Hello!
To miał być wpis podsumowujący sezon wiosenny 2018, ale nawet już po powrocie do domu i posiadaniu czasu na oglądanie oprócz anime, o którym dzisiaj, żadne inne nie wzbudziło mojego zainteresowania i nie zachęciło do oglądania. Zresztą, obecny sezon letni także oprócz powrotów i może 2-3 tytułów nie zapowiada się zbyt ciekawie, ale może dzięki temu znajdę czas żeby nadrobić anime, które zaczęłam jesienią i zimą, a w trakcie roku akademickiego nie miałam czasu oglądać ich na bieżąco.
Zacznijmy od tego, że Tokyo Ghoul to w ogóle nie jest seria, którą powinnam oglądać i która powinna mi się podobać. Ghoule, zjadanie ludzi i ogólny horror to jest coś od czego trzymam się z daleka. A jednak Tokyo Ghoula oglądam i w sumie lubię. Nawet próbowałam czytać mangę, ale to akurat mi nie wyszło. W każdym razie 2 poprzednie sezony obejrzałam z zainteresowaniem i czekałam na trzeci. Lekki problem jest taki, że było to ponad 2 lata temu i zdążyłam trochę pozapominać mniej istotne szczegóły.
Na przykład większość drugoplanowych, nieinteresujących postaci. Przez dłuższy czas nie byłam pewna, kto pojawił się w poprzednich Tokyo Ghoulach, a kto to nowe postaci. Oczywiście oprócz tych wyraźnie nowych, czyli kolegów i koleżanek głównego bohatera z jego obecnego miejsca pracy. Przypuszczam, że jeśli ktoś czyta ten tekst albo widział poprzednie sezony, albo chociaż trochę wie o czym jest TG, ale wypada zarysować sytuację, jaką zastajemy rozpoczynając oglądanie 3 sezonu. Mijają trochę czasu od zakończenia drugiego sezonu, nasz stary-nowy główny bohater ma ciało Kena Kanekiego, ale nazywa się Sasaki Haise i żyje jako inspektor od ghouli - tropi je i eliminuje. Nie ma prawie wspomnień Kanekiego, ale żyje on głęboko w jego podświadomości.
Sasaki, jako inspektor ma swoją drużynę Quinx i przez cały sezon głównie obserwujemy ich wspólne działania przeciwko ghoulom. Przy okazji, projekty postaci męskich członów tej drużyny, a dokładnie dwóch: Shirazu oraz Uriego są przebrzydkie i wcale nie pasują do stylistyki Tokyo Ghoula. Przypominają inne anime, jakby urwali się z gorszej wersji Durarary albo Soul Eatera. Myślałam, że da się przyzwyczaić do ich wyglądu, ale jest denerwujący do ostatniego odcinka.
Co do samego sezonu. Żałuję, że Tokyo Ghoul już w pierwszym zgubił swój prawie filozoficzny wymiar i próby szukania jakiejś głębi skazane są na porażkę, a naprawdę lubiłam zastanawianie się czy ludzie i ghoule będą w stanie jakoś się porozumieć. Albo anime powinno dać nam bardzo jasną i wyraźną odpowiedź, że nie i wyjaśniło by to sprawę. Koniec końców o tym sezonie można napisać niewiele więcej niż napisałam w streszczeniu. Kręci się on wokół Drużyny Quinx, ale jej członkowie widza niezbyt obchodzą. To ogólnie jest jeden z problem tego anime, poprzednich sezonów też, że oglądający nie za bardzo wie, po której stronie ma stanąć. Inspektorzy i tokijska policja to w większości nieprzyjemne typki, a w dużej części są także niepotrzebnie i dla zabawy brutalni. "Dobrych" ghouli w tym sezonie nie uświadczysz, a wszystkie złe ghoule zachowują się jakby potrzebowały dobrej terapii psychiatrycznej. A nasza drużyna, która jest pomiędzy ludźmi a ghoulami (bo jej członkowie mają powszczepiane kagune i co prawda nie są jednookimi ghoulami, ale są silne jak one) jest nieciekawa.
Sama się trzymam tego, że lubię Kanekiego. Szczególnie tego z początku pierwszego sezonu, a Sasaki na co dzień ma do niego podobny charakter więc to miłe. Ale cały sezon oglądałam tylko po to, aby zobaczyć kiedy Sasaki zniknie a Kaneki wróci, bo to jest mój bohater, dla którego oglądam to anime i to jego losy mnie interesują. I Touka, ale nie wiem, czy cały jej czas ekranowy w tym seoznie wynosi więcej niż sekund. Poza tym sam Haise ma nieco za mało czasu, jak na przeobrażenie, które ma w nim zajść w czasie tych 12 odcinków. Za dużo jest wyróżnionych punków kulminacyjnych za mało samej drogi.
Ale nie będę narzekała. Jeśli oglądanie anime czegoś uczy, to jest to cierpliwość. A w tym wypadku na kolejny sezon trzeba będzie poczekać tylko jeden sezon, bo Tokyo Ghoul:re wraca już w październiku. I nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, jak nasz główny bohater narozrabia.
A wiecie co wraca dzisiaj?
Atak Tytanów!
Pozdrawiam, M
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3