Hello!
Dziś kontynuujemy rozpoczętą w sobotę analizę książki Pilot ci tego nie powie - Nieudane podejście do lądowania, czyli pierwsza część recenzji książki Pilot ci tego nie powie.
Tytuł: Pilot ci tego nie powie
Cockpit confidential
Autor: Patrick Smith
Tłumacz: Jolanta Sawicka
Wydawnictwo: MUZA, 2019
Zaskoczenie dziewiąte. Jak wspominałam ta książka to zakamuflowana
biografia autora, ale nie wspominałam, że autor sam sobie nie wystawia
zbyt dobrego świadectwa. Po pierwsze, czasami czytelnik się zastanawia,
czy aby na pewno autor jest doświadczonym pilotem. Po drugie, on
naprawdę daje powody, aby nie wierzyć w jego wiedzę. Po trzecie, jest
różnica pomiędzy stwierdzeniem: nie musisz być świetny z matematyki, aby
zostać pilotem a stwierdzeniem: miałem dwóję z matematyki, a mój
kalkulator, który wykorzystuję w pracy, okleiłem neonowymi naklejkami,
aby go przypadkiem nie zapomnieć! Po czwarte, dzięki tłumaczce dostajemy
ładne wyjaśnienie, że Taj Mahal nie jest pałacem i wcale nie znajduje
się w Radżasthanie - w przeciwieństwie do tego, co twierdzi autor.
Dziesięć.
Ta książka zamiast do księgarni powinna trafić do przedstawicieli
wszystkich linii lotniczych w Stanach, bo tak naprawdę jest instrukcją
obsługi, jak uleczyć amerykańskie lotnictwo - zaczynając od przebudowy
lotnisk i kontroli naziemnej do zmienienia instrukcji bezpieczeństwa.
Autor
tej książki, przecież pilot, nie ma na rzeczy, o których napisał
żadnego wpływu, a jaki mają mieć ludzie czytający tę książkę? Zamiast
opisywać jaka to instrukcja bezpieczeństwa jest nudna, a próby zwrócenia
na nią uwagi poprzez zapraszanie celebrytów do prezentacji są bezsensu,
może powinien był ją po prostu opisać, a nie na nią narzekać.
Albo
to samo z listą udogodnień, które powinno się wprowadzić do kabin klasy
ekonomicznej - czy to, że je wymienił coś zmienia? Komuś będzie latało
się przyjemniej, gdy będzie wiedział, co mogłoby być zrobione, ale
pewnie nigdy nie zostanie? Nie, tak samo jak nie jest przyjemne czytanie
o tym.
To nie zaskoczenie, ale niefortunne
sformułowanie "pozytywna weryfikacja pod kątem działalności
terrorystycznej", które zostało użyte w dokładnie odwrotnym znaczeniu
niż sugeruje.
11. Nie przestawała mnie zaskakiwać niewiedza autora jak działają media. Narzekanie na to, że szukają sensacji i wyolbrzymiają wszystkie sprawy, a już najbardziej te, które dotyczą samolotów. Żyjemy w czasach dwudziestoczterogodzinnych informacji, jeśli można chociaż jedną z nich wypełnić tym, że samolot lądował w jakiś szczególnych okolicznościach to się to robi. A narzekania autora w książce nie przyczynią się do tego, że media przestaną być mediami.
Zaskoczenie dwunaste i uwaga! pozytywne. Fragmenty rozdziału Wracamy na ziemię, dokładnie od strony 279, gdzie można poczytać o bezpieczeństwie, niebezpieczeństwach i katastrofach są naprawdę nie tragiczne w odbiorze, głównie za sprawą tego że autor nie dodaje w nich wielu uwag od siebie i chyba poczuł, że nie może tu za bardzo żartować.
Niezaskoczenie 13. W tym momencie już tylko i wyłącznie zabawne i wydaje mi się też, że tłumaczka miała nieco dość ignorancji autora, bo sama zwróciła uwagę, że Patrick Smith w akapicie, w którym miał wybrać i przyjrzeć się wybranemu logu i barwom linii lotniczej z Europy bądź Azji jako pierwsze do analizy wybiera... barwy EgyptAir.
To nie zaskoczenie, to moje skrzywienie, ale w zdaniu:
"Co gorsza, British Airways wiecznie kojarzy mi się teraz z filmami przedstawiającymi tłumy na stadionach Korei Północnej formujące się w podobizny Dżucze." (str. 377)
jest błąd. Dżucze to ideologia i nie wiem, jak tłumy miałyby się w nią formować. Wydaje mi się, że autorowi pomyliło się, czy też bardziej skojarzyło, włoskie duce. A ktoś po drodze nie sprawdził i wyszły podobizny dżucze. Chyba, że tłumy formowałyby się w Wieżę Idei Dżucze, ale chyba nie o to chodziło.
14. W dwóch ostatnich rozdziałach następuje jakiś cud, którego nie umiem wyjaśnić i tę książkę zaczyna dać się czytać bez zgrzytania zębami i przerywania czytania co dwie strony (oraz bez chęci rzucania nią, schowania w najgłębszą szufladę i udawania, że nie istnieje). Ale nie zaciera to w najmniejszym stopniu fatalnego wrażenia, jakie robią wcześniejsze rozdziały. Ostatni rozdział dotyczy linii lotniczych głównie barw oraz sloganów reklamowych.
Koniec. Zdecydowanie potrzebuję przerwy i czegoś lekkiego do obejrzenia, aby odpocząć od tej książki.
Pozdrawiam, M
Podtrzymując swoje stanowisko odnośnie do tej książki. Nadal podziękuję. 😊
OdpowiedzUsuń