sobota, 28 lipca 2018

Kawaii - Powrót legendarnego magazynu

Hello!
Do tej pory o gazetach zdarzyło mi się pisać na blogu dwa razy - raz zimą i raz wiosną w zeszłym roku i nie sądziłam, że kiedyś do tego wrócę. Ani Otaku, czyli pierwsza gazeta, o której pisałam, ani Arigato - druga - nie zachęciły mnie szczególnie do kupienia swoich następnych egzemplarzy. Ale wydarzył się coś niespodziewanego. Pierwszy polski magazyn o mandze i anime Kawaii, który ukazywał się od 1997 do 2005, dostał wydanie specjalne. Po 13 latach od ostatniego numeru. 
Nie będę udawała, że znałam ten magazyn wcześniej, bo pierwszy raz przeczytałam o nim w komentarzach pod jednym z wcześniej wspomnianych wpisów. Ale, ponieważ przeczytałam coś w rodzaju "Oh, Kawaii to był prawdziwy magazyn" to, gdy przez mangowo-animową część polskiego internetu przewinęła się informacja, że wraca, musiałam go sprawdzić. 

Wiele osób było zdziwionych, że zasadniczo jest to wydanie specjalne CD-Action. Mnie to troszkę bawi, ale podoba mi się ta inicjatywa i mam nadzieję, że magazyn dobrze się sprzeda. A co w nim znajdziemy?



Przegląd premier anime: wiosna 2018! I ogólnie napisałabym, że to super dział i bardzo pomocny, bo sama się gubię w nowo wypuszczanych tytułach, ale na za dwa dni mam zaplanowany wpis o pierwszych wrażeniach z sezonu letniego, a recenzja Tokyo Ghoul;re już się na blogu pojawiła, więc pomysł doskonały, ale powinien to być przegląd premier na sezon letni. Plus taki, że istnieje spora szansa, że sama wiosną przeoczyłam jakieś ciekawe tytuły więc może uda mi się uzupełnić listę anime do obejrzenia. 

Później mamy przegląd anime na Netflixie - całkiem gorący temat. Tym bardziej, że znane i lubiane serie są dam łatwo dostępne. Nic tylko oglądać. 

Oraz nowości wydawniczych potraktowany po macoszemu i zmieszczony na jednej stronie. Ale dowiedziałam się, że Waneko ma zamiar wydać Angels of Death pod polskim tytułem Aniołowie zbrodni, a anime właśnie wychodzi i jest horrorowato-durnowate, ale co kto lubi. Zauważyłam tylko brak zapowiedzi z Wydawnictwa Hanami, a wydaje mi się, że powinni mieć coś nowego w najbliższych miesiącach i z Studia JG, ale to może dlatego, że oni wydają Otaku. 

Później następują większe artykuły poświęcone poszczególnym anime. Mamy Dragon Balla, Attack on Titan, Kulinarne pojedynki (pytanie: dlaczego Atak Tytanów jest zapisany po angielsku, a Kulinarne pojedynki po polsku, a kolejne anime znów raz tak, raz tak, a raz po japońsku), Yuri on Ice, Hoozuki no reitetsu, Little Witch Academia, Your lie in April (albo Twe kwietniowe kłamstwo), później nie wiadomo skąd jest jednostronny tekst o mandze, później znów większe artykuły o Jojo's Bizarre Adventure, Capitanie Tsubasie, Batman Ninja, One Punch Man, Boruto, Neon Genesis Evangelion, Akirze. Mamy też kącik Granmacje, czyli nic dobrego nie wynika z łączenia anime i gier. Co nieco o Pokemon Go. Gdyby ktoś miał wątpliwości, czy ludzie dalej w to grają - owszem. Moi bracia na przykład grają i gdy wychodzimy na spacery do Pokestopów, czy jeszcze lepiej gymów to dzieciaki dalej się tam kręcą. 

Następnie jest tekst o Kawai Monster Cafe, o Dir en Gray, o narodzinach fandomu w Polsce. Później są Różności i tekst o Junjim Ito. Oraz wzory do rysowania: Czarodziejki z Księżyca, Son Goku i Victora Nikiforowa (pytanie: dlaczego w tej sekcji zapisany jest jako Victor Nikiforow - ekhem i jeśli już miał być tak zapisywany to dlaczego nie przez v na końcu nazwiska - a w i przy tekście o samym anime zdecydowano się na Wiktor; być może nie wszystkich, ale mnie taki niekonsekwencje straszliwie denerwują, a jeszcze dotyczą Victora). Na końcu mamy dłuższy tekst o Botan Doro i już na dobre zakończenie są Kawaii wspomnienia.


Przeprowadziłam Was przez całą gazetę nie bez powodu - chciałam pokazać, że w tym historycznym wznowieniu pierwszym nowym wydaniu, czy jak jeszcze inaczej ładnie to nazwać zdecydowano się na popularne, znane, wychodzące anime i co ciekawe, skupiono się głównie na anime. Dla mnie to cudownie, bo mam takie życie, że do czytania wolę i raczej wpadają mi w ręce raczej inne rzeczy niż mangi. Co nie znaczy, że wcale ich nie czytam, lubię też wiedzieć, czy anime, które wychodzą/wychodziły mają swoje mangi wydane po polsku. Także skupienie na anime to wielki plus. 

Poza tym okładki ładnie wyglądają, bo zamiast reklam to obrazki, nawet fajniejsze od załączonych plakatów (jest z Ataku Tytanów oraz z takim samym Son Goku, jak na okładce), bo na śliskim papierze, z Neon Genesis Evangelion, Yuri!!! On Ice oraz Tytanów

Teksty są ciekawe i chociaż trochę się bałam, ale spodziewałam i nie zdziwiłoby mnie to, że będą pisane jak dla osób, które już coś o danym anime wiedzą, a wręcz mają z nim jakąś więź emocjonalną. Ale nie: większość ma przynajmniej część wprowadzającą, wyjaśniającą więc to nie problem. I dzięki temu dowiedziałam się, że Dragon Ball wszedł na ekrany polskich telewizorów 22 lata temu, czyli w roku, w którym się urodziłam. Ale z drugiej strony w przypadku takiego Ataku Tytanów w tekście są takie oczywistości, że miałam wrażenie, że czytam jakąś broszurkę wprowadzającą do anime niż tekst je opisujący. I trochę napisaną jak do dzieciaka, choć jednocześnie można wyczuć, że autor teksu niekoniecznie uważa, aby dzieci mogły Tytanów oglądać. 

Czytałam mnóstwo tekstów o Yuri on Ice, ale ten znajdujący się w tym magazynie jest tak pozytywnie poprawny i napisany jakoś zupełnie bez emocji, chociaż bardzo anime chwali, to jest trochę po prostu wyliczanką: świetna muzyka, niesamowite choreografie, ciekawy scenariusz i cały akapit obudowany wokół tego stwierdzenia. Poza tym wszyscy już dawno temu się zgodzili, że fanserwis fanserwisem, ale relacja pomiędzy Yurim i Victorem jest zdecydowanie poważniejsza. Wśród ciekawostek znajduje się też informacje o filmie pełnometrażowym, która nie tyle jest nieaktualna, co w tym momencie niepełna, bo przecież pojawił się już nawet pierwszy plakat i zapowiedziano, że będzie w przyszłym roku. 

Nie będę kontynuowała, aż tak szczegółowego opisywania tekstów, ale muszę zaznaczyć, że gdy skończę pisać na pewno obejrzę Hoozuki no reitetsu (jak mogłam w ogóle ominąć to anime). Poza tym Kawaii odznacza się tym samym, co Otaku i Arigato - to, czy dany tekst ci się podoba czy nie, zależy zdecydowanie bardziej niż w innych gazetach, od tego, kto go napisał. Ogólnie jednak artykuły w Kawaii są zdecydowanie mniej zabawne niż w dwóch wymienionych wcześniej magazynach. Dla mnie to dobrze, bo naprawdę czasami czytając czułam się wręcz zażenowana, a tu trzymane jest jednak jakieś decorum - jeśli żart pasuje to jest, jeśli nie to nie wciskamy go na siłę. 

Trzeba też przyznać, że udało się Kawaii ładnie wstrzelić z tekstem o Evangelionie, skupionym w dużej mierze na filmach, bo choć autor tekstu jeszcze pisze, że nic nie wiadomo o czwartym filmie, to przed paroma dniami pojawiła się już informacja, że film anime ma wejść do japońskich kin w 2020. 


I tekst na bardzo mój temat, bo uwielbiam historie początków i skąd się co wzięło, czyli Anime w Polsce: narodziny fandomu. Czytałam książkę na ten temat (i drugą trochę zbliżoną), ale cieszę się, że przedstawiono to zgrabnie w magazynie, bo on będzie zawsze pod ręką, a książka niekoniecznie. A Czarodziejka z Księżyca pojawiła się w polskiej telewizji na rok zanim się urodziłam, ale emitowana była przez 6 lat i podobno przez 5 pierwsze lata mojego życia oglądałam ją z moim chrzestnym. 

Tekstu o Junjim Ito raczej nie przeczytam, choć jestem dorosła, a przed nim znajduje się ostrzeżenie, że dla dorosłych i żeby nie czytać gdy ma się zamiar jeść, je się lub po jedzeniu. Dziękuję, to wystarczająco sugestywne, abym nie czytała go wcale. Miałam też wątpliwości, czy czytać tekst Botan Doro opowieść o latarni w kształcie kwiatu piwonii, bo ilustracje, którymi był opatrzony sugerowały coś straszącego, ale okazało się, że to ciekawa legenda.

Notabene zespół, o którym można przeczytać, czyli Dir en Grey, ma w październiku koncert w Warszawie. Także jak ktoś jest fanem to powinien się konicznie zainteresować. 

Podsumowując: nie wiem, czy kupię następny numer, ale chciałabym żeby się ukazał. Teksty dobrze się czytało, ale mam wrażenie, że część była zdecydowanie za prosta. Jeśli twórcy chcieli dotrzeć do osób, które kupowały tę gazetę te 13 lat temu, to chyba nie wzięli pod uwagę, że te osoby mają o te 13 lat więcej. Ale jeśli chcieli dotrzeć do obecnych 13-latków, to być może dzięki tej prostocie, skupieniu na anime i popularnych tytułach to może się uda. Będę czekała na informację, czy kolejny numer wychodzi, ale o kupnie zadecyduje to, czy będzie w nim coś nieoczywistego. Bo na start znane rzeczy są świetne, ale dalej powinno być coś ciekawszego. 

Kawaii ma jeszcze jeden plus - mogłam je kupić w Tesco i kosztowało mnie niecałe 7 zł. Otaku ani Arigato tam nigdy nie widziałam. 

Trzymajcie się, M

2 komentarze:

  1. Fajnie, że tak dokładnie opisałaś zawartość magazynu. :D
    Nie lubię za bardzo kolekcjonować tego typu gazetek (przez kilka lat mojej mangowo-animcowej przygody kupiłam chyba 3...? [i jeden tylko dla plakatu :D]), więc to raczej nie dla mnie, szczególnie jeśli tak jak napisałaś, sposób opisywania danych anime w artykułach jest raczej dla osób niezaznajomionych z tymi tematami. Niemniej jednak mam nadzieję, że z tego powrotu Kawaii być może wyniknie coś więcej w przyszłości. ^^
    Dzięki za notkę!

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3