Hello!
Po tym jak w piątek opublikowałam wpis i zajęłam się swoimi sprawami, gdy nadszedł czas spania, przypomniałam sobie, że zrobiłam to co zawsze - nie nakreśliłam nawet zarysu fabuły ani nie wspomniałam o czym Mo Dao Zu Shi jest. Dziś to niedopatrzenie nadrobię, gdyż przyjrzę się bliżej samej dramie.
Ważne informacje: na WeTV słowa z pierwszego obrazka przetłumaczone są na "one friend" a to nie to samo co soulmate i dlatego główny kadr tego wpisu jest w kiepskiej jakości. Druga, od brata Lan Zhana dowiadujemy się, że główni bohaterowie to naprawdę uosobienia stwierdzenia, że przeciwieństwa się przyciągają. Poza tym Lan Xichen bardzo wspiera swojego brata, ale gdyby mógł, to zostałby postacią, która zrobiła najwięcej facepalmów w całej serii.
Początkowo dość trudno dramę rozumieć i połapać się co,
dlaczego tam się dzieje i kto jest kim. A poza tym to chińska drama, a one i
tak są specyficzne na swój sposób, więc dla
nieprzyzwyczajonych osób to może być dość wysoki próg wejścia. Ale warto. Warto także obejrzeć ją drugi raz, aby poukładać sobie pewne wydarzenia, motywacje bohaterów i uważniej śledzić relacje pomiędzy nimi. Sama do tej pory nie mogę stwierdzić, czy w fabule były naprawdę duże dziury (bo małe były na pewno), czy to po prostu dzieje się za dużo na raz, a widz czasami nie do końca wie, skąd dane wydarzenia się biorą.
To nie jest szczególne zaskoczenie, że tytuł dramy odnosi się do charakteru głównego bohatera.
W największym skrócie, aby za wiele nie zdradzać, a jednocześnie wiele z tego dzieje się już w pierwszym odcinku: głównym bohaterem dramy jest Wei Wuxian (to jego widzicie na zdjęciu powyżej) - i opis fabuły dramy polegający tylko na dodaniu "który nieoczekiwanie zaprzyjaźnia się ze swoim zupełnym przeciwieństwem Lan Zhanem i razem podążają ścieżką dążącą do oświecenia, co obejmuje naukę, podróżowanie i walkę z demonami" zupełnie się nie sprawdza, bo nie pomoże ani trochę w ogarnięciu, co dzieje się w na początku dramy. W pierwszym odcinku widzimy jak Wei Wuxian ginie, później przenosimy się 16 lat w przyszłość, bo Mo Xuanyu poświęca swoje ciało, aby przyzwać Wei Wuxiana, żeby ten zemścił się na jego rodzinie. Co główny bohater robi. A potem w obawie przed rozpoznaniem ucieka. Ale Wei Wuxian przyciąga kłopoty jak elektromagnes. A ten kto powinien i tak go rozpoznaje - po czym przenosimy się w przeszłość, aby poznać głównych bohaterów i przekonać się co doprowadziło do tego, co widzieliśmy w pierwszym odcinku.
Jiang Cheng miał wejście prawie jak anioł zemsty, ale tak naprawdę to bardzo poturbowany życiem bohater.
Fabułę dramy można rozbić na dwie części: tę, która dotyczy relacji pomiędzy bohaterami oraz fabułę w znaczeniu rozwijania się kolejnych wydarzeń. Bez wątpienia pierwszy element dramy jest lepszy niż drugi - bohaterowie są ciekawi, charakterystyczni i dynamiczni. Wydarzenia natomiast - te które dotyczą całego świata naszych bohaterów - są lekko karykaturalne. To znaczy zło jest w te dramie lekko karykaturalne - mamy zły klan, który chce podporządkować sobie inne klany, a jego przywódcy to niemalże złe postaci jak z kreskówki (brakuje tylko diabolicznego śmiechu z puszki). A widz zastanawia się, dlaczego pozostałym klanom tak wiele czasu zajęło, aby odebrać złemu klanowi władzę. Jest to momentami frustrujące, bo chce się krzyczeć na bohaterów, aby coś zrobili, a oni nic.
Ważniejsze są jednak konsekwencje zmian dziejowych dla naszych bohaterów i co wynika z tego, że nie każdy pochwala odpowiedzialność zbiorową. Wei Wuxian w bardzo wielu sprawach ma rację, ale jego metody działania nie podobają się wszystkim zebranym. A ponieważ wyróżnia się pod każdym możliwym względem, gdy zaczyna do tego posługiwać się podejrzaną ciemną energią, łatwo zrobić z niego kozła ofiarnego. Wei Wuxian to trochę uosobienie powiedzenia, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.
Ale prawdziwe zło jest cierpliwe. I ukryte głębiej niż komukolwiek się wydawało.
Można się o tym jednak przekonać naprawdę, gdy powrócimy z retrospekcji do czasu obecnego. I chociaż przeszłość bohaterów jest niesamowicie ważna, tak przyjaźń Wei Wuxiana i Lan Zhana naprawdę rozkwita dopiero w teraźniejszości. Co pozwala także ukryć niektóre dziury w fabule, a jednocześnie w całym The Untamed fabuła jest ważna, tak naprawdę, tylko na tyle, na ile wpływa na dynamikę relacji pomiędzy postaciami.
To dzięki postaciom człowiek zostaje pochłonięty do świata dramy (oraz dzięki temu, co pokazano w pierwszym odcinku, chce się dowiedzieć, co do tego doprowadziło), ale trochę zabrałbym Wam radość z oglądania, gdybym napisała, na jakie ścieżki spycha naszych bohaterów życie, jakie drogi przechodzą - aczkolwiek dla wszystkich są one zdecydowanie wyboiste, a czasami ziemia się po prostu pod nimi zapada. Odkrywanie dlaczego dana postać zachowuje się tak, jak się zachowuje to jeden z najlepszych elementów The Untamed. A poza tym denerwujący Lan Zhana Wei Wuxian jest naprawdę zabawny.
Jeśli nie przekonał Was sam tekst główny dzisiejszego wpisu, podpisy pod kadrami z dramy, mam nadzieję, wyszły mi nieco bardziej entuzjastycznie niż sam wpis. Gdybym nie miała poczucia, że zniszczy Wam to oglądanie, napisałabym osobny akapit o każdym z bohaterów i wtedy byłaby to bardziej emocjonująca notka, ale mam nadzieję, że zapowiedź emocji, które przez pięćdziesiąt odcinków zapewnia Wei Wuxian i wszyscy pozostali bohaterowie jest przekonująca.
Historia tego milusińskiego, sprytnego bąbelka to najbardziej podnosząca na duchu historia w całej dramie. Radzę mieć na niego oko.
Ważniejsze są jednak konsekwencje zmian dziejowych dla naszych bohaterów i co wynika z tego, że nie każdy pochwala odpowiedzialność zbiorową. Wei Wuxian w bardzo wielu sprawach ma rację, ale jego metody działania nie podobają się wszystkim zebranym. A ponieważ wyróżnia się pod każdym możliwym względem, gdy zaczyna do tego posługiwać się podejrzaną ciemną energią, łatwo zrobić z niego kozła ofiarnego. Wei Wuxian to trochę uosobienie powiedzenia, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.
Gdybyście się zastanawiali, jak zły wpływ ma Wei Wuxian na Lan Zhana to wiedzcie, że Lan Zhan zaczął mu dawać kwiatki. Powinniście zobaczyć reakcję Wei Wuxiana. Koniecznie.
Ale prawdziwe zło jest cierpliwe. I ukryte głębiej niż komukolwiek się wydawało.
Można się o tym jednak przekonać naprawdę, gdy powrócimy z retrospekcji do czasu obecnego. I chociaż przeszłość bohaterów jest niesamowicie ważna, tak przyjaźń Wei Wuxiana i Lan Zhana naprawdę rozkwita dopiero w teraźniejszości. Co pozwala także ukryć niektóre dziury w fabule, a jednocześnie w całym The Untamed fabuła jest ważna, tak naprawdę, tylko na tyle, na ile wpływa na dynamikę relacji pomiędzy postaciami.
Lan Zhan przyznał, że lubi króliki tylko raz w najzabawniejszej scenie całej dramy, ale i tak wszyscy to wiedzą. A fani serii przypisują królikom szczególne znaczenie.
To dzięki postaciom człowiek zostaje pochłonięty do świata dramy (oraz dzięki temu, co pokazano w pierwszym odcinku, chce się dowiedzieć, co do tego doprowadziło), ale trochę zabrałbym Wam radość z oglądania, gdybym napisała, na jakie ścieżki spycha naszych bohaterów życie, jakie drogi przechodzą - aczkolwiek dla wszystkich są one zdecydowanie wyboiste, a czasami ziemia się po prostu pod nimi zapada. Odkrywanie dlaczego dana postać zachowuje się tak, jak się zachowuje to jeden z najlepszych elementów The Untamed. A poza tym denerwujący Lan Zhana Wei Wuxian jest naprawdę zabawny.
Chwila dla Lan Zhana, który jest jak Merci wyraża więcej niż tysiąc słów, nic nie mówiąc. Poza tym drama ma śliczną ścieżkę dźwiękową dostępną na Spotify i innych podobnych aplikacjach.
Jeśli nie przekonał Was sam tekst główny dzisiejszego wpisu, podpisy pod kadrami z dramy, mam nadzieję, wyszły mi nieco bardziej entuzjastycznie niż sam wpis. Gdybym nie miała poczucia, że zniszczy Wam to oglądanie, napisałabym osobny akapit o każdym z bohaterów i wtedy byłaby to bardziej emocjonująca notka, ale mam nadzieję, że zapowiedź emocji, które przez pięćdziesiąt odcinków zapewnia Wei Wuxian i wszyscy pozostali bohaterowie jest przekonująca.
To teraz zabieram się za animację, która, na moje i Wasze szczęście, także dostępna jest oficjalnie na WeTV.
A także
Bardzo ciekawa recenzja, ale to nie moje klimaty. 😊
OdpowiedzUsuńWidziałam ją w proponowanych dram na Viki, ale najpierw muszę skończyć Legend of The Phoenix, aby brac się za kolejną z chińskich dram.
OdpowiedzUsuńNo a ja tu się zastanawiam co by napisać żeby nie wyszło całościowe <3 <3 <3 (bo tak właśnie się czuję względem tego wszystkiego).
OdpowiedzUsuńByła to dla mnie druga chińska drama i w sumie nie wiem czemu sobie to zrobiłam, że zaczęłam ją oglądać kiedy jeszcze była emitowana(bardzo duży błąd) a jednocześnie dzięki temu te wakacje nagle zrobiły się o 100% lepsze. Kiedy już miałam dość czekania na kolejne odcinki postanowiłam sobie przeczytać książkę i po raz kolejny przejść przez pewne niezbyt przyjemne wydarzenia. I pewnie zrobię to znowu, czytając powtórnie (bo podobno przy drugim przeczytaniu można zauważyć więcej rzeczy) oraz oglądając donghuę i słuchając audio dramę /i fanfiki/. (co może świadczyć o powolnym traceniu zdrowia psychicznego, mam ochotę wręcz oddychać MDZS).
A co do twojego tekstu: określenie "Bąbelek" tak bardzo pasuje, że chyba będę używać. Lan Zhan - Merci (tak). Wei Wuxian - kocham gościa (i Wen Ning, muszę wspomnieć jeszcze o Wen Ningu... Prawdę mówiąc mogłabym jeszcze wymieniać troszkę tych bohaterów, których lubię, i za co ich lubię, ale to chyba nie przejdzie, żeby faktycznie nikomu nie spoilerować i nie psuć frajdy). Wisienką na torcie pozostaje pokazanie różnych relacji między bohaterami: przyjaźń/miłość między Lan Zhanem a Wei Wuxianem, przyjaźń między trójką rodzeństwa z Yunmeng, backstory różnych bohaterów.
A poza tym dzięki tej dramie (i soundtrackowi) mam ochotę oglądnąć więcej chińskich dram.
P.S. Jeżeli jakoś przez głowę przeszłaby ci myśl (i miałabyś wystarczająco materiałów), by zrobić post z piosenkami/muzyką z dram chińskich to ja jestem jak najbardziej za. Post z piosenkami z dram koreańskich bardzo mi się podobał.
Dziękuję za tak wyczerpujący komentarz! Nie powiedziałabym, aby chęć oddychania MDZS była czymś zaskakującym - nie wiem, czy słyszałam o czymś innym co miałoby i książkę, i dramę, i komiks, i wersję animowaną, i audio dramę - to aż się samo prosi, aby temu oddać życie ^^
UsuńBardzo proszę używać Bąbelka (muszę się przyznać, że byłam z siebie całkiem zadowolona, gdy pisałam podpis pod jego zdjęciem).
Ogarnięcie wszystkich bohaterów z dramy, jak i całej dramy, która ma przecież tyle odcinków, nie jest łatwą sprawą.
Soudtrack jest przepiękny <3 Ale co do wpisu, na razie nie mam wystarczającej ilości materiałów, ale myślę, że gdy się nazbiera, wpis na pewno powstanie. Chociaż myślę, że szybciej powstanie druga część wpisu o piosenkach z dram koreańskich.
Ależ proszę, musiałam chociaż troszkę przelać tego co miałam w głowie po zapoznaniu się z tą historią i to była świetna okazja :D (troszkę mało okazji do pogadania w moim najbliższym otoczeniu).
OdpowiedzUsuńKolejny wpis o piosenkach z dram koreańskich? Świetnie :)
Rozumiem! Mam ten sam problem, nawet na twitterze prawie nie istnieją polscy fani MDZS.
UsuńPięknie napisana recenzja i coś czuje, że spodobałaby mi się ta drama :)
OdpowiedzUsuńJa sama zakochana jestem w tym, jak i w noveli, anime itp. Oglądam to już 3 raz i znów płacze xD Może znasz drame czy coś o podobnej tematyce, relacjach między głównymi bohaterami ( najlepiej mężczyznami ) itp. ?
OdpowiedzUsuńZ dram w podobnym klimacie niestety nic nie widziałam, ale z ogólnie podobnych może Guardian (z 2018) albo My Roommate is a Detective (chociaż to bardziej taki Sherlock Holmes). Poza tym zainteresowałabym się dramami z Tajlandii, co prawda nie mają takiego fantastycznego klimatu, ale relacje są podobne. Na początek polecałabym Until We Meet Again (na początku może wydawać się straszna, jest też smutna), ale warto. I jest na Youtube ;>
Usuń