bardziej, że jak właśnie sprawdziłam, nie będzie to bardzo droga przyjemność, gdyż książeczka kosztuje 16.90.
LOVE, M
PS W książce jest literówka na stronie 108. Przypuszczam, że zamiast "Srillex" miało być napisane "Skrillex".
Już wiem, jaką książkę kupię jako następną :) Brzmi naprawdę ciekawie, a że k-pop ostatnio bardzo mnie ciekawi, będzie jak znalazł. Chociaż po nieszczęsnym "Anime. W poszukiwaniu istoty fenomenu" ciągle mam wątpliwości do jakości książek wydawanych przez wyd. Adam Marszałek.
OdpowiedzUsuńTen cytat z Jenkinsa to nie jest jakiś wyrwany z kontekstu? Jeśli mnie pamięć nie myli, Jenkins o fanach pisał raczej pozytywnie i pokazywał zmianę, jak przez lata zaszła w ich postrzeganiu.
Ta jest lepsza niż "W poszukiwaniu istoty fenomenu" .
UsuńTroszkę wyrwany, ale nie wiem czy wyrwałam go ja - nie mam już przy sobie książki - czy autorka wstawiła go w taki kontekst. Ale faktycznie dalej w książce pisze się o fanach lepiej ;>
Oj to tytuł zdecydowanie nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńJa też wszędzie spotykam się z tą generalizacją, że fani to raczej infantylne osoby.
OdpowiedzUsuńO kurczę, to może moja droga też będzie przechodzić przez Koreę, jeśli bardzo interesuję się Chinami? Kto wie, ale póki co obieram kierunek bardziej na południe, a konkretniej - Tajlandia. :) A mimo wszystko, bardzo zaintrygowałaś mnie tą lekturą. Chętnie dowiedziałabym się takich rzeczy o Korei, tym bardziej, że jak napisałaś; nie jest to droga przyjemność. Och! Nawet mi nie mów, bo ostatnio przy zamawianiu książek, zobaczyłam reklamę z książką o BTS i pod wpływem impulsu, stwierdziłam, dobra, zamówię, zobaczymy, czy mnie przekonają. :/
Pozdrawiam i dziękuję za zachęcenie! Tytuł mam już zapisany :)
Sądzę, że kiedyś dotrzesz do Korei, Azja ma to do siebie, że jak zainteresujesz się jednym krajem to będzie cię ciągnęło do poznawania kolejnych ;>
UsuńKsiążki o BTS mogą nie przekonać, bo według recenzji są mocno średnie z kierunkiem na słabe.
Wydaje mi się, że to nie temat dla mnie :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę ciekawie :) U mnie zainteresowanie Japonią jeszcze nie przełożyło się na Koreę, choć jest już blisko bo zaczęłam oglądać dramy ;)
OdpowiedzUsuń