piątek, 11 sierpnia 2017

Nijak ("Dziewczyna z pociągu")

Hello!
Spora część blogów, jakie czytam, to blogi książkowe. Lubię obserwować fale recenzji, które pojawiają się przed i po premierze nowych tytułów. Nawet, jeśli istnieje niewielka szansa, że kiedyś, którąś z tych książek przeczytam. Ale jakaś tam jest więc mam później punkt odniesienia, gdy jednak przeczytam i chcę o niej napisać. A mam całkiem niezłą pamięć do pojawiających się opinii. 


Recenzje "Dziewczyny z pociągu" były raczej pozytywne, aczkolwiek zarzucano jej wypływanie na popularności "Zaginionej dziewczyny". W zeszłym roku wyszedł film z Emily Blunt w roli głównej, ale o nim chyba nie przeczytałam ani jednego dobrego słowa i został szybko zapomniany. Teraz wiem dlaczego. Materiał źródłowy jest wprost niesamowicie nudny.

W "Dziewczynie z pociągu" dzieje się nic, a do tego dużej części intrygi można się domyślić, bo autorka naprawdę słabo próbuje odwrócić uwagę czytelnika i skierować jego podejrzenia w inną stronę. O ile komuś chce się myśleć o tej historii, bo wlecze się jak flaki z olejem i nie jest interesująca w najmniejszym stopniu. Ta niesamowita rzecz, którą to widziała Rachel zostawia czytelnika z wyrazem 'aha' i człowiek się zastanawia o co tyle szumu. 

Później, co prawda, okazuje się, że z głównej bohaterki jest niezła agentka, ale to co robi, nie możne być czytelnikowi bardziej obojętne. Rachel pije, nie umie pogodzić się z rozstaniem, nęka nową rodzinę byłego męża, nie potrafi się ogarnąć i początkowo można jej trochę współczuć, ale to uczucie mija bardzo szybko wraz z przewracaniem kolejnych kartek. O polubieniu jej nie ma mowy. W całej książce nie ma ani jednej postaci, którą można by obdarzyć sympatią. I to nie tylko dlatego, że brakuje im charakterów (1-2 cechy to nie charakter, obsesja na punkcie dziecka też nie). Najbliżej posiadania, jakiegoś konkretnego zarysu osobowości jest Megan. Ponieważ narracja prowadzona jest na 3 głosy, a każdy w pierwszej osobie, możemy dość dobrze poznać każdą z bohaterek i zauważyć bardzo się od siebie różnią - nie znaczy, że mają charakter, ale nawet bez kolejnych podpisów byłoby wiadomo, która z nich akurat przelewa swoje myśli na papier. Uczucie, że książka to pamiętnik jest silne w trakcie czytania, tym bardziej, że daty, a nawet pory dnia są określone.

Przez 3/4 książki fabuła wlecze się niemiłosiernie, ale zakończenie podane jest nagle i bardzo szybko. Zastanawiam się czemu nazwano to thrillerem. Może powodu braku możliwości lepszego przyporządkowania. Thriller powinien trzymać w napięciu. A czytając "Dziewczynę z pociągu" nic takiego się nie czuje. Wręcz można się zastanawiać, dlaczego niby zaginięcie Megan miałoby nas w ogóle interesować, bo zasadniczo powodu nie ma. Oprócz tego, że główna bohaterka ma obsesję, bo nie ma na to lepszego słowa. Bardzo chce być w centrum wydarzeń, a jeszcze bardziej chce być ważna. Zdecydowanie jest niezrównoważona. I doskonale zdaje sobie z tego sprawę, a i tak nic z tym nie robi. 

Chyba nigdy nie czułam takiej obojętności wobec książki jak w przypadku "Dziewczyny z pociągu". Albo książkę lubię albo nie, ewentualnie moje odczucia oscylują wokół neutralności lub coś mnie denerwuje, ale tytułu, który tak bardzo nie robiłby mi różnicy, nie czytałam. 

Trzymajcie się, M


3 komentarze:

  1. Czytałam to jakieś pół roku temu i o moich uczuciach do tej książki niech świadczy fakt, że praktycznie niczego z niej nie pamiętam. Totalna dziura w głowie. :P
    Po lekturze byłam strasznie zawiedziona i do dzisiaj nie wiem, czemu wokół tej książki było tyle szumu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam i nie kusi mnie ta powieść, tym bardziej, że ekranizacja też jest bez szału.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta książka była bardzo modna jakiś czas temu do tego stopnia, że nawet do mnie dotarła wieść o jej popularności, a ja kompletnie nie śledzę żadnych książkowych nowinek...
    Prawdopodobnie i tak nie sięgnąłbym po tę książkę, ale teraz to już na 100% nie sięgnę :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3