Upał wszystkim daje się we znaki i uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Mam pokój wychodzący na wschód więc ostatnio nie budzę się, bo jestem wyspana, tylko dlatego że jest tak gorąco, że dalsze spanie jest niemożliwe. Po południu za to robi się tam przyjemniej, ale cały dzień spędzony w takim upale niewiele się chce. Nawet trzymać oczu otwartych. Czytać czy oglądać nowe rzeczy. Nic się nie chce.
Ale o czymś pisać trzeba, a że jestem w domu mam dostęp do kolekcji DVD i na dziś po raz kolejny obejrzałam Lilo i Stich.
Zawsze uwielbiałam tę kwestię.
Na początek ogólne obserwacje z oglądania polskiego dubbingu jednocześnie z polskimi napisami. Po pierwsze prawie się nie różnią. Pojedyncze słowa są czasami inne, przy czym w dubbingu często lepsze. Poza tym kwestie dubbingowe są często dłuższe niż w napisach.
Kolejna kwestia, na którą zwróciłam uwagę to fakt, że w Lilo i Stich wcale nie ma aż tak wiele kwestii i dialogów. I przy właśnie takim uważnym oglądaniu to można zauważyć. Plus jest taki, że ta bajka ma cudną muzykę. Lilo jest przecież fanką Elvisa, a bajka dzieje się na Hawajach.
To wszystko o czym napisałam wyżej, sprawia jednak, że nie ma w Lilo i Stichu zbyt wielu zabawnych bądź naprawdę charakterystycznych kwestii. Oprócz tej sekwencji powyżej, bo tę zna chyba każdy.
Nie piszę tych wpisów, jako recenzji, ale Lilo i Stich to chyba nie do końca doceniana animacja. A przynajmniej Vaiana odebrała jej część chwały, choć nie wiem czy zasłużenie. Do mnie dużo bardziej trafiają rodzinne aspekty Lilo i Sticha, fakt, że Lilo choć chce zaprzyjaźnić się z innymi dziewczynkami, zupełnie nie ma zamiaru się zmieniać. W kontekście księżniczek Disneya natomiast fakt, że David to postać na drugim planie, a postaci męskie to kosmici. Z czego jeden udaje momentami kobietę. Oraz ich szefową jest pani kosmitka.
W dubbingu było ziemniaków. Plus mam wrażenie, że obecnie dużo powszechniejsza jest jednak nazwa słodkich ziemniaków przez b, czyli bataty.
A tu była największa i najbardziej trafna różnica pomiędzy napisami a dubbingiem.
Głos szefowej kosmitów w tym miejscu mówił: "Nie mam nosa, za który moglibyście mnie wodzić".
Osoba, która nie mogła tego usłyszeć straciła naprawdę wiele, bo wypowiedziana kwestia jest naprawdę dużo lepsza niż wersja z napisów.
Mam w kolekcji także drugą część tej bajki i jeśli dalej będzie tak upalnie to kolejny tego typu wpis może pojawić się na blogu dużo wcześniej niż bym chciała.
Trzymacie się, M
Dubbing wiele razy wypada ciekawiej (przynajmniej w bajkach), ponieważ wtrąca dużo nawiązań do popkultury znanej tylko osobom, które widziały inne polskie filmy albo mają do czynienia z szeroko rozumianą kulturą danego kraju. Poza tym pojawiają się pewne gry słowne, które sprawiają, że dialogi są barwniejsze i ciekawsze.
OdpowiedzUsuń