Nie było do tej pory okazji napisać o serii animowanych filmów z ludzikami LEGO w roli głównej, a zarówno LEGO PRZYGODĘ jak i LEGO BATMAN: FILM widziałam już dawno. I to więcej niż po razie - moi młodsi bracia bardzo je lubią.
Sama zresztą też bardzo je lubię, bo są zabawne, bardzo (momentami, aż tak, że każde to kwestionować Mamie, czy to na pewno są filmy, które mogą oglądać dzieci) zabawne, pełne nawiązań (im więcej tym lepiej) i ciekawe. Drugiej części LEGO PRZYGODY brakuje tak mniej więcej wszystkiego tego. Ma za to za dużo piosenek.
Fabuła filmu opiera się na 1) fakcie, że Lucy chciałaby, aby Emmet zmężniał, 2) porwaniu Batmana, Kici Rożek, Lucy oraz pilota (plus jestem prawie pewna, że porwano kogoś jeszcze, ale albo się mylę, albo 4 godziny po seansie już tego nie pamiętam) na ślub z królową innej klockowej galaktyki. A dokładnie klockowej galaktyki w pokoju młodszej siostry bohatera z poprzedniego filmu. Problem z nazwą tego klockowego świata jest taki, że była pomysłowa (podobnie jak nazwa na tę imprezę ze ślubem), ale już ich nie pamiętam. Podobnie jak nie pamiętam tych wszystkich piosenek, które w różnych wariacjach pojawiają się w animacji. W opisie dystrybutora jest napisane "podróż do odległych, nieodkrytych światów, w tym do dziwacznej galaktyki, w której wszystko jest musicalem" - uwielbiam musicale, ale wykorzystanie piosenek w tym filmie było naprawdę słabe. Oprócz jednej duetu królowej z wybrankiem jej serca, ten kawałek jest niezły. Nie żebym przypadkiem go pamiętała, ale pasował do filmu, nieźle się go słuchało i ogólnie był zabawny. Koniec końców, wracając z kina i tak śpiewałam "Wszystko jest czadowe" albo po angielsku "Everything is awesome".
Nie spodziewałam się, że będzie to film z którego tak niewiele zapamiętam, naprawdę. Jest na pewno nudniejszy niż poprzedni film i LEGO BATMAN, ale nie przypuszczałam, że pozostawi we mnie tak niewielkie wrażenie. A dokładniej to, gdy dotykam klawiatury nie mam nic dobrego do wstukania, a nie jest to bardzo zły film. Ale: na pewno ma mniej przesłania niż film poprzedni - o tej sugestii, żeby Emmet się zmienił, od samego początku wiadomo, że i tak nie wyjdzie, Emmet się nie zmieni, bo musi zostać pozytywną i optymistyczną postacią. Także przesłanie z realnego świata - żeby dzieci bawiły się razem i dzieliły klockami - sposób w jaki dzieci się godzą, nie jest nawet jak z amerykańskiego filmu, tylko jak z amerykańskiej reklamy.
Kolejny problem: niezależnie z której strony na to nie spojrzę, wyjaśnienie, jakie jest przedstawione w filmie, nie pasuje i nie jest zwyczajnie możliwe. To znaczy w scenariuszu (ewentualnie coś zagubiło się gdzieś w tłumaczeniu, ale nie sądzę), gdzieś jest wielka dziura lub tysiąc mniejszych, które nie dają się zapełnić tym co mówi Generał Zadyma. Albo jestem na ten film "za dorosła".
Rozumiem, że małe dzieci - w tym przypadku siostra bohatera - mają instynkt niszczenia wszelkich budowli z klocków i tak niszczenie to chęć wspólnej zabawy, ale z punku widzenia naszych małych klockowych ludzików to dalej dziecięce klocki Duplo były paskudnym najeźdźcą i chęć zabawy siostry z bratem jest słabym uzasadnieniem zniszczenia ich miasta. Albo jestem na ten film za stara.
Jedna rzecz, która mnie ubawiła w trakcie seansu: cały czas zastanawiałam się czemu Rex (nowa postać w filmie, która zasadniczo ma nauczyć Emmeta być męskim) ma na swoim statku raptory i ogólnie czuć z tej postaci taki klimat jak z Jurrasic Park (czy World). Wyjaśnienie znalazłam w aktorze, który podkłada mu głos w oryginale, czyli osobie Chrisa Pratta. Przy okazji dowiedziałam się, że w Rex łączy jeszcze kilka innych nawiązań do ról tego aktora.A przy problemach tego filmu nawet nie dotknęłam kwestii tego, jak rozwiązuje się sprawa tego bohatera, bo to wielki spoiler i przy okazji kolejna dziura w fabule. Gdyby się zacząć nad tym zastanawiać, trzeba by napisać kolejne 3 akapity z zastanawianiem się czy to całe wyjaśnienie miało w ogóle rację bytu w tym filmie.
Podsumowując: dzień po obejrzeniu zapomniałam o tym filmie zupełnie. A początek zapominania miał miejsce tuż po wyjściu z kina.
Podsumowując: dzień po obejrzeniu zapomniałam o tym filmie zupełnie. A początek zapominania miał miejsce tuż po wyjściu z kina.
Pozdrawiam, M
Ostatnio obejrzałam w końcu Lego Batman i był świetny :D Szczególnie sam wstęp z komentującym wszystko Batmanem. Ogólnie w filmie było tyle nawiązań i podtekstów, że zastanawiałam się w sumie czy dziecko bawi się na nim choć w połowie tak dobrze jak dorosły ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda w takim razie, że ta część była taka nijaka :(