Hello!
Pod koniec sierpnia blog będzie obchodził 7 urodziny i postanowiłam do tego czasu opublikować/napisać wszystkie zaległe teksy, które z różnych przyczyn jeszcze się na blogu nie znalazły. Dziś pierwszy z takich wpisów.
O Memories of the Alhambra miałam napisać tuż po zakończeniu dramy, ale zupełnie nie mogłam się za to zabrać. A konkretniej to nie mogłam się zabrać za opublikowanie wpisu, bo był on prawie napisany. Było mi odrobinę niezręcznie, gdyż zakończenie tej dramy jest niesatysfakcjonujące, ale jej pierwsze odcinki podobały mi się tak bardzo, że nawet napisałam o nich na Facebooku bloga, a to raczej rzadka sytuacja.
Bardzo mi przykro, ale niekoniecznie.
Nie wiem kiedy, nie jestem pewna, czy w ogóle kiedykolwiek, miałam tak ambiwalentne uczucia wobec dramy, jak mam w przypadku Memories of the Alhambra. Gdy znajduję jeden dobry element i coś, co mi się w niej podobało, zaraz znajduję kontrapunkt, coś, co w dramie nie działało i mi się nie podobało. I taką formę przybiera ta recenzja. Ostrzegam tylko, że punkty negatywne są dużo bardziej rozwinięte niż punkty pozytywne.
Pierwsze
odcinki
Robią niesamowite wrażenie, porywają w
świat przedstawiony
i dają poczucie, że koniecznie chcesz i musisz wiedzieć, co
będzie dalej.
|
Reszta odcinków
Bardzo
szybko poziom serialu
i jego kolejnych epizodów spada. Zwykle następuje to w
połowie danej dramy, a tu już trzeci, czwarty odcinek cierpiały na nieuzasadnione
rozciągnięcie fabuły i nudę.
Później
do końca sezonu poziom falował.
|
Na pewno ma powody.
Zaskoczenie
Gdy wydawało się, że drama wkracza na
jakiś utarty szlak
i będzie można przewidzieć, co stanie się dalej, ona nagle
i w najlepszym momencie, aby widza przekonać, że jednak warto dalej oglądać,
robiła coś zaskakującego. I widz zaczynał wierzyć, że jeszcze wydarzy się coś
ciekawego.
|
Nuda
Ale,
aby widza mógł poczuć się zaskoczony, najpierw musiał przebrnąć przez
zdecydowanie za długie, nudnawe sceny, które nic nie wnosiły ani do rozwoju
fabuły, ani postaci, ani nawet nie były szczególnie ładne pod względem
filmowym (chociaż trzeba przyznać, że drama ma kilka wizualnych momentów WOW). Ta drama tak szybko robi się zupełnie nieciekawa, że można tylko się
zastanawiać, gdzie podziała się ekscytacja z pierwszych odcinków.
|
Lampki alarmowe powinny się zapalać.
Aktorzy
Powinnam napisać aktorki. W sumie to aktorka, bo Park Shin- -hye, wcielająca się w Jung Hee-
-joo, kradnie serial i chociaż momentami jej gra
aktorska jest odrobinę przesadzona, bez wątpienia to ona jest największym
plusem.
|
Postaci
Główny
bohater – Yoo Jin-woo, grany przez Hyun Bina – jest chamem i prostakiem i
nawet gdy wydaje się, że się zmienił, to tylko się wydaje.
A główna bohaterka jest dla niego zdecydowanie za dobra i chyba tylko fakt, że naprawdę nie chciała stracić nikogo więcej ponad brata, może wyjaśnić, dlaczego była dla niego miła. Chociaż to po tym, jak potraktował ją w pierwszym odcinku, powinna była uciekać od niego bardzo, bardzo daleko. Z tym, że akcja dramy rozciąga się na dość długi czas więc następują w jego postaci pewne zmiany. Ale wciąż nie jest to bohater, którego łatwo polubić. |
Trzeba było go posłuchać, jak sam ostrzegał.
Oglądanie
Gdy
raz się zacznie i ma się 2 lub 4 odcinki do nadrobienia i odkryje się, że bez
wielkiej szkody dla zrozumienia fabuły, można spokojnie przewijać dramę do
przodu o te kilkanaście sekund – kolejne odcinki ogląda się szybciutko.
|
Ale:
Po
pierwsze, na polskim Netflixie drama była ponad tydzień później niż na
angielskim/amerykańskim
(a tak bardzo się cieszyłam, gdy przeczytałam
artykuł, że będzie wrzucana już godzinę po koreańskiej emisji; oczywiście nie
wzięłam pod uwagę, że polski Netflix rządzi się innymi prawami) co oznacza,
że czasami byłam 4 odcinki do tyły względem Korei
i musiałam bardzo uważać,
żeby nie zobaczyć czegoś, co mogłoby mi zepsuć oglądanie.
Po
drugie, gdy już nadrobiłam te 2 czy 4 odcinki, to trochę zapominałam, że
kolejne będą jeszcze wychodzić i nagle zostawałam z kolejnymi czterema
odcinkami, bo nie zauważyłam, że minęły już dwa tygodnie odkąd oglądałam
poprzednie. Tak bardzo nie można oderwać się od oglądania tej dramy, że bez
trudu można zapomnieć o niej na dwa tygodnie.
Po
trzecie, wbrew temu, co planowali twórcy, zaangażowanie widza w rozwiązywanie
zagadek
i zastanawianie się, jak działa gra, która jest głównym motorem
napędowym dramy, jest raczej niewielkie, a zakończenie zwyczajnie
rozczarowujące.
|
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
Trzymajcie się, M
Dramy nie są dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńJestem po dwóch odcinkach i... Łał. Na razie jestem oczarowana. Ja chcę taką grę! Taka rozszerzona rzeczywistość to marzenie każdego gracza. Ciągle mam nadzieję że doczekamy się jej jeszcze za naszego życia.
OdpowiedzUsuńObawiam się tego spadku formy o którym piszesz, no trudno, oglądam dalej