sobota, 22 października 2022

W końcu oglądam serial Marvela! I film!

 Hello!

Powoli nadrabiam sobie seriale Marvela dostępne na Disney+, ale żeby obejrzeć Hawkeye musiałam obejrzeć też Czarną wdowę - i o tych dwóch dziełach kultury dziś przeczytacie. 

Plakat filmu Czarna wdowa, plakat serialu Hawkeye


Czarna wdowa

Kinowa premiera Czarnej wdowy przemknęła mi koło nosa. Wydaje mi się, że film był grany w kinie u mnie w mieście, ale pewności nie mam. A jeśli był grany to z dubbingiem. I do tego nie zbierał najlepszych recenzji. Dlatego obejrzałam go dopiero, gdy chciałam zabrać się za oglądanie serialu Hawkeye.

Czy Czarna wdowa mi się podobała? Ani tak, ani nie. Gdy oglądałam ten film, nie mogłam uwierzyć, jak bardzo nie ma on żadnej własności, żadnej treści. To tak bardzo historia poboczna, na dodatek poprowadzona tak nieosobiście, że w sumie nie mam żadnych emocji wobec tego filmu. Alexei głównie mnie denerwował, bo to taki typowy zabawny charakter. Ale wiecie z czymś mroczniejszym gdzieś głębiej. Zasadniczo nie za bardzo wiemy, dlaczego dokładnie bohaterki chcą zniszczyć Red Room poza tym, że Natasza powinna to była zrobić lata temu. Cały wątek rodziny jest tak niedopowiedziany i nierozwinięty, że to wielka szkoda, że ten film ma dwie godziny. I można go streścić tak: Natasza dostaje przesyłkę, znajduje Yelenę, walczą, dogadują się; postanawiają uwolnić Alexeja z więzienia - więc walka w więzieniu. Rodzinne spotkanie z mamą - tu próbują rozmawiać. A potem dostają się do Red Room i jest wielka walka. Ogólnie ten film nie mógłby mi bardziej nie robić różnicy, mogłam go nie oglądać, nic by się nie zmieniło. 

Ale rzeczywiście Florence Pugh jako Yelena była jego najlepszym elementem. 

Hawkeye

To zaskakująco uroczy i miły do oglądania serial. I poleca się na środek lata, bo to serial bożonarodzeniowy (a publikuję to w środku jesieni). 

Kate i jej mama to może być jedna z najciekawszych relacji rodzinnych w całym MCU. Podobało mi się też bardzo, jak wątki z odcinka na odcinek się nawarstwiały i fabuła gęstniała, ale z sensem. Nawet jeśli wydawało się, że elementy są tylko lekko połączone to zaprezentowanie ich razem nie było chaotyczne. Ważne jest jeszcze to, że cały serial jest ogólnie w miarę składny, nie kończy się nagle, nie ma się dużego poczucia, że czegoś w nim brakuje (powiedziałabym, że obecność Kingpina jest trochę na wyrost i mało wyjaśniona, ale do przyjęcia) i stanowi ładną zamkniętą całość. 

Wyszło trochę krótko - i mam wrażenie, że to także trochę mówi zarówno o filmie, jak i o serialu. Przy czym o filmie świadczy to gorzej, o serialu - lepiej. 

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki

Pozdrawiam, M

14 komentarzy:

  1. U mnie też seriale, ale wojenne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kompletnie nie potrafię odnaleźć się w tej tematyce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hawkeye był po prostu świetny, a praca kamery przy pościgu samochodowym powinna dostać jakąś nagrodę!

    OdpowiedzUsuń

  4. Ja też lubię filmy Marvela, chociaż nie widziałam tych, o których piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Może i ja obejrzę sobie ten serial. Jak już skończę te, które aktualnie oglądam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oglądałąm zarówno film jak i serial. Co do serialu to w pełni podzielam Twoje zdanie. Co do filmu, to akurat podobał mi się, może bardziej ze względu na postać Nataszy, do której mam sympatię, niż ze względu na fabułę, ale ogólnie wyszłam z kina z pozytywnymi wrażeniami.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego serialu nie widziałam jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja osobiscie liczyłam na coś więcej po Czarnej Wdowie :) Zaobserwowałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam bardzo podobną opinię co do Czarnej Wdowy. Film był strasznie nijaki, szkoda szczególnie że prolog i sekwencja z napisów początkowych nastawiły mnie na coś lepszego. Może jakby położono nacisk na wątki rodzinne a nie sceny akcji wyszłoby lepiej> I też się zgodzę że Yelena jest najlepszym elementem. A co do Hawkeye to miałam nadzieję na coś lepszego, serial miał dobre momenty ale jako całokształt wypadł średniawo. Kingpin to najgorsze zmarnowanie potencjału postaci jakie widziałam a walka z nim to była jakaś porażka. Wypadł strasznie niekompetentnie. Za to wątki z Dresiarską mafią były fajne, sceny z Adamczykiem śmieszyły. A, i grupa larpowa była świetna ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I oczywiście Yelena + Kate - ten duet kradł ekran. Choć sama postać Yeleny prowadzona była trochę bezsensu

      Usuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3