Hello!
Byłam ostrzegana przed tą książką. Nie raz i nie dwa razy. A i tak ją przeczytałam. Licencjat sam się nie napisze. Ale i ja posyłam świat kolejne ostrzeżenie.
Tytuł: Koreańczycy. W pułapce doskonałości (Seoul Man: A Memoir of Cars, Culture, Crisis, and Unexpected Hilarity Inside a Korean Corporate Titan)
Autor: Frank Ahrens
Tłumacz: Aleksandra Czwojdrak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Tytuł Koreańczycy. W pułapce doskonałości sugeruje, że będzie to jakaś próba syntezy społeczeństwa, nawet naukowa próba, bo książka wydana jest przez wydawnictwo Uniwersytety Jagiellońskiego. Ale wystarczy przeczytać pierwsze zdanie (albo blurba, ale ja od pewnego czasu sprawdzam blurby po przeczytaniu, a nie przed), aby przekonać się, że to pisane w pierwszej osobie wspomnienia z pobytu i pracy autora w Korei. O ile poprzednia książka, którą opisywałam - Koreańczycy, Chińczycy, Japończycy - była pod pewnymi względami zbyt ogólnie ogólna, ta jest zbyt uogólniająca na zbyt małej próbie, aby wyciągać z niej jakiekolwiek wnioski.
Poza tym, aby poczytać o Korei trzeba przebrnąć przez opisy pracy i życia osobistego autora książki, i jasne o może być pocieszające, że facet znalazł żonę w wieku 44 lat (on, nie żona) to nie po to, aby się tego dowiedzieć czyta się tę książkę. Także nie po to, aby dowiedzieć się o historii Hyundaia. A czytałam i czytałam i zamiast o Koreańczykach dowiadywałam się informacji na przykład o tym, że Hyundai i Samsung mają 50% udziału w koreańskiej giełdzie. Rozumiem, że to bardzo znaczące, ale nie rozumiem, co dokładnie to oznacza. Dawałam książce 100, potem 150 (i tu się troszeńkę zmienia), potem 200 stron, żeby coś się zmieniło, ale nie. Ta książka w ogóle nie powinna nosić tytułu Koreańczycy. W pułapce doskonałości, bo jest autobiografią autora.
Gdybym miała porównać ją z jakąś inną książką, którą niedawno czytałam to byłyby to Wojny konsolowe. Tylko, że ona była ciekawa. W pułapce doskonałości nie jest.
Frank Arhens był dyrektorem działu globalnego PR w Hyundaiu, ale nawet moje zainteresowanie tematami powiązanymi z marketingiem nie uratowało Koreańczyków przed byciem zwyczajnie nudą lekturą. Prawie poddałam się po stu stronach, ale czułabym się źle opisując ją w licencjacie, a nie doczytując do końca. To książka zdecydowanie bardziej dla osoby zainteresowanej ogólnie branżą motoryzacyjną niż Koreą.
Frank Arhens był dyrektorem działu globalnego PR w Hyundaiu, ale nawet moje zainteresowanie tematami powiązanymi z marketingiem nie uratowało Koreańczyków przed byciem zwyczajnie nudą lekturą. Prawie poddałam się po stu stronach, ale czułabym się źle opisując ją w licencjacie, a nie doczytując do końca. To książka zdecydowanie bardziej dla osoby zainteresowanej ogólnie branżą motoryzacyjną niż Koreą.
Na dokładnie 113 stronie rozpoczyna się rozdział "Koreańskie maniery" i tu chciałoby się napisać, że zboczymy z tematu Hyndaia, ale nie, bo autor opisuje służbowe kolacje. Potem mamy rozdział o historii Korei i jej stosunków z Chinami i Japonią i będę złośliwa, bo nie potrzebuję, aby dyrektor od PR opowiadał mi o historii, mam od tego na przykład książkę Historia Korei. O ile na początku ta książka była nudna, to z czasem zaczęła mnie irytować, bo już nie wiedziałam, co autor chciał w niej opowiedzieć. A opowieści historyczne także wykorzystuje do pisania o Hyundaiu. I dopiero w tym momencie zerknęłam na oryginalny tytuł, który wiele wyjaśnia.
Poza tym autor pisze też o swojej wycieczce do Chin i tym, co o Chinach myśli oraz o wycieczce do Strefy Zdemilitaryzowanej i tym, co myśli o Korei Północnej. A ja dalej nie wiem, dlaczego miałabym się interesować, ogólnie czemu to miałoby być w ogóle w jakimkolwiek stopniu interesujące, co autor uważa na jakikolwiek temat. Niech już lepiej pisze o tym Hyundaiu. Byle nie pisał o swoim psie. I polityce.
Miałam tego nie pisać, ale im bliżej końca tej książki byłam (a przeczytanie kilku ostatnich rozdziałów było męczarnią, zajęło mi ze dwa tygodnie) tym bardziej czułam się oszukana. Gdyby zebrać, ile o tej książce jest o Koreańczykach, to nie wiem, czy uzbierałoby się 20 całych stron. Nie czytacie tej książki nawet jeśli interesuje Was kultura korporacyjna w Korei, bo nie dowiecie się niczego nowego. Koreańczycy. W pułapce doskonałości to rozczarowująca także na wielu innych poziomach lektura. Chyba że z jakiegoś powodu interesuje Was postać samego autora - wtedy może się spodobać. W innych przypadkach - nie sądzę.
Osobiście miałam też problem z określeniem "stalinowska Korea Północna". Jak rozumiem stalinowska to synonim komunistyczna/socjalistyczna, ale dalej to jakoś nie pasuje. Podobnie jak Związek Sowiecki, ale to tylko przyczajenie, że w większość książek czy podręczników czytałam Związek Radziecki.
I 3 uwagi dodatkowe:
1) W książce jest zdanie "(...) rozdzielonym przez rzekę Han-gang na Gangbuk (...)" i przypis "Koreańskie słowo gang oznacza rzekę, nazwa Han-gang, przyjęta w języku polskim, znaczy wiec tyle co "rzeka Han". Otóż wydaje mi się, że przyjęta po polsku nazwa to po prostu rzeka Han, naprawdę nie wiem czy widziałam gdziekolwiek Han-gang, a jeśli już widziałam to na pewno nie było poprzedzone słowem rzeka, bo jeśli by tak było, to brzmiałoby jak ten pierwszy fragment zdania, czyli mniej więcej tak: rzekę Han-rzekę.
2) Na stronie 178 brakuje dwóch łączników w imieniu Chung-hee.
3) W egzemplarzu książki z biblioteki, który czytałam, ktoś wykreśli zdanie dotyczące Kim Ir Sena "Należał do Komunistycznej Partii Chin" i napisał obok NIEPRAWDA. Na Wikipedii znalazłam tylko tyle "In 1931 Kim joined the Communist Party of China—the Communist Party of Korea had been founded in 1925, but had been thrown out of the Comintern in the early 1930s for being too nationalist." i "In 1935, Kim became a member of the Northeast Anti-Japanese United Army, a guerrilla group led by the Communist Party of China".
Gdyby ktoś się zastanawiał zakładek na tej książce miałam 35 i w licencjacie poświęciłam tej książce dwie strony.
I 3 uwagi dodatkowe:
1) W książce jest zdanie "(...) rozdzielonym przez rzekę Han-gang na Gangbuk (...)" i przypis "Koreańskie słowo gang oznacza rzekę, nazwa Han-gang, przyjęta w języku polskim, znaczy wiec tyle co "rzeka Han". Otóż wydaje mi się, że przyjęta po polsku nazwa to po prostu rzeka Han, naprawdę nie wiem czy widziałam gdziekolwiek Han-gang, a jeśli już widziałam to na pewno nie było poprzedzone słowem rzeka, bo jeśli by tak było, to brzmiałoby jak ten pierwszy fragment zdania, czyli mniej więcej tak: rzekę Han-rzekę.
2) Na stronie 178 brakuje dwóch łączników w imieniu Chung-hee.
3) W egzemplarzu książki z biblioteki, który czytałam, ktoś wykreśli zdanie dotyczące Kim Ir Sena "Należał do Komunistycznej Partii Chin" i napisał obok NIEPRAWDA. Na Wikipedii znalazłam tylko tyle "In 1931 Kim joined the Communist Party of China—the Communist Party of Korea had been founded in 1925, but had been thrown out of the Comintern in the early 1930s for being too nationalist." i "In 1935, Kim became a member of the Northeast Anti-Japanese United Army, a guerrilla group led by the Communist Party of China".
Gdyby ktoś się zastanawiał zakładek na tej książce miałam 35 i w licencjacie poświęciłam tej książce dwie strony.
Trzymajcie się, M
Zauważyłam, że polskim wydawnictwom zdarzają się właśnie takie wpadki, że tytuły tłumaczą na swoją modłę - może po analizie tego, co jest na rynku modne, próbują na właśnie taką wykreować książkę? Trochę mi to wszystko przypomina książkę 'Pozdrowienia z Korei...'(o Korei Północnej), bo tam też autorka niepotrzebnie wstawiała wstawki niektóre wstawki ze swojego życia, pisząc np. o kochanku w Stanach. Jednak nie była to aż autobiografia
OdpowiedzUsuńNa pewno tytuł został tak zrobiony, aby się lepiej sprzedawał, nie ma wątpliwości.
Usuń"Pozdrowień z Korei" nie czytałam, ale chyba w przypadku tej książki to dość jasne, że autorka opisywała wszystko bardzo przez swój pryzmat. "W pułapce doskonałości" po tytule i opisie sugeruje obiektywizm, którego w książce nie ma ;<
Uwielbiam polskie tłumaczenia tytułów, naprawdę często tłumaczy ponosi fantazja i ma to mało wspólnego z rzeczywistością
OdpowiedzUsuń