środa, 9 grudnia 2015

"Let me be brave" ("Doctor Who" S9)

Hello!
Moja miłość do serialu "Doctor Who" nigdy nie była tak zagrożona jak w trakcie i po zakończeniu obecnego sezon. Jakoś przeżyłam zmianę 10 Doctora w Jedenastego, choć nie było to łatwe, ale obawiam się, że działania Dwunastego mogą mnie przerosnąć. Pojawiają się spoilery.


Już przy recenzji 8 sezonu napisałam chyba najważniejszą rzecz definiującą mój związek z obecnym Doctorem: Lubię Capaldiego w roli Doctora, ale niekoniecznie lubię Doctora, którego gra. Nic się w tej materii nie zmieniło. Chyba wręcz pogorszyło, bo sezon jest tak strasznie nierówny i w każdym odcinku Doctor zachowuje się inaczej. Nie ma jakiejś osi, której by się trzymał, a której koniecznie potrzebuje, bo jeśli jej nie ma, szybko traci swoją "doctorowatość". Chociaż tu może być jeszcze ważny fakt, że wydaje się, że cały sezon to takie poszukiwanie definicji bycia Doctorem. Z tym, że niepotrzebnie uciekano od tego co już osiągnęli jego poprzednicy. Za dużo w tym Doctorze sprzeczności, a za mało pokoju. I zamiast śrubokrętu sonicznego ma okulary, na szczęście sytuacja zmienia się w finale. Okulary były mało oryginalne, po prostu zwykłe, natomiast śrubokręt taki unikatowy i indywidualny.


Mam jeszcze jeden problem. Nie da się ukryć, że Capaldi nie jest najmłodszy. I taki starszy Doctor jest naprawdę super. Tylko, że z nieznanego i niezrozumiałego dla mnie powodu, twórcy serialu koniecznie chcą nam udowadniać, że tak w zasadzie to on ma duszę dwudziestolatka. I w tym też nie byłoby nic złego, gdyby nie to jak źle i sztucznie to wygląda i jak bardzo te wszystkie młodzieżowe zagrywki są naciągane. Trochę na takiej zasadzie, jak rodzice dzieciom chcą udowodnić, że są "fajni" i zaczynają się zachowywać fajnie. Z tym, że definicja "fajnie" dla dzieci i rodziców jest zupełnie różna.

W trakcie oglądania tego sezonu dokonałam przełomowego odkrycia- tak naprawdę nie nie lubię Clary. Rzeczą, które nie lubię i której nie mogę znieść jest stosunek Doctora do niej. Ich relacja dalej pozostaje dla mnie zagadką i tajemnicą, której chyba nigdy nie zrozumiem. Jeszcze w poprzednim sezonie to ona była uzależniona od Doctora, ale w tym to jemu kompletnie odbija na jej punkcie. To wręcz pewnego rodzaju obsesja, nie mogąca się dla nikogo skończyć dobrze. Widać to jak na dłoni w dwóch ostatnich odcinkach. Ale zanim był finał to Clara zdążyła umrzeć. I co jak co, ale pożegnanie miała naprawdę ładne. To wszystko było takie bardzo w jej stylu i pasujące. Szkoda jedynie, że pozostała w tym stanie tak krótko. I znów nie mam pojęcia dlaczego. Czy twórcy nie chcieli być aż tak radykalni i tym samym zepsuli naprawdę piękną scenę śmierci, czy z jeszcze innego powodu. Może oni po prostu lubią Clarę. Poza tym przez większość początkowych odcinków Clara i Doctor są praktycznie osobno, a przygody towarzyszki doklejone do głównych wątków.


Wiecie co było najgorsze w tym sezonie? Kompletny brak sensu. I oczywiście nie mam na myśli samego faktu, że to serial o podróżującym w niebieskiej budce Włady Czasu i wszystkich tych dziwnych rzeczy, które z tego wynikają. Chodzi o to, że z samego serialu nic nie wynika. Są te odcinki, ogląda się je, większość jest rozczarowująca, część po prostu mało ambitna, choć zdarzały się wyjątki, o tym za moment. Ale za tydzień już się nie pamięta, o czym był poprzedni. Wręcz nawet niewiele cię to obchodzi, chociaż sezon składał się praktycznie z samych dwuodcinkowych historii. Muszę się przyznać, że nawet nie zwracałam uwagi na tytuły odcinków.


Jedynym jasnym punktem tego sezonu jest Maisie Williams jako Ashildr czy też Ja. Chociaż też mam wrażenie, że nie do końca wykorzystano jej potencjał. Plusem ogromnym jest natomiast fakt, że pojawiła się w więcej niż 2 odcinkach i naprawdę miała całkiem sporą rolę. I odegrała ją totalnie genialnie. W sumie to nie za bardzo miała z kim konkurować. W sumie oprócz odcinków z nią, to na uwagę zasługuje chyba tylko The Zygon Invasion i The Zygon Inversion. Prawie zapomniałam a w pierwszych pojawia się przecież Missy. Oczywiście kradnie show dla siebie, ale jak wspominałam ten sezon nie należy do takich, które się zapamięta.


Teraz chyba pójdę pooglądać odcinki z Dziesiątym Doctorem i będę czekała na odcinek świąteczny, w którym pojawia się River i wydaje się wręcz stworzona dla Dwunastego Doctora. To może być naprawdę dobry odcinek.
Trzymajcie się, M

2 komentarze:

  1. Ja mam podobne odczucia jak Ty, a może po prostu to kwestia "zmęczenia materiału"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja miłość do tego serialu umarła śmiercią naturalną gdzieś przy 3 sezonie :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3