Na blogu już jest, a będzie więcej, dużo recenzji książek, które czytam do licencjatu. I pod takim kątem je czytam, więc będzie miało to odbicie w sposobie mojego pisania o nich. Na przykład dzisiejszy tekst zacznę wypunktowanie błędów redaktorskich/korektorskich jakie udało mi się wyłapać.
Tytuł: Dziewczyna o siedmiu imionach.
Autor: Hyeonseo Lee
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tłumacz: Julia Szajkowska
I na przykład na stronie 38 jest błąd w imieniu bohaterki, bo nazywała się ona Min-young, a nie Ming-young. Na stronie 169 jest zdanie "Gwiazdy takie jak Seo Taeji, zespół Boys czy cieszący się ogromną popularnością boysband H.O.T.". Nie wiem czy w Korei był jakiś zespół Boys, ale Seo Taeji (nawet nie wiecie jak bardzo mój mózg mi teraz pracuje, gdyż dopiero zauważyłam sposób w jaki Taeji jest zapisane, a internet podpowiada mi, że mogło być/powinno być jako Taiji) występował jako Seo Taiji (tu napisałam, jak podpowiadał internet) & Boys. I teraz człowieku się zastanawiaj, co autorka/tłumaczka chciały tu osiągnąć. Może był w Korei zespół Boys, a może ktoś nie zrobił researchu. A ja właśnie dopisałam akapit licencjatu. Trzecia rzecz, która rzuciła mi się w oczy: w trzech lub czterech miejscach wydawało mi się, że książka wydrukowana jest inną czcionką, ale po bliższym przyjrzeniu się okazało się, że z krojem pisma jest wszystko w porządku - po prostu odstępy pomiędzy literami nagle bardzo się skurczyły. Jest tak na pewno na stronach 226 i 248, ale wydaje mi się, że widziałam to jeszcze w co najmniej jednym miejscu. Nie wykluczam, że może być tego więcej, ale na to głównie zwróciłam uwagę.
A prawda jest też trochę taka, że trudno coś o samej treści tej książki napisać. Bo to opowieść o najpierw tym jak bohaterka/autorka opuściła Koreę Północną, mieszkała w Chinach i Korei Południowej, a potem jak z Korei ucieka jej rodzina. I nie ma możliwości ocenić samej "fabuły" tej książki. Można ocenić to jak jest napisała. A trzeba przyznać, że bardzo ciekawie. Chociaż te głosy "szokująca", "niewyobrażalna" prawdę powiedziawszy są przesadzone. Przynajmniej w odniesieniu do autorki, bo jej ucieczka to tak naprawdę było wyjście. Przy czym ona początkowo chciała wrócić, bo opuściła swój kraj, aby zobaczyć jak jest po drugiej stronie rzeki, czyli w Chinach, bo miała tam rodzinę. Dużo bardziej pod ucieczkę pasuje, opisana bliżej końca historia opuszczenia Korei Północnej przez matkę i brata autorki.
Ale wciąż tak naprawdę w tej książce nie są najbardziej ciekawe opowieści o samych ucieczkach, a raczej opisywane w początkowych rozdziałach życie codzienne w Korei Północnej. A autorka ma naprawdę ciekawą perspektywę, gdyż jej ojciec był wojskowym i powodziło im względnie się całkiem nieźle. Bardzo spodobało mi się zdanie, padające chyba bliżej końca książki, brzmiące mniej więcej, że ludzie uciekają z Korei Północnej albo przez głód, albo przez ciekawość (to przypadek autorki), a nie z powodów ideologicznych. Z tym, że autorka przekroczyła chińską granicę w 1997 roku, ale wydaje mi się, że zdanie to jest bardzo aktualne.
Co mi się jeszcze bardzo podobało, to fakt, że czuć, iż autorka jest bardzo szczera i nie koloryzuje w żadną ze stron. Przecież z łatwością mogła napisać i twierdzić, że jej życie w Korei Północnej było straszne i okropne, ale nie ona była przekonana, że to najlepsze miejsce na ziemi. Podobnie opowieści o jej życiu w Chinach, które nie należało do najłatwiejszych, musiała się ciągle ukrywać. I rozważała powrót do domu, bo czuła się tak bardzo samotna i tak bardzo związana w rodziną. W sumie czuje się chyba cały czas. A siedem imion to żadna symbolika, autorka naprawdę posługiwała się sześcioma imionami i nazwiskami, teraz ma siódme.
A prawda jest też trochę taka, że trudno coś o samej treści tej książki napisać. Bo to opowieść o najpierw tym jak bohaterka/autorka opuściła Koreę Północną, mieszkała w Chinach i Korei Południowej, a potem jak z Korei ucieka jej rodzina. I nie ma możliwości ocenić samej "fabuły" tej książki. Można ocenić to jak jest napisała. A trzeba przyznać, że bardzo ciekawie. Chociaż te głosy "szokująca", "niewyobrażalna" prawdę powiedziawszy są przesadzone. Przynajmniej w odniesieniu do autorki, bo jej ucieczka to tak naprawdę było wyjście. Przy czym ona początkowo chciała wrócić, bo opuściła swój kraj, aby zobaczyć jak jest po drugiej stronie rzeki, czyli w Chinach, bo miała tam rodzinę. Dużo bardziej pod ucieczkę pasuje, opisana bliżej końca historia opuszczenia Korei Północnej przez matkę i brata autorki.
Ale wciąż tak naprawdę w tej książce nie są najbardziej ciekawe opowieści o samych ucieczkach, a raczej opisywane w początkowych rozdziałach życie codzienne w Korei Północnej. A autorka ma naprawdę ciekawą perspektywę, gdyż jej ojciec był wojskowym i powodziło im względnie się całkiem nieźle. Bardzo spodobało mi się zdanie, padające chyba bliżej końca książki, brzmiące mniej więcej, że ludzie uciekają z Korei Północnej albo przez głód, albo przez ciekawość (to przypadek autorki), a nie z powodów ideologicznych. Z tym, że autorka przekroczyła chińską granicę w 1997 roku, ale wydaje mi się, że zdanie to jest bardzo aktualne.
Co mi się jeszcze bardzo podobało, to fakt, że czuć, iż autorka jest bardzo szczera i nie koloryzuje w żadną ze stron. Przecież z łatwością mogła napisać i twierdzić, że jej życie w Korei Północnej było straszne i okropne, ale nie ona była przekonana, że to najlepsze miejsce na ziemi. Podobnie opowieści o jej życiu w Chinach, które nie należało do najłatwiejszych, musiała się ciągle ukrywać. I rozważała powrót do domu, bo czuła się tak bardzo samotna i tak bardzo związana w rodziną. W sumie czuje się chyba cały czas. A siedem imion to żadna symbolika, autorka naprawdę posługiwała się sześcioma imionami i nazwiskami, teraz ma siódme.
Trzymajcie się, M
Ciekawie jest spojrzeć na życie w Korei Północnej z innej perspektywy. Bo mieszkańcy takich miejsc wcale nie muszą uważać życia tam za złe, a ludziom się wydaje że na pewno wszyscy są tam nieszczęśliwi. Różnica wychowania jednak bardzo dużo robi w postrzeganiu takich spraw
OdpowiedzUsuń(tak mi się skojarzyło, że taki wątek wystąpił w "Zimnej wojnie")
Książki raczej nie przeczytam, ale kto wie, może kiedyś wpadnie mi w ręce :)
Fajnie że łączysz przyjemne z pożytecznym - prowadzenie bloga i pisanie licencjatu ;)
Ważne jest by znaleźć czas na inne książki, nie tylko te do pisania prac... sam się staram ;p
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam nic, co by dotyczyło tego kraju. Sama fabuła wydaje się ciekawa, choć te błedy trochę rażą :]
OdpowiedzUsuń