Hello!
W zeszłym roku o tej porze postanowiłam upamiętnić datę, w której na ekrany kin miał wejść do kin film live-action Mulan, ale tego nie zrobił przez pandemię, publikując wyszyty przeze mnie obrazek inspirowany animacją. Film okazał się niewarty oglądania (Dyshonor), data niewarta upamiętniania, ale jednak mogę ją wykorzystać - aby rok później pokazać kolejną wyszywaną Mulan.
Ten projekt pojawił się nieco inaczej niż zwykle. Ogólnie powstał dlatego, że zobaczyłam ilustrację, która ogromnie mi się spodobała, zapisałam ją na komputerze i zastanawiałam się, czy można byłoby ją jakoś wykorzystać. Gdy przyszedł przedegzaminacyjny stres związany z sesją - bo wyszywanie działa fenomenalnie uspokajająco i sądząc po tym, ile wyszywałam od tego czasu przed egzaminami, to jestem ostatnio bardziej zestresowana niż sądziłam - przyszło i oświecenie, że przerysowanie obrazka na kanwę przy użyciu kalki to nic trudnego, plus - nie trzeba będzie liczyć kratek, trzeba będzie tylko wypełnić kontury kolorem.
Dwóch rzeczy obawiałam się przy tym projekcie - ust i oczu. Usta wyszły mi lepiej niż sądziłam i to wyzwanie odhaczyłam już na początku pracy przy tym obrazku. Ale kwadratowy kształt wyszywanych krzyżyków, może odbierać takim wzorom delikatności i łagodności konturów. A szczególnie takich detali jak oczy i usta. Więc oczy zostały na koniec.
Ten kwiat w jej włosach kojarzy mi się bardziej z Hawajami niż Chinami. Dopiero później pomyślałam, aby zmienić jego kolor też na czerwony albo podobny i trochę go ustylizować na kwiat hibiskusa. Którym w zasadzie pewnie i tak jest, gdy wpisze się Hawaje kwiat to pokazuje się hibiskus. Ale można go znaleźć i gdy pisze się Chiny kwiat. W każdy razie - ta Mulan na hawajski vibe. W sumie może Lilo dała jej ten kwiatek, kto wie.
Zdecydowałam się tylko na to, aby włosy, oczy i linia szczęki i szyi miały inny odcień niebieskiego niż kolczyki i ubranie. Wracając do kwiatka - on także ma dwa kolory - przy czym znów żałowałam, tym razem że nie jeden. Gdy wybierałam kolory nie zauważyłam, że jedna z mulin jest nieco odbarwiona, przez co sama w sobie wygląda jakby była cieniowana. Niestety to ten kolor, który jest niżej. Ten w wyższej był już gotowy i zupełnie jednolity.
Zastanawiałam się także, czy nie wypełnić kolorem - białym - twarzy i ubrania, ale taka ciekawostka:od takiej ilości muliny wszytej w kanwę ta robi się ciężka. A ten obrazek i tak jest nieproporcjonalny - włosy z kwiatem i opaską ważną więcej niż kontury ubrania. Nie chciałam już dokładać więcej muliny na twarz, bo nawet gdybym wyszyła przestrzeń ubrania, dysproporcja by pozostała.
Powyżej pokazałam aż trzy ujęcia gotowego obrazka, bo byłam wyjątkowo zdziwiona, jak różnie wygląda on na różnych tłach. I to dość oczywiste, że kolor tła przebija przez wszystkie niewyszyte miejsca, ale jestem zaskoczona, jak to odbija się i współgra - albo nie współgra - z niebieskim.
Prezentacja zakończona, teraz obrazek wraca do kartonika z resztą obrazków.
LOVE, M
Fajnie, że pokazałaś kilka etapów prac. Rzeczywiście różnie wygląda efekt końcowy na różnych tłach.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ale śliczne! <3
OdpowiedzUsuńNa plus że opisałaś etapy tworzenia wyszywanki :)
Według mnie bardzo dobrze że nie wypełniłaś twarzy i ubrania
Wspaniałe Ci wyszedł.
OdpowiedzUsuńzazdroszczę zdolności manualnych :)
OdpowiedzUsuńŁadny efekt <3 Kiedyś więcej haftowałam i teraz aż do tego zatęskniłam!
OdpowiedzUsuńŚwietne :)
OdpowiedzUsuń