poniedziałek, 21 stycznia 2019

Podsumowanie - Doctor Who sezon 11

Hello!
Zbierałam się i zbierałam, i zebrać nie mogłam, aby w końcu podsumować ten jedenasty sezon Doctora Who. Wbrew pozorom, aż tak bardzo nie lubię pisać, że coś mi się nie podobało, czy że coś nie było zbyt dobre. A niestety ten sezon Doctora Who był niezachwycający.

Pisałam o wszystkich odcinkach po kolei i po tych wpisach łatwo można zauważyć, że mój entuzjazm praktycznie z każdym odcinkiem słabł. I podobno nie tylko mój. Czytałam, że serial zaliczył bardzo wyraźny spadek oglądalności. Nie jest to szczególnie zaskakująca wiadomość. 



Pierwsze i najważniejsze stwierdzenie (chociaż na szczęście, dzięki temu, że blog jest mały i nieznany, nie dostaję nienawistnych komentarzy o ludzi o różnych poglądach) to, że jest to słaby sezon to nie wina Jodie Whitacker czyli nowej Doctor. Ona po prostu na wstępnie dostała jeszcze słabsze historie niż Capaldi. A pamiętam widzów Doctora, którzy jak mantrę powtarzali, że on nie jest złym Doctorem ma tylko nieszczególnie pasujące do niego historie. Trzynasta Doctor ma po prostu historie w zdecydowanej większości słabe. 

Jedynym jaśniejszym punktem całego sezonu jest odcinek Rosa. Tylko w nim jednym została uchwycona kwintesencja  Doctora, czyli fakt, że trzeba podjąć niełatwe decyzje i nawet kosztem własnych uczuć moralnych sprowadzić historię na właściwe tory. Tego najbardziej brakowało w tym sezonie. Jakiejś dwuwymiarowości, wątpliwości moralnych, głębi. Czegoś nad czym można by się pozastanawiać, co nie było oczywistym i jasnym wyborem. Najkrócej ten sezon jest zwyczajnie za prosty. Może jeszcze odcinek szósty, ze względu na swój historyczny wymiar był interesujący. Ale scenarzystom nie udało się w ani jednym epizodzie stworzyć czegoś intrygującego w przyszłości. 

Druga sprawa: towarzysze. Nie znam ich, nie wiem kim są. I co gorsza, nawet nie za bardzo chcę ich poznawać. Po prostu pałętają się za Doctor, a ona rozdziela im zadania. Graham wydaje się posiadać najwięcej samodzielności, ale wciąż jest dość ograniczony. A jednym z moich największych strachów w tym sezonie było to, czy przypadkiem Ryan i Yasmin nie zaczną się w sobie za bardzo zakochiwać.

Kolejny punkt - oprócz pierwszego odcinka, który naprawdę jest esencją Doctora w Doctorze - reszta (oprócz Rosy i odcinka z rodziną Yasmin) jest mało doctorowa. Ale to bierze się wprost z punktu pierwszego - pomysły na odcinki były zwyczajnie za łatwe. Poza tym, wiele osób zwracało uwagę, że nowy sezon w niewielkim stopniu nawiązuje do tradycji Doctorów i poprzednich serii. Mam wrażenie, że bierze się to z faktu, iż nowa Doctor ma zbyt prosty charakter. Do tej pory, każdy kolejny Doctor czuł na sobie ciążące poprzednie wcielenia. Trzynasta Doctor (czy raczej osoby, które ją piszą) o tym zapomina. I wiele traci. Oczywiście rozumiem, że zmienił się główny/prowadzący scenarzysta, jest nowa Doctor, ale zakulisowe zmiany nie sprawiają, że widzowie nagle zapomną o poprzednich wcieleniach i sezonach.

Jak widać wszystko sprowadza się do tego że nowi scenarzyści zachowują się jakby zapomnieli, że to jest TRZYNASTY Doctor oraz, że składową cechą charakteru oraz większości przygód Doctora jest pewne skomplikowanie i niejednoznaczność moralna. Wydaje się, że Doctor Who chciałby być jeszcze bardziej serialem dla dzieci. Ale to nie powinno oznaczać, że musi być prosty i jednoznaczny.

Będę czekała na kolejny sezon, ale mam niepokojące przeczucie, że nic się nie zmieni.

Pozdrawiam, M

3 komentarze:

  1. Staram się trzymać z daleka od nowych seriali, bo za dużo czasu zabierają i na szczęście nie zachęciłaś mnie by to zmieniać dla Dr Who ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak tęsknie za serialami ;< #sesja

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiałam się czy nie zacząć oglądania od tego sezonu ale skoro był taki słaby to wezmę się najpierw za starsze odcinki :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3